Kokon

aleksandra.jursza.net 6 dni temu

Dobereł wieczoreł .

„Kokon” nie każdemu się spodoba, bo to film specyficzny, ale w zasadzie z kategorii „ładny”. Co więcej, ma na koncie dwa Oskary z 1986 roku i to może być dziwne: bo dla efektów specjalnych i aktora Dona Ameche. Co do aktorstwa OK, ale dzisiaj ten komputer ogląda się jak urywki z serialu lat 90′. Choć może właśnie dlatego nagrodzono efekty .

To historia o trzech przyjaciołach – staruszkach zamieszkałych w domu spokojnej starości. Pewnego dnia na swoim zwyczajowym, nielegalnym pobycie na cudzym basenie odkrywają…. dziwne, duże kamienie, kokony. Okazuje się, iż przebywając w wodzie z nimi mają więcej energii do życia, a choroby się cofają…

Może tyle wystarczy, jeżeli chodzi o samą fabułę stricte. W zasadzie jest to prosty film, a druga część (nie oglądałam, ale oceny wskazują na pro-paździerz) sugeruje, iż nie ma w historii jakiejś grubej metafory odnośnie śmierci i odchodzenia. To po prostu klasyczne SF, iż tak powiem. Nie zmienia to faktu, iż można się zastanawiać nad treścią „Kokonu”, bo pomimo pogody ducha, ma się wrażenie, iż twórcy chcieli coś więcej przekazać.

Film trwa dwie godziny. To z jednej strony brzmi jak wyzwanie, a z drugiej wcale nim nie jest – bo seans upływa bardzo przyjemnie, na zasadzie lekkostrawnej opowieści. Niestety, albo stety, z początku trzeba dać szansę „Kokonowi”, gdyż rozkręca się trochę z wolna i dopiero druga godzina ma jakieś ciekawsze ruchy fabularne.

Czy mi się spodobał ten film? Sama nie wiem – z początku twierdziłam, iż jest taki sobie, ale jednak nie. Dzięki drugiej połowie jest taki, no… eee…. ja myślę, iż dla odprężenia warto przebrnąć przez seans, po prostu.

PS.: I oczywiście, muzyka z lat 80′ wygrywa.

Idź do oryginalnego materiału