Katastrofalna teściowa: Konflikty, które doprowadziły do skrajności

twojacena.pl 16 godzin temu

„To nie jest matka, to katastrofa!” — kłótnie z teściową doprowadziły Kasię do ostateczności

Kasia stała przy kuchence, przewracając pierogi, gdy do kuchni wszedł jej mąż.

— Kasia, moja mama dziś dzwoniła — zaczął Marcin. — Mówi, iż nie pozwalasz jej widzieć się z wnukiem.

— Żaliła się? — zdziwiła się Kasia.

— No tak. Twierdzi, iż ciągle wymyślasz powody. Już miesiąc nie widziała Jasia — dodał.

Kasia nerwowo otarła ręce o fartuch.

— Marcin… Trudno mi to powiedzieć — zawahała się. — Twoja mama… powiedziała mi coś, co musisz usłyszeć.

Opowiedziała wszystko. Marcin zbladł i opadł na krzesło — nie spodziewał się tego.

Zaczęło się miesiąc temu. Tego dnia Helena, jego matka, jak zwykle przyszła bez zapowiedzi. Już w progu oceniła korytarz:

— Znowu bałagan! Zabawki porozrzucane! W takim brudzie nie można wychowywać dziecka!

Kasia wymusiła uśmiech, ale w środku wszystko się w niej ścisnęło. Jasio właśnie zasnął, a zabawki leżały tam, gdzie bawił się przed chwilą. Dla teściowej jednak był to pretekst, by wylać swoje niezadowolenie.

— Marcin! — podniosła głos Helena. — Jesteś mężczyzną, czy kim? Powinieneś żonie pokazywać, jak prowadzić dom!

— Mamo, wszystko w porządku — burknął, nie odrywając wzroku od telefonu.

— Dla ciebie w porządku? Dom jak po huraganie, a ty jakbyś był na wakacjach!

— Jasio po prostu jest ruchliwy — spokojnie wtrąciła Kasia, ale głos zdradzał napięcie.

— Ruchliwy! Trzeba za nim patrzeć, a nie pozwalać mu łazić po całym mieszkaniu!

I znów rozmowa zeszła na to, iż Marcin w dzieciństwie był pod stałą kontrolą. Idealne dziecko, wychowane pod lupą. Kasia milczała, ale z każdym słowem rosła w niej złość.

— Heleno — w końcu powiedziała. — Wychowuję syna po swojemu. Ma dwa lata. Poznaje świat.

— Poznaje? A potem siniaki, zadrapania, a ty tylko powtarzasz „poznaje”!

— To dzieci. Uczą się przez ruch, błędy, doświadczenie.

— Nie! To twoje niedbalstwo. A jeżeli zrobi sobie coś poważnego?

— Mamo… — wtrącił się Marcin, ale teściowa tylko się wściekła bardziej.

— jeżeli nie nauczysz się być prawdziwą matką, pomyślę, gdzie to zgłosić!

Następnego dnia znów przyszła — gwałtownie zapukała, jak zawsze.

— Czemu tak długo otwierasz? Już myślałam, iż cię nie ma! — błysnęła oczami.

— Byłam zajęta — spokojnie odparła Kasia.

— Znowu zabawki! Sprzątasz w ogóle?

— Oczywiście. Ale Jasio się bawi. To normalne.

— Normalne? A w dzieciństwie Marcin… — zaczęła teściowa.

— Tak, wiem. Był idealny. Ani pyłku, ani zadrapania. Tylko iż jajecznicy do dziś nie umie usmażyć!

— Co ty chcesz przez to powiedzieć?

— To, iż wychowałaś mężczyznę, który nie potrafi samodzielnie żyć.

— On pracuje, zarabia! A ty tylko siedzisz w domu!

— Jestem z dzieckiem. I chcę, żeby był samodzielny. A nie jak jego ojciec — dorosły, ale bezradny.

W tej chwili w pokoju rozległ się dźwięk tłuczonego szkła i płacz dziecka. Kasia podbiegła — na podłodze stał Jasio, z dłonią zakrwawioną od rozcięcia.

— Jezu… — Kasia wzięła go na ręce. — Wszystko w porządku, kochanie, wszystko dobrze!

— Widzisz! — warknęła Helena. — Mówiłam! Nie jesteś matką, tylko katastrofą! Zgłoszę to do opieki społecznej!

Kasia zastygła. To już nie było zwykłe obrażanie — to była groźba.

— Dobrze. Niech przyjdzie z inspektorem. A teraz — proszę wyjść — cicho powiedziała.

Od tamtego dnia Kasia się zmieniła. Nie zatrzaskiwała drzwi przed nosem — po prostu nie otwierała ich teściowej bez powodu. Zawsze znajdowała pretekst: kwarantanna, wizyta u lekarza, remont, dziecko chore…

Pewnego dnia Helena przyjechała bez zapowiedzi. Kasia wyjrzała przez szparę:

— Och, nie widziała pani mojej wiadomości? Przepraszam! Ale Jasiu ma osłabioną odporność, lekarz kazał nikogo nie wpuszczać.

— Ja nie jestem obca!

— Tak, ale… rozumie pani — zalecenie lekarza. Poczekajmy trochę i znów się zobaczymy!

Teściowa wyszła wściekła, nie mówiąc słowa.

Wieczorem Marcin podszedł do żony.

— Mama mówi, iż nie pozwalasz jej widzieć się z Jasiem. Dlaczego?

— Bo się boję. Groziła opieką społeczną.

— Przesadzasz.

— Jesteś pewien, iż się nie poskarży, jeżeli znów się wścieknie?

Zamilkł. Kasia wzięła go za rękę.

— To nasz syn. Jego bezpieczeństwo jest najważniejsze.

— Myślisz, iż mogłaby mu zaszkodzić?

— Nie widzi granic. Jej „troska” staje się niebezpieczna.

— Dobrze — uległ. — Nie będę już naciskał.

Kasia uśmiechnęła się z ulgą. Teściowa sama przekroczyła granicę — i teraz gra toczyła się według nowych zasad.

Idź do oryginalnego materiału