Kiedy mamy do czynienie z oszczędzaniem, a kiedy zaczyna się dziadowanie? Czyli kilka słów o zarządzaniu swoją szafą.

anulapl.blogspot.com 2 dni temu
Wielokrotnie pisałam o tym co zrobić z ubraniami / dodatkami, jeżeli zamierzamy się ich pozbyć (niebawem również będzie taki post w ramach odświeżenia tej wiedzy o kilka nowych rozwiązań). Jest to jeden z częstych problemów, ale myślę też, iż sporym problemem jest również ocenienie, które ubranie warto jeszcze znosić w ramach oszczędności (lub ratowania planety), a które nadaje się już do wyrzucenia. Nie będę dzisiaj pisać o ubraniach niepasujących do naszej aktualnej sylwetki, ale skupię się właśnie na tych idealnie pasujących.

1. W mojej szafie nie brakuje dodatków vintage, które bardzo ładnie wpisują się w obecne trendy (rękawiczki są mniej więcej z 2011 roku, szal został kupiony w 2010 roku).


Które ubranie warto znosić w ramach oszczędności, a które nadaje się już do wyrzucenia?
W przypadku selekcji takich ubrań, można posłużyć się oceną w oparciu o trzy poniższe kryteria:
  1. dziury w ubraniach (widoczne oczka, puszczony szef),
  2. zdeformowanie się ubrania (przekręcenie szyć, rozciągnięcie / wstąpienie się ubrania, zdeformowany fason),
  3. plamy (pod pachami, drobne przebarwienie ubrania, odbarwienie, poszarzenie, zażółcenie, zszarzenie koloru).
Wyznaczniki te dla niektórych z nas mogą być już nie do zaakceptowania i dyskwalifikują daną rzecz, ale nie zawsze. Zdarza się, iż dziury w ubraniach skrupulatnie zaszywamy (co też w moim odczuciu jest ok), plamy próbujemy wywabić lub farbujemy domowymi sposobami (zwłaszcza czarne ubrania), by odświeżyć ich kolor.
Zastanowić się należy, gdzie w tym wszystkim leży zdrowy rozsądek i kiedy mamy do czynienia z oszczędzaniem, a kiedy zaczyna się dziadowanie?

Muszę się Wam przyznać, iż zanim przeszłam na minimalizm, zaczęłam bardzo dbać o planetę i stwierdziłam, iż będę bardziej eko. Założyłam sobie, iż będę wszystkie moje ubrania nosić aż do przysłowiowego zdarcia. Cel szczytny, ale pojawia się problem zwłaszcza z naszymi ulubieńcami z szafy. Czasami mnie samej ciężko było ocenić czy to już nadszedł ten moment na pozbycie się danej rzeczy, czy jeszcze można ją uratować. Nie pomagał też fakt, iż kiedyś ubrania były po prostu bardziej trwalsze i trudniej było je znosić / zniszczyć. Ostatecznie doszło do sytuacji, iż chodziłam bardzo długo w moim ulubionym szarym płaszczu, nie patrząc na to, iż powoli zaczyna on robić się staromodnym ubraniem. Dodam tylko, iż jeżeli chodzi o staromodne ubranie mam tutaj na myśli taki vintage niemalże z innej epoki, pozbawiony już w dzisiejszym świecie smaku i wyczucia stylu.

2. jeżeli chodzi o te spodenki, to trafiły one do mnie mniej więcej w tym samym czasie, co prezentowane dzisiaj ubrania (2008 rok). Czy to, iż posiadam je do dzisiaj i aktualnie chodzę w nich w domu oznacza, iż jest to dziadowanie? To zależy. jeżeli znajdę nowszy fason, który będzie odpowiadał mi swym fasonem (przede wszystkim do ćwiczeń) w 100% to prawdopodobnie je wymienię. w tej chwili nie znalazły godnego zastępcy, więc jeszcze są (zwłaszcza, iż ćwiczę w domu i w sowim własnym domu chcę czuć się dobrze i komfortowo). Wspomnę tylko, iż spodenki mimo lat, nie są w ogóle zniszczone (nie licząc odpadających ozdób na pośladkach) i nie mają dziur, ale o ich vintage stylu świadczą właśnie te ozdoby - cykorie na tylnych kieszeniach (teoretycznie współczesny hit - Zara ma w swojej ofercie na ten rok takie spodnie, ale cykorie na moich spodenkach mają jednak przestarzały wzór i to odróżnia je od w tej chwili panującej mody).

Kiedy mówimy jeszcze o oszczędzaniu, a kiedy zaczyna się zwyczajne dziadowanie?
No właśnie, kiedy? Pisałam na blogu, iż rozpoczęłam porządkowanie ubrań (i nie tylko) latami, a nie kategoriami. Wyznaczyłam sobie wtedy graniczną datę sprzed pierwszej wyprowadzki z domu rodzinnego i przejrzałam wszystko co posiadam z lat dzieciństwa, nastoletniego okresu i wczesnych lat młodości. Ubrania, które z tamtego okresu były jeszcze przeze mnie mocno eksploatowane (i przez cały czas w dobrym stanie), wyleciały (wnioski z całego sprzątania tutaj) i nie miało dla mnie znaczenia to, iż są to aktualni ulubieńcy. Podejrzewam, iż gdybym zostawiła swój szary płaszcz w szafie, to pewnie nosiłabym go przez cały czas (chyba, iż w późniejszym czasie pomogłaby wizualizacja, o której wspominam w podsumowaniu). Zostawiłam tylko te ubrania, które mimo upływu lat, wpasowały się w aktualną modę lub były w neutralnych fasonach. Wszelkie poprawki i naprawy ubraniowe ciuchów z tego okresu, sobie odpuściłam, ponieważ uznałam, iż one były ze mną tak długo, iż już w zupełności wystarczy - w tej chwili jestem na innym etapie mojego życia i inaczej chcę wyglądać (niekoniecznie cały czas jak studentka Ania).
Poza tym, uważam, iż w ubraniach vintage (tych prawdziwych, nie obecnych dostępnych w sieciówkach, które są wzorowane na vintage) wygląda dobrze kilka osób. Przeważnie obroni się w tym młodość, a gdy jesteśmy coraz starsze, efekt traci na spektakularności i stajemy się trochę takimi niemodnymi paniami. Rozumiem również ideę niepodążania za modą, ale często jest tak, iż tak zwana "baza ubraniowa" z dekady, na dekadę ulega sporej zmianie. Dlatego w przypadku bazy ja kieruję się jeszcze jedną złotą zasadą, o której przeczytałam kiedyś na nieistniejącej już stronie poświęconej modzie (cogdziezaile.pl). Bazę ubraniową powinno wymieniać się mniej więcej co dziesięć lat i z takim podsumowaniem Was zostawiam. :)

1. Spódnica z tego wpisu jest ze mną do dzisiaj. Mimo, iż pochodzi sprzed dekady (a za klika lat będzie miała 20 lat!), trzy lata temu - gdy publikowałam ten wpis - i również w zeszłym roku (klik), sprawiała, iż nie czułam się w niej jakoś super staro. Dziś patrząc na obie stylówki i sam fason spódnicy, zastanawiam się, czy już nie nadszedł ten moment, by się z nią pożegnać. Wynika to z tego, iż moje dzisiejsze wyobrażenie o "bazie kapsułowej" w szafie wygląda trochę inaczej i raczej nie widzę już w niej spódniczek we wzór kraty.

Do następnego!

Idź do oryginalnego materiału