Kuchnia w nieładzie po przyjęciu – wczorajsze urodziny z nową rodziną.

newsempire24.com 1 miesiąc temu

Stoję w kuchni, wpatrując się w ten bałagan i nie wierzę własnym oczom. Wczoraj miałam urodziny i postanowiłam zaprosić rodziców mojego nowo poślubionego męża.

Z Antonim wzięliśmy ślub ledwie dwa miesiące temu – cicho, bez rozgłosu, tylko urzędowa rejestracja w USC. choćby nasi rodzice nie byli obecni, tylko my dwoje. Mieszkamy teraz razem w moim mieszkaniu, które wynajmowałam jeszcze przed ślubem. Ale wczorajszy wieczór… to było coś niesamowitego.

Szczerze mówiąc, trochę się denerwowałam przed przyjściem teściów. To prości ludzie, ale z charakterem. Teściowa, Krystyna Janowska, uwielbia wszystko kontrolować, a teść, Stanisław Nowak, przeciwnie – mało mówi, ale jak już coś powie, to trafnie. Starałam się, przygotowywałam: nakryłam stół, kupiłam produkty, choćby upiekłam tort, choć zwykle moje wypieki nie są idealne. Antek przekonywał, iż nie ma się czym stresować, iż jego rodzice są bezproblemowi, ale ja chciałam zrobić dobre wrażenie. W końcu to pierwsza wizyta oficjalna!

Goście przyszli punktualnie, z prezentami. Krystyna Janowska przyniosła ogromny bukiet róż i pudełko owinięte błyszczącym papierem. Stanisław wręczył butelkę domowego wina – mówił, iż sam robi. Usiedliśmy do stołu i początkowo szło całkiem nieźle. Przygotowałam sałatki, zapiekłam kurczaka, zrobiłam ziemniaki z grzybami. Antek chwalił, teściowie potakiwali, choćby komplementy rzucali. Ale potem zaczęło się to, co najciekawsze.

Okazało się, iż Krystyna Janowska ma talent do poruszania tematów, które mnie peszą. Nagle zaczęła wypytywać, kiedy planujemy dzieci. Omal nie zakrztusiłam się winem. Antek próbował zmienić temat, ale teściowa nie odpuszczała: *„Za naszych czasów, Ewa, ja i Stanisław zaraz po ślubie zaczęliśmy myśleć o rodzinie. A wy młodzi, po co zwlekać?”* Uśmiechałam się i kiwałam głową, choć w myślach myślałam: *„Dopiero co się pobraliśmy, dajcie nam chwilę!”* Antek też wyglądał na zaskoczonego, ale on zawsze taki jest – nie lubi sprzeczać się z matką.

Potem teściowa przeszła do oceny mojej kuchni. Wstała, zaczęła wszystko oglądać, jakby przeprowadzała inspekcję. *„Ewa, dlaczego masz tak mało naczyń? Warto by dokupić, jeżeli masz zamiar gości przyjmować. I te zasłony są zbyt ciemne, ja bym powiesiła coś jaśniejszego.”* Starałam się zachować spokój, ale czułam, jak płoną mi policzki. Antek szepnął: *„Nie przejmuj się, ona zawsze taka jest.”* Ale to przecież moja kuchnia! Urządzałam ją po swojemu, a teraz słyszę, iż zasłony nie te.

Stanisław, na szczęście, rozładował atmosferę. Zaczął opowiadać o swojej działce, o tym, jak tego lata urodziło im się tyle ogórków, iż nie wiedzieli, co z nimi zrobić. Słuchałam, przytakiwałam, ale w duchu myślałam: *„Żeby tylko wieczór się już skończył.”* Wtedy Krystyna Janowska wyciągnęła swój prezent. Rozwinęłam pudełko, a tam… serwis. Taki wiejski, w kwiatki, jak u babci na wsi. Oczywiście podziękowałam, ale w głowie miałam tylko jedno: gdzie ja to zmieszczę? Szafki i tak są pełne, a ten serwis zajmuje tyle miejsca, co cała uczta.

Antek, widząc moje zakłopotanie, próbował żartować: *„Mamo, przecież wiesz, iż Ewa woli miskę z sushi.”* Ale Krystyna Janowska tylko się skrzywiła: *„To niepoważne, Antoni. W domu powinna być porządna zastawa.”* Ledwie powstrzymałam śmiech. W tym momencie zrozumiałam, iż życie z tymi ludźmi będzie prawdziwą przygodą.

Kiedy goście wreszcie wyszli, odetchnęłam. Antek przytulił mnie i powiedział: *„Dobra robota, poszło lepiej, niż myślałem.”* Ale ja, szczerze mówiąc, przez cały czas jestem w szoku. Stoję teraz w kuchni, patrzę na ten serwis, na niedojedzonego kurczaka, na butelkę wina, której nie dopiliśmy. I myślę: co to znaczy być częścią nowej rodziny? Z jednej strony kocham Antka i dla niego zniosę te wszystkie sytuacje. Z drugiej – jak nauczyć się nie przejmować takimi uwagami? Może z czasem się przyzwyczaję, a ja i Krystyna Janowska znajdziemy wspólny język. A może po prostu nauczę się zachowywać dystans.

Dzisiaj obudziłam się z myślą, iż muszę porozmawiać z Antkiem. Może ustalimy, iż następnym razem będziemy świętować tylko we dwoje. Albo zaprosimy moich rodziców – oni przynajmniej nie krytykują moich zasłon. Ale jednocześnie wiem, iż teściowie są już częścią mojego życia. I choćbym nie wiem jak się starała, będę musiała nauczyć się z nimi żyć. Może następnym razem po prostu postawię ten serwis na stole, naleję im ich wina i powiem: *„To za te zasłony.”* Żartuję. Albo i nie?

Idź do oryginalnego materiału