List przed przyjazdem – koszt spokoju

twojacena.pl 5 godzin temu

List przed przyjazdem — i cena spokoju

Do trzydziestego piątego roku życia Barbara uważała się za naprawdę szczęśliwą kobietę. Ukochany mąż Marek, syn Tomek i córka Kasia, skromna, ale mocna rodzina. Wszystko się zmieniło, gdy Marka zwolniono z fabryki. Pracy w mieście nie mógł znaleźć, więc postanowił wyjechać do Niemiec na zarobek.

— Barbara, kumple mówią, iż płacą dobrze — powiedział pewnego dnia.

— A co z nami? Ty tam, my tu. Jaka to rodzina? — załamała się.

— To tylko na chwilę. Wytrzymamy. Stanę na nogi, i wszystko się ułoży.

Ale ułożyło się inaczej, niż sądziła. Marek wracał coraz rzadziej, a gdy przyjeżdżał, był ponury i wycofany. Pewnego dnia, gdy Barbara szykowała się na jego przyjazd, wyszła po zakupy i znalazła w skrzynce list. Od niego.

Uśmiechnęła się — myślała, iż to wyznanie miłości, tęsknoty. List przyszedł w dniu jego powrotu. Schowała go do torby, a w domu otworzyła. I jej świat się zawalił.

„Barbara, wybacz. Nie potrafiłem powiedzieć tego wprost. Pokochałem inną. Nasze małżeństwo to błąd. Chcę rozwodu. Dzieciom pomagać będę. Żegnaj”.

Czytała raz po raz, nie wierząc. Łzy zasłaniały jej oczy. Wtedy do pokoju wszedł dziesięcioletni Tomek.

— Mamo, piekarnik się pali. Co robisz?

Zerwała się, wyłączyła gaz, rozpędzała dym. Przymusowo uśmiechała się do syna, ale w piersi palił ją ból.

Miesiąc później rozwiedli się. Marek odszedł na zawsze. Pieniądze przysyłał, ale do ich domu już nie wrócił. Po dziesięciu latach Barbara dowiedziała się, iż zginął w wypadku. A ona została sama z dwojgiem dzieci i ciężarem odpowiedzialności.

Minęły lata. Barbara nie wyszła ponownie za mąż — nie chciała wprowadzać obcego mężczyzny do domu. Całe jej życie to dzieci. Tomek dorósł, ożenił się z Magdą. Zamieszkali w jego dawnym pokoju, a Barbara z Kasią — w drugim. Urodził się wnuk Kacper. Ale ani Magda, ani Kasia nie kwapiły się do opuszczenia rodzinnego domu. Dom stał się ciasny i pełen napięć.

Pewnego dnia Kasia oznajmiła:

— Mamo, jestem w ciąży. Z Darkiem trochę u ciebie pomieszkamy.

— Gdzie? — westchnęła Barbara. — W jednym pokoju Tomek z żoną i synkiem, w drugim — my z tobą. Gdzie ty jeszcze ludzi ulokujesz?

— W kuchni jest kanapa. Nie masz nic przeciwko, prawda?

I Barbara przeprowadziła się do kuchni. Pierwsza noc tam była dla niej koszmarem. A potem było tylko gorzej. Krzyki, kłótnie, konflikty między rodzinami. Kto zjadł kiełbasę, kto hałasował w nocy, kto komu zabrał zeszyt — wszystko stawało się powodem awantur.

Nagle Barbara zauważyła zaokrąglony brzuch Magdy.

— Jesteś w ciąży?

— Tak. Będziemy mieli drugie dziecko.

— A co z mieszkaniem?

— Więc teraz nas wyrzucacie?! — wybuchnęła Magda.

— Nikt was nie wyrzuca. Ale was już czworo w jednym pokoju!

— Niech twoja córka się wyprowadzi, ma przecież męża! — odcięła się Magda.

— Ty też go masz! — nie wytrzymała Barbara.

Rano przyszedł Tomek:

— Mamo, obraziłaś Magdę. Wyrzucasz nas?

Kasia, jak na komendę, weszła:

— A ty powiedz mężowi, żeby wam mieszkanie znalazł!

— Wiecie co?! — wybuchnęła Barbara. — Dość! Wyprowadzajcie się wszyscy! I ty, Tomek, z żoną i dziećmi. I ty, Kasia, z Darkiem. Nie daję już rady! Mam dość. Zamieniliście mój dom w targowisko, nie szanujecie ani mnie, ani siebie nawzajem. Koniec. Wynocha!

Powiedziała to stanowczo, głośno, bez wahania. choćby sama była zaskoczona swoją determinacją. Ale nie chciała się wycofać. Ani na chwilę.

Po trzech dniach wyjechali. Padło wiele słów: „Nie zobaczysz wnuków”, „Nie utrzymujemy z tobą kontaktu”. Barbara milczała.

A wieczorem usiadła w kuchni — sama. Bez krzyków, bez kłótni. Po prostu w ciszy.

Rozejrzała się i po raz pierwszy od dawna poczuła się prawdziwą gospodynią. Zrobiła remont. Wymieniła meble. W następnym roku — pierwszy raz w życiu — pojechała na wakacje za granicę.

I niech ktoś powie, iż myśli tylko o sobie — nie. Oddała życie dzieciom. A teraz wreszcie żyje dla siebie. I tak powinno być.

Idź do oryginalnego materiału