Kiedy w drugim małżeństwie urodził mi się syn, starsza córka postanowiła zamieszkać ze swoim ojcem. A gdy mój były mąż również ożenił się po raz drugi, Marta wróciła do mnie. Teraz córka jest już dorosła i choćby nie zaprosiła mnie na swój ślub

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

– Córka wychodzi za mąż, a na wesele mnie nie zaprosiła! – opowiada czterdziestosześcioletnia Anna. – przez cały czas ma do mnie żal o to, iż wybrałam swoje życie osobiste, a nie ją. Ale ja tak tego nie widzę, choć… oceńcie sami.

– W drugim małżeństwie urodził mi się syn. Marta była już wtedy dość duża. Poprosiłam ją, żeby czasem zajęła się bratem, żebym mogła normalnie pracować. Powiedziała mi, iż niańką być nie zamierza, spakowała rzeczy i poszła do swojego ojca. Miała wtedy prawie czternaście lat.

– I co, przez to przestałyście się kontaktować?

– Och, nie, oczywiście, córka miała do mnie mnóstwo pretensji, przynajmniej wcześniej. Że nie uratowałam rodziny z jej ojcem, iż urodziłam dziecko w drugim małżeństwie, iż pozbawiłam ją wszystkiego. No, pewnie w czymś miała rację. Ale ja starałam się jak najlepiej, próbowałam utrzymać z nią dobre relacje. Dzwoniłam do niej, pisałam, ale odrzucała wszystkie moje próby, wszędzie mnie zablokowała. A potem sama wróciła. „Dobry” tata się ożenił i wskazał jej drzwi, ot tak. Więc wróciła do mnie.

Anna wyszła za mąż niemal dzień po zakończeniu szkoły, a kilka miesięcy później urodziła córkę Martę. Mąż był od niej kilka lat starszy, ale kiedy zakładali rodzinę, miał już ukończoną szkołę zawodową, pracował i dobrze zarabiał – trafił do dobrej ekipy remontowej. Mężczyźni, z którymi pracował, byli rzetelni, niepijący, fachowcy, a pracy mieli pod dostatkiem. Zlecenia mieli ustalone na wiele miesięcy do przodu.

Rodzice Anny pomogli jej z mieszkaniem – sprzedali swoje lokum w mieście, część pieniędzy dali córce na wkład własny, a za resztę kupili sobie mały domek na wsi.

Rodzice męża niestety nie mogli mu w niczym pomóc. Ale Anna z mężem się nie przejmowali – wzięli kredyt na mieszkanie, zaczęli wspólne życie i wychowywali córkę. Anna skończyła studia, znalazła pracę, mąż przez cały czas dobrze zarabiał.

– Mówią, iż wczesne małżeństwa rzadko kończą się dobrze! – wzdycha Anna. – U nas było podobnie. Byliśmy zupełnie różnymi ludźmi. Osiemnastolatka tego nie rozumie, ale później – i owszem.

Po trzynastu latach małżeństwa Anna poznała innego mężczyznę, złożyła pozew o rozwód i odeszła od męża razem z córką. Mieszkanie podzielili na pół, każde z nich wzięło nowy kredyt mieszkaniowy na siebie.

W drugim małżeństwie Anna urodziła syna, ale z nowym mężem relacje się nie układały i znalazła się w trudnej sytuacji – z dwójką dzieci, mieszkaniem na kredyt, bez większej pomocy, poza niewielkimi alimentami od dwóch różnych mężczyzn. Były mąż pracował głównie na czarno, więc płacił tyle, ile chciał. A ponieważ czuł się skrzywdzony przez byłą żonę, nie kwapił się z pomocą. Ojciec syna również wspierał ich nieregularnie i skromnie.

– Wtedy postanowiłam porozmawiać z córką! – opowiada Anna. – Otworzyłam się przed nią, powiedziałam, jaka jest sytuacja. Nie mamy na kogo liczyć. Nie stać mnie na zatrudnienie niani, a muszę pracować i spłacać kredyt, więc potrzebuję jej pomocy. Powiedziałam jej, żeby opiekowała się bratem po szkole. Odmówiła. Powiedziała, iż to moje dziecko i niańką nie będzie. Spakowała plecak i poszła do ojca.

Życie u ojca Marcie się podobało – nie stawiał jej wymagań, nie pytał o oceny, nie zwracał uwagi na bałagan w domu, w przeciwieństwie do matki. Poza tym u niego nie było niemowlęcia, a finansowo było jej lepiej niż u Anny.

– A po pół roku ktoś mu chyba podpowiedział – i jeszcze wystąpił o alimenty! – mówi smutno Anna. – No cóż, płaciłam. Od jej czternastego roku życia aż do pełnoletności.

Do szesnastego roku życia Marta była, jak słyszałam, niezbyt grzeczna. A potem nagle się zmieniła. Wzięła się za naukę, zdała maturę, dostała się na studia.

– A wtedy tata postanowił się ożenić! – opowiada Anna. – No cóż, to musiało się kiedyś stać. Dorosła córka stała się w jego mieszkaniu niepotrzebna. Wynajął jej kawalerkę, przez rok akademicki mieszkała sama. Dawał jej pieniądze. Aż nagle miesiąc się kończy, trzeba opłacić mieszkanie, ona idzie do ojca, a on jej mówi – nie mam pieniędzy. „Co, myślałaś, iż będę ci płacił do czterdziestki? Masz prawie dziewiętnaście lat, koniec, i tak długo ci pomagałem. Dzieciństwo się skończyło – teraz radź sobie sama.”

– Wtedy córka wróciła do mnie, ale nie udało nam się odbudować relacji. Mieszkała ze mną do ukończenia studiów. Jak tylko znalazła pracę, natychmiast wynajęła mieszkanie. Prawie się ze mną nie kontaktowała. A teraz dowiedziałam się, iż Marta wychodzi za mąż. Ojca zaprosiła na wesele, mnie – nie. I nie rozumiem – czy naprawdę aż tak ją skrzywdziłam?

Idź do oryginalnego materiału