Rodzina się zjawiła i została
Aldona Kowalska właśnie wyciągała z pieca jabłecznik, gdy zadzwonili do drzwi. Spojrzała na zegarek wpół do dziesiątej rano. Za wcześnie na gości.
Idę, idę! zawołała, wycierając ręce w fartuch i kierując się w stronę wejścia.
Na progu stała Krysia z mężem Wiesławem, obwieszeni torbami i walizkami. Kuzynka wyglądała na zgniecioną i zmęczoną, a jej małżonek marszczył się niechętnie.
Aldonko, złotko! zaszeptała Krysia, rzucając się w objęcia. Przyjechaliśmy do ciebie! Nie odmówisz przecież rodzinie?
Krysiu? Aldona spojrzała na gości zdezorientowana. Co się stało? Skąd jesteście?
Z Katowic bur