**Dalej żyć**
Minęły dwa lata samotności Wandy. Tak się złożyło, iż została wdową w wieku dwudziestu siedmiu lat. Z mężem żyli krótko, zaledwie rok, już planowali dzieci, gdy nagle wszystko się zawaliło.
Marek wrócił z pracy wcześniej, skarżąc się na ból głowy.
Wziąłem wolne u szefa, głowa mnie rozsadza powiedział, gdy Wanda wróciła i zastała go bladego, leżącego w sypialni.
Mareczku, może wezwiemy pogotowie? To już kolejny raz z tymi bólami nalegała.
Nie trzeba, prześpię się, nie pierwszy raz odparł, odwracając się do ściany.
Zrobię ci herbatę z miętą odeszła do kuchni.
Gdy parzyła herbatę, wciąż myślała:
Znowu te bóle, a do lekarza iść nie chce. Jak go przekonać? Przecież trzydziestolatek nie powinien tak cierpieć. To nie może być bez powodu.
Wanda przyniosła mężowi herbatę, postawiła filiżankę na nocnej szafce i delikatnie zawołała:
Mareczku, Marek. Nie reagował. Dotknęła jego ramienia nic. Potem mocniej potrząsnęła nim, ale wciąż nie było odpowiedzi. Przestraszona, gwałtownie zadzwoniła na pogotowie, a potem, ze łzami w oczach, do teściowej.
Helena, Marek leży i nie reaguje, wezwałam karetkę.
Już jadę odparła.
Teściowa dotarła tuż przed pogotowiem, mieszkała w sąsiednim bloku. Gdy przyjechali ratownicy, młody lekarz przewrócił Marka na plecy, sprawdził puls i pokręcił głową:
Niestety, nic już nie możemy zrobić. Pan Marek nie żyje. Współczuję.
Co było dalej, Wanda pamięta jak przez mgłę. Pomagali sąsiedzi, bo obie kobiety, przytłoczone żałobą, nie miały bliskich. Po pogrzebie długo dochodziły do siebie. Wspierały się, odwiedzały. Dobrze, iż obie pracowały choć na chwilę mogły oderwać myśli.
Wanda została sama w nowym mieszkaniu, do którego z Markiem wprowadzili się pół roku wcześniej. Ciągle wpatrywała się w ich zdjęcia ślubne na ścianach. Choć Helena namawiała, by schować je do szuflady, nie mogła się na to zdecydować. Nie potrafiła pogodzić się ze śmiercią męża. Odszedł tak młodo lekarze wykryli u niego podstępną chorobę mózgu. Dlatego tak gwałtownie się to skończyło.
Poznali się półtora roku wcześniej, żyli razem, ale ślub ciągle przekładali. Zbierali na wkład własny na mieszkanie, potem pomagali w leczeniu chorej nogi matki Marka Helenie trzeba było wymienić staw kolanowy. Wreszcie wszystko się ułożyło. Wzięli ślub, kupili nowe meble
Pewnego dnia Helena znów przyszła do Wandy. Kim teraz była? Byłą teściową? A może po prostu przyjaciółką? Żyły w zgodzie. Helena zrezygnowała z spadku po synu na rzecz Wandy. Spotykały się raz w tygodniu, często dzwoniły.
Minął rok, a Wanda wciąż nie mogła zapomnieć męża. Helena jednak zaczęła delikatnie namawiać:
Wandziu, jesteś młoda, nie możWanda uśmiechnęła się przez łzy, gdy Helena przytuliła ją mocno, a małe dłonie jej dzieci delikatnie dotknęły brzucha, gdzie rosło nowe życie i wtedy zrozumiała, iż Marek na pewno by jej tego zazdrościł, ale też cieszyłby się, widząc, jak odnalazła szczęście.