Kara za chciwość: Opowieść o podstępnym wodniku

twojacena.pl 3 tygodni temu

Drzwi skrzypnęły niemal natychmiast, ledwie nacisnął dzwonek. W progu stała starsza kobieta, około osiemdziesiątki, o bystrym, prześmiewczym spojrzeniu.

— Dzień dobry — powiedział uprzejmie.

— I wzajemnie, młody człowieku — odparła. — A czemu bez zapowiedzi? choćby nie zapytałam „kto tam”, nie boisz się, babci?

— Ja, chłopcze, już się w życiu wszystkiego najęłam — uśmiechnęła się staruszka. — Teraz będę sama straszyć ludzi. Wchodź, jesteś z opieki społecznej czy skąd?

— Działam dla firmy, która produkuje cudowne filtry do wody. Podłączysz — i z kranu leci woda jak ze źródła. Czysta, bez chemii. Jak za dawnych czasów, gdy można było pić prosto z rzeki.

— Patrzcie, sam wodnik do mnie przyszedł — zdziwiła się babcia. — To dobra rzecz. Wchodź.

Mężczyzna z przesadą wytarł buty o wycieraczkę.

— Można nie zdejmować? — spytał, patrząc na dywanik.

— Ostaw, niech będzie. Córka potem umyje podłogę, jeszcze młoda, nie tak jak ja — stara wiedźma.

— Co pani mówi, pełna wigoru, urodziwa, rumieńce na policzkach — od razu na potańcówkę — bąknął z udawanym uśmiechem. — A gdzie kuchnia? Pokazałbym produkt…

— Pochlebco — prychnęła babcia. — Dawno nie zaglądałam w lustra, więc uwierzę na słowo. Chodź, pokażę.

Gdy weszli do kuchni, mężczyzna rozejrzał się i nagle zapytał:

— Dlaczego pani się nie odbija? Wampirzyca?

— Nie, nie — zaśmiała się staruszka. — Po prostu córka powiesiła lustra za wysoko, a ja jestem niska. Nie dosięgnę, choćby skakać.

Zaczął montować filtr, coś dokręcał, pokazywał mętną wodę przed i krystalicznie czystą po. Babcia słuchała uważnie, kiwała głową.

— Kupię — oznajmiła nagle. — Ale najpierw napij się ze mną herbaty. Sama nie lubię. Pięć minut — nie dłużej. Mam świetny ziołowy.

Szybko zagotowała wodę, zaparzyła aromatyczną herbatę. W powietrzu rozniósł się zapach mięty i lipy.

— Rodzina jest? — spytała mimochodem. — Dzieci?

— Nie, sam na razie.

— I dobrze. Jeszcze za wcześnie. A herbata jak?

— Cudo, babciu. Gdzie pani taką bierze?

— Ja nie biorę. Przynoszą mi ją rusałki na urodziny.

Roześmiał się, myśląc, iż żartuje. ale niedługo uśmiech zniknął z jego twarzy.

— Powiedz, chłopcze, po co chodzisz po domach? Dla czystej wody? Nie wierzę.

Nagle zaczął mówić, jakby nie z własnej woli:

— Nie, oczywiście. Tanie filtry kupuję w sklepie, a sprzedaję za dwadzieścia razy więcej. Czasem coś dodam do wody, by lepiej smakowała. Ludzie dają się nabrać, a ja zarabiam.

— Właśnie o to chodzi — skinęła spokojnie staruszka. — A przecież ostrzegałam: herbata magiczna. Kto ją pije — nie może kłamać. Rusałki, mówisz? Tak. To one ją przygotowały. Za oszustwo — dostaniesz karę.

Chciał zaprotestować, ale już nie mógł — jego ciało zaczęło rozpływać się w lekką parę, która powoli opadła do miedzianej miski podstawionej przez babcię.

— Chciałeś być wodnikiem? Teraz nim zostaniesz. Nasz rzeczny dawno prosił o pomoc. Dziesięć lat odrobisz nad rzeką, potem zobaczymy.

Wzięła miskę i wylała wodę do zlewu.

— Aha, „dlaczego się nie odbijam, babciu?”. Bo mam już trzysta lat. A córka powiesiła lustra wysoko, żeby ludzie się nie bali.

Zaśmiała się sama do siebie.

— Pierwszy przyszedł zmieniać licznik — teraz kieruje pioruny podczas burzy. Powietrze to jego żywioł. A twój — woda. Poznacie się. Przy następnym deszczu.

Przeszła obok lustra, w którym nie odbiło się nic. Tylko cień przemknął po podłodze i rozpłynął się w ciszy starego mieszkania.

Idź do oryginalnego materiału