Kiedy chciałem wyjść suchy z wody
Marek, podaj mi proszę kluczyki do samochodu. Muszę natychmiast zawieźć mamę na przychodnię powiedziała Bogumiła, wyciągając rękę w stronę męża, który leżał rozciągnięty na kanapie. Dam radę w dwie godziny, przyprowadzę twoją piękną mamę całą i zdrową.
Marek nie podniósł choćby oczu od telefonu.
Nie.
Co? Bogumiła opadła ręką. Przecież masz wolne, nie wybierasz się nigdzie. A mamie naprawdę jest kiepsko, ciśnienie szaleje.
Powiedziałem nie, więc nie w końcu odrywał się od ekranu i patrzył na żonę. Kobieta za kierownicą to zawsze kłopoty. Czy to kogoś przytniesz, czy w słup wpadniesz, czy jeszcze coś wymyślisz.
Bogumiła podeszła bliżej kanapy, ściskając pięści.
Marek, co ty tak wypowiadasz?!
Co ja nie tak powiedziałem? Za ten samochód jeszcze trzy lata spłacam kredyt. Nie będę ryzykować swojego majątku odparł, znów zagłębiając się w telefon, dając do zrozumienia, iż rozmowa się skończyła.
Bogumiła milcząc patrzyła na czubek męża. Odetchnęła, wyszła z salonu, trzaskliwie zamykając drzwi. W korytarzu wyciągnęła telefon i zamówiła taksówkę. Podróż tam i z powrotem kosztowała sto pięćdziesiąt złotych. Mama przepraszała przez cały czas za niedogodności, a Bogumiła ściskała wargi, myśląc, jak łatwo mógłby to rozwiązać, gdyby chciał
Kiedy wróciła, Marek przywitał ją w przedpokoju z winny wyrazem twarzy.
Przepraszam, kochanie. Wiem, iż poczyniłem złą rzecz. Nie pomyślałem, iż mamie naprawdę potrzebna jest pomoc próbował ją przytulić, ale ona odsunęła się.
Odstąń.
No, Bogusiu, nie gniewaj się. Przepraszam! Wiem, iż miałem rację.
Bogumiła przeszła obok niego do kuchni, nie wydając słowa. Marek podążał za nią, kontynuując próby pojednania.
Może kawa? Albo wino? Pogadamy spokojnie?
Bogumiła włączyła czajnik i zaczęła szorować naczynia z taką zaciętością, jakby chciała wytrzeć je w proszku. Marek stał jeszcze chwilę, po czym odszedł do pokoju.
Dwa miesiące minęły w napiętej ciszy. Bogumiła odpowiadała mężowi lakonicznie, tylko na potrzebę. Marek kilka razy próbował podjąć rozmowę o naprawie, ale zawsze natrafiał na mur lodowatej obojętności.
W sobotę rano Bogumiła stała przy kuchennym blacie, siekając warzywa do barszczu. Za oknem kaprysił deszcz, a w mieszkaniu panował cichy, prawie przytulny nastrój. Włączyła cichą muzykę i pogrążyła się w gotowaniu, w końcu rozluźniając się po ciężkim tygodniu w biurze.
Nagłe pukanie w drzwi sprawiło, iż zadrżała. Wytrzeć ręce ręcznikiem i podeszła otworzyć, nie wiedząc, kto mógł przyjść tak wcześnie.
Halina Kowalcowa? Bogumiła cofnęła się o krok, widząc na progu zbulwersowaną teściową.
Zgubiłaś sumienie! wdarła się Halina. Myślisz tylko o tym, jak mojego syna w długi wciągnąć! Czasem ci to obojętne, jak będzie dalej żył?
Bogumiła mrugała, próbując pojąć sytuację.
Halino, o czym panie mówicie? Co się stało?
Co się stało? teściowa obróciła się w pełnej postawie, oczy płonęły prawią wściekłością. No dalej pytasz! Rozbiłaś samochód Marka! Teraz mój syn będzie trzy lata spłacał kredyt za kupę kruszcu!
Bogumiła poczuła, jak ziemia usuwa się spod nóg.
Halino, nigdy nie siedziałam za kierownicą Marka. Nigdy! On sam odmówił, gdy prosiłam o kluczyki.
Kłamiesz! syknęła teściowa. Mój syn wszystko mi opowiedział! Jak wyciągnęłaś od niego auto, a potem go zniszczyłaś!
W tym momencie w przedpokoju rozległy się kroki, i pojawił się Marek. Halina natychmiast rzuciła się ku synowi.
Nie przyznaje! Mareczku, kochany, jak teraz będziesz żył? Trzy lata za rozbity samochód! Bez auta i bez pieniędzy!
Bogumiła patrzyła na męża, oczekując wyjaśnienia. Marek jedynie pochylił głowę i ledwo zauważalnie skinął.
Marek? głos Bogumiły zabrzmiał chrapliwie. Powiedz matce prawdę. Powiedz, iż nigdy nie wzięłam twojego auta.
Marek milczał, przyglądając się skarpetkom w kapciach.
Kiedy dokładnie mam rzekomo rozbić twój samochód? Bogumiła zwróciła się do teściowej, w jej głosie zabrzmiały metaliczne tony. Podaj konkretną datę.
Halina triumfalnie wyciągnęła telefon.
We wtorek, o drugiej po południu! Mam całą korespondencję z Markiem! wcisnęła telefon pod nos Bogumiły.
Bogumiła gwałtownie przewijała w myślach wydarzenia tamtego wtorku. Konferencja w terenie
We wtorek? uśmiechnęła się, a ten dźwięk sprawił, iż Halina zamilkła. We wtorek byłam na wyjazdowej konferencji. Cały dzień. Od siódmej rano do dziewiątej wieczorem.
Twarz teściowej stała się zdezorientowana.
Ale Marek powiedział
Marek kłamał przerwała Bogumiła, podchodząc do męża. Czyż nie tak, kochanie? Opowiedz nam prawdę. Kto naprawdę rozbił twoją drogocenną maszynę?
Marek podniósł głowę, jego twarz poczerwieniała się.
Mamo, przepraszam. Sam rozbiłem samochód jego głos drżał. Nie chciałem, żebyś była rozczarowana i krzyczała, myślała, iż jestem nieudacznikiem. Pomyślałem, iż jeżeli zrzucę winę na Bogumiłę, to
Zrzuciłeś winę na niewinną osobę! Bogumiła poczuła, jak w środku wzbiera fala gniewu. I jeszcze namówiłeś mamę przeciwko mnie!
Halina usiadła na krześle, twarz jej zbielała.
Marek, jak mogłeś? Po co kłamać? Po co!?
Mamo, wiesz, iż nie mam szczęścia za kierownicą. Pamiętasz, jak w osiemnastek zarysowałem tatowy samochód? Tydzień nie rozmawiałaś ze mną próbował chwycić matkę za rękę, ale ona się wycofała.
Więc postanowiłeś zrobić winiwkę z Bogumiły? Halina wstała wolno. Synu, jesteś już dorosły! Jak możesz zrzucać odpowiedzialność na kobietę?
Bogumiła stała, ręce splecione na piersi, przyglądając się tej rodzinnej scenie. Jej złość powoli przemieniała się w zmęczenie i rozczarowanie.
Wiesz co, Marku? Kiedy odmówiłeś mi kluczyków, aby zawieźć mamę do lekarza pomyślałam, iż jesteś po prostu skąpym egoistą. A okazało się, iż to coś gorszego. Jesteś tchórzem.
Bogusiu, proszę, nie rób tego Marek podjął próbę zbliżenia.
Stój! podniosła rękę. Nie! Byłeś gotów zrujnować nasze relacje, by nie przyznać się matce do błędu.
Chciałem powiedzieć, naprawdę chciałem! Po prostu nie wiedziałem, jak zacząć
Nie wiedziałeś, jak zacząć? Bogumiła roześmiała się, ale w śmiechu nie było nic wesołego. Przepraszam, Bogusiu tak zaczynają się szczere rozmowy.
Halina nagle odezwała się do syna:
Marku, rozumiesz, iż myślałam o Bogumiły źle? Uważałam ją za egoistkę i nieodpowiedzialną! A ona wcale nie ma nic wspólnego z tym!
Mamo, poprawię się, ja
Poprawisz się? Bogumiła podeszła do okna i spojrzała na szary deszczowy dzień. A jak naprawisz to, co teraz wiem o tobie? To, iż w trudnej chwili wolisz obarczyć mnie winą, by sam wyszło ci na sucho?
W mieszkaniu zawisła cisza.
Bogusiu cicho zawołał mąż co teraz zrobić?
Nie odwróciła się do niego.
Nie wiem, Marku. Nie wiem. Myślałam, iż poślubiłam człowieka, na którego mogę liczyć. A okazało się, iż mój mąż jest gotów podstawić mnie przy pierwszej okazji.
To nieprawda! Kocham cię!
Kochasz? w końcu odwróciła się. Człowiek, który kocha, nie zachowuje się tak. Kochający nie zmusza ukochanego do cierpienia dla własnego spokoju.
Halina wstała z krzesła i podeszła do synowej.
Bogusiu, przepraszam. Przepraszam, iż uwierzyłam w te kłamstwa, iż na ciebie krzyczałam. Byłam w błędzie.
Halino, postąpiłaś tak, jak każda matka. Broniłaś swojego dziecka. Nie mam do ciebie pretensji Bogumiła spojrzała na teściową, w jej oczach pojawiło się coś podobne do współczucia.
A do Marka?
Do Marka mam pretensje odpowiedziała. I są poważne.
Marek podskoczył i podbiegł do żony.
Bogusiu, powiedz, co mam zrobić? Jestem gotów na wszystko, byś mi wybaczyła!
Teraz jesteś gotów na wszystko odsunęła się od jego dotyku. Ale już raz skłamałeś i przerzuciłeś winę na mnie. To odsłania twoją prawdziwą naturę, Marku.
Zmieniam się!
Ludzie nie zmieniają się w jeden dzień. A tym bardziej nie zmieniają się ci, co potrafią tak podstępnie postępować.
Odeszła do kuchni, zostawiając męża i teściową na samym sobie. Za drzwiami słychać było przytłumione głosy. Halina nagabywała syna za zachowanie.
Bogumiła przechadzała się w myślach, rozważając kolejne kroki. Co zrobić dalej? Jak żyć z takim mężem?
Nie da się. Bez względu na to, jak bardzo Bogumiła się starała, nie mogła tego zapomnieć. Otworzyła w telefonie wyszukiwarkę i wpisała: Jak gwałtownie się rozwieść?. Decyzja zapadła.













