Wystawa Agaty Kus w Krośnie jest powrotem do miasta, z którego artystka pochodzi. Pojawiają się na niej obrazy z ostatnich lat, poświęcone jej ulubionym tematom, powracającym jak refren w jej twórczości. Jednym z nich jest „vanitas”.
Vanitas to stary termin, pochodzący z łaciny i popularny w historii sztuki. Oznacza „marność” i odwołuje się do przemijalności doczesnego życia, która polega na tym, iż choćby najpiękniejsze kwiaty więdną, a ciała się starzeją. Pozostaje tylko pamięć. Z tego egzystencjalnego odkrycia ludzie wyciągają przeciwstawne wnioski: podążają albo w stronę zabawy – żeby zabawić się na śmierć, albo ascezy – żeby godnie przygotować się do końca.
Agata Kus pokazuje i jedno, i drugie: zatrzymuje się przed ulotnymi stanami uniesień na knajpianych imprezach, ale też widzi mozolne wysiłki zmierzające do upiększania ciała, na którym nie widać jeszcze śladów starości, ale ta już się czai gdzieś za rogiem. Przy tym nie ma w jej malarstwie choćby cienia moralistyki. Jest raczej poczucie cichej grozy czyhającej pod mieniącą się barwami powierzchnią tego świata. Pokazuje malowniczą przyrodę, ale nad wszystkim wisi złowieszcze słońce koloru indygo.
„Vibes” w tytule jej wystawy oznacza pewną atmosferę, którą można wyczuć choćby się nad nią nie zastanawiając. Nie pozostaje nam nic innego, jak wejść w jej świat.