Cierpieć nie mogę nocnych telefonów. Normalni ludzie nie dzwonią tak późno, chyba iż stało się coś naprawdę wyjątkowego. Dlatego zawsze drżę na dźwięk nocnego dzwonka, spodziewając się złych wieści.
Właśnie zapadałam w sen, gdy melodyjka telefonu mojego męża rozdarła ciszę sypialni. Marek westchnął i sięgnął po komórkę.
– Nieznany numer – powiedział, rzucając mi przez ramię krótkie spojrzenie.
– Wycisz. Jak będzie ważne, oddzwonią rano – mruknęłam, zanurzając się głębiej w pościel.
Telefon jednak wciąż dzwonił. Westchnęłam i odgarnęłam kołdrę.
– No odpowiedz w końcu! – poprosiłam, wiedząc, iż i tak już nie zasnę.
Marek długo słuchał, po czym oświadczył, iż rano wyjeżdża.
– Co? – spytałam, zupełnie rozbudzona. – Gdzie się wybierasz?
– Krzysiek nie żyje. Zawał. Żona dzwoniła, prosiła, żebym przyjechał. Rano wezmę wolne i jadę. Eh, Krzysiu, Krzysiu… Czterdziestki choćby nie skończył… – Marek wstał i poszedł do kuchni.
Wczesnym rankiem odprowadziłam męża, pakując mu na drogę świeżą koszulę i maszynkę do golenia. Krzyśka znałam słabo, więc nie pojechałam z Markiem.
Siedziałam nad kawą, zastanawiając się, od czego zacząć dzień: od sprzątania czy prania zasłon? Dla kobiet, jak wiadomo, wolnych dni nie ma. Postanowiłam, iż gotować nie będę. Trzy dni bez gotowania mi nie zaszkodzą. W ostateczności usmażę jajecznicę. A na powrót męża przygotuję coś pysznego.
Ale moim planom nie było dane się spełnić. Ledwo zdążyłam się ogarnąć, gdy zadzwoniły drzwi. Pomyślałam, iż to sąsiadka po coś przyszła, i śmiało otworzyłam.
W progu stała moja teściowa, a za nią majaczył jej drugi mąż, Zbyszek.
– Widzę, iż nie jesteś zachwycona? Byliśmy w okolicy, pomyśleliśmy, iż wpadniemy. Ale jeżeli jesteś zajęta, to pewnie pójdziemy – mówiąc to, Maria Stanisławówna choćby nie drgnęła, wpatrując się we mnie uważnie.
Jakby kiedykolwiek wcześniej nas uprzedzała o wizycie.
– Ależ skąd, proszę wejść – powiedziałam, rozciągając usta w uśmiechu i wpuszczając ich do mieszkania.
– Tylko na chwilę, prawda, Zbyszku? – dodała Maria Stanisławówna, zrzucając z ramion lisią szubę. Zbyszek z wprawą złapał ją w powietrzu, nie dopuszczając do upadku.
– Nie rozbierajcie się, jeszcze dziś nie sprzątałam. Zawsze was witam z radością, Maria Stanisławówna. Świetnie wyglądacie – powiedziałem najuprzejmiej, jak umiałem.
– A Maćkuś gdzie, w pracy? Dzisiaj przecież wolne. Nie szanuje siebie. Tobie też by się przydała praca. Wtedy nie musiałby tyrać w weekendy. – W głosie teściowej brzmiało nie tyle wyrzut, ile otwarte oskarżenie o moje lenistwo.
– Pracuję, tylko w domu… – zaczęłam się tłumaczyć.
Mogłam krzyczeć na całe gardło – i tak by mnie nie usłyszała. Gdy tylko próbowałam wyjaśnić, iż teraz da się zarabiać przez internet, zapadała u niej nagła głuchota.
Teściowa obrzuciła pokój krytycznym spojrzeniem, dostrzegając kurz na szafce i koszulę Marka rzuconą na krześle. Zapomniałam ją wrzucić do pralki.
– Nowe zasłony kupiłaś? Ładne, ale poprzednie też były niczego. Żyjecie ponad stan, za dużo wydajecie. Nową kanapę też? A co się stało ze starą? – Nie czekając na odpowiedź, Maria Stanisławówna usiadła na sofie, testując jej wygodę. – Nie za jasna?
A mówią, iż z wiekiem pamięć się pogarsza. U mojej teściowej tylko się wyostrzyła. Trzeba przyznać, zapamiętała, jakie zasłony wisiały u nas kilka miesięcy temu!
Zostawiłam ją, by rozkoszowała się kanapą, a sama rzuciłam się do kuchni, przypominając sobie, co mam w lodówce. SamW końcu uśmiechnęłam się do siebie, bo choć teściowa potrafiła wyprowadzić mnie z równowagi, to przynajmniej dawała mi powód, by docenić spokój, gdy w końcu opuszczała nasz dom.