Krzyk pasierbicy: Głębszy niż cięcie nożem

newsempire24.com 4 godzin temu

— Ty mi nikt! — krzyknęła Julia, zatrzaskując drzwi z taką siłą, iż zatrzęsły się szyby w kredensie. W domu zapanowała martwa cisza. Kasia opadła na brzeg krzesła, ściskając w dłoniach kubek, w którym herbata dawno już wystygła.

— Mamo, co się stało? — do kuchni zajrzała młodsza Zosia.

Kasia tylko pokręciła głową. W jej oczach błyszczały łzy.

— Znowu Julia krzyczała?

— Wychowawczyni dzwoniła… — wyszeptała kobieta. — Nic ważnego, nie przejmuj się…

Zosia podeszła bliżej i objęła matkę za ramiona:

— Mamusiu, nie martw się. W wszystko się ułoży. — Choć Zosia miała zaledwie trzynaście lat, od dawna wydawała się dojrzalsza niż jej piętnastoletnia przyrodnia siostra.

Po pół godzinie z pracy wrócił Wojtek. W domu rozniósł się zapach kolacji. Wszyscy, oprócz Julii, zasiedli do stołu.

— A gdzie ona? — zapytał, spoglądając na pusty talerz.

— Ma żal — odparła Zosia, delikatnie mieszając zupę.

Wojtek spojrzał na żonę. Ta spuściła wzrok.

— Wychowawczyni dzwoniła. Julia ma same jedynki. Próbowałam porozmawiać… — Kasia urwała, powstrzymując łzy.

Wojtek wstał i skierował się w stronę pokoju córki. Zapukał.

— Nie wchodź! — dobiegło z wnętrza.

— Jestem sam. Mogę?

Drzwi uchyliły się nieznacznie. Julia, upewniwszy się, iż za nim nikogo nie ma, wpuściła ojca niechętnie.

— Co tu się dzieje? — rzucił okiem na porozrzucane ubrania i puste opakowanie po zupce chińskiej.

— Kasia znowu… — zaczęła dziewczyna, ale ojciec przerwał:

— Sam rozmawiałem z panią Dorotą. Rzeczywiście lecisz na łeb na szyję. Co się z tobą dzieje, Julka?

Cisza. Julia zaczęła wpychać książki do plecaka.

— Nie wymagam, żebyś pokochała Kasię, ale mogłabyś ją choć szanować. Codziennie ją ranisz.

— A ona mnie nie? Zabrałeś ją z Zosią do galerii, a ja zostałam sama!

— Zapomniałaś, iż ukarałem cię za ucieczkę w nocy do koleżanki?

— No jasne! Ja jestem zła, a Zosia święta!

— Przestań! — głos Wojtka stał się ostry. — Przekraczasz granice!

Wyszedł, nie czekając na odpowiedź. W kuchni Kasia siedziała z zaciśniętymi dłońmi. Słowa więzły jej w gardle. Gdy tylko spojrzała na męża, odwróciła wzrok. Dopiero po chwili powiedziała cicho:

— Nie wiem już, co robić. Julia mnie odpycha, zazdrości mi ciebie. Starałam się, naprawdę… ale nigdy nie byłam dla niej kimś bliskim.

— Wiem, kochanie — Wojtek objął żonę. — Ale co teraz?

— Musimy się rozstać. Na jakiś czas — z trudem wyszeptała Kasia.

— Co? — cofnął się. — Mówisz poważnie?

— Może jeżeli poczuje, iż jesteś tylko dla niej, coś w niej drgnie…

Julia słyszała każde słowo, ukryta za drzwiami. W jej sercu zalśniła nadzieja. „Tata wróci do mnie”.

Następnego ranka Wojtek oznajmił córce, iż wyprowadzają się do starego mieszkania. Zosia wybuchnęła płaczem. Wpadła do pokoju Julii i krzyknęła:

— Nienawidzisz mojej mamy i zabierasz mi tatę! — po czym wybiegła, trzaskając drzwiami.

Julia nie spodziewała się, iż sprawy przybiorą taki obrót. Cieszyła się, dopóki nie zrozumieła, jak ciężko żyć bez Kasi. Nikt nie gotował. Nikt nie pomagał w lekcjach. Ojciec był w pracy, a ona musiała sama gotować makaron i prać skarpetki. Stał się surowy, wymagający, niecierpliwy. Nie taki jak Kasia, która cierpliwie tłumaczyła, choćby gdy Julia krzyczała jej w twarz.

Zbliżały się jej urodziny. Julia postanowiła upiec tort. Znalazła przepis, wymieszała ciasto… ale nie dopilnowała. Biszkopt się spalił. Gdy Wojtek wrócił, zastał córkę płaczącą nad zwęglonym blatem.

— Tato… wróćmy do domu — szepnęła, wtulając się w jego ramię. — Przepraszam. Kocham cię… i Kasię… i Zosię…

— Ja też cię kocham, córeczko. Ale powrót nie jest taki prosty. Zraniliśmy je. Najpierw musimy zapytać, czy są gotowe nas przyjąć.

Julia milczała. Było jej wstyd. Bardzo wstyd.

— Musisz zrozumieć — powiedział Wojtek — Kasia może nie jest twoją matką, ale zasługuje na szacunek. I musisz przeprosić.

Całą noc Julia nie mogła zasnąć. Po raz pierwszy od dawna nie czuła złości. Tylko wstyd i żal. Rano sama poprosiła ojca, by zawiózł ją do Kasi i Zosi.

Przeprosiła. Szczerze. Ze łzami. Przed Kasią. Przed Zosią. A kilka dni później pierwszy raz w życiu wyszeptała: „Mamo… wybacz mi”.

I nikt nie wiedział, która z nich w tym momencie płakała bardziej.

Idź do oryginalnego materiału