„Już zdecydowałeś za mnie?” — opowieść o niedoszłym ślubie

polregion.pl 3 dni temu

„Ty już za mnie zdecydowałeś?!” — historia jednego niezrealizowanego ślubu

Kasia siedziała przy stoliku w przytulnej restauracji w samym centrum Krakowa, czekając na swojego narzeczonego, Jakuba. Był jakoś spięty, co chwilę wyciągał telefon i nerwowo zerkał na ekran.

— Jakub, dziwnie się dzisiaj zachowujesz. Co się dzieje? — zapytała, starając się nie okazać niepokoju.

— Poczekaj chwilę, zaraz wszystko wyjaśnię. Czekamy tylko na rodziców… — odparł, machając ręką.

— Jakich rodziców?

— Moich. No i jeszcze kilka osób z nimi będzie. Nie przyszliśmy tu tylko na kolację — musimy coś omówić.

Kasia zesztywniała. Znała Jakuba od pół roku i nauczyła się rozpoznawać jego „ważne rozmowy” po tonie. Nigdy nie kończyły się dobrze.

Po dziesięciu minutach do ich stolika podeszli rodzice Jakuba — Zbigniew i Elżbieta, a za nimi dwie obce osoby.

— Poznajcie: to Marek i Agata — powiedział Jakub z szerokim uśmiechem. — Są zainteresowani twoim mieszkaniem. Chcą je wynająć na dłużej.

— Moim… mieszkaniem? — Kasia ledwo utrzymała widelec.

— No jasne. Mają poważne zamiary — są gotowi płacić 3 tysiące złotych miesięcznie. A my po ślubie wprowadzamy się do moich rodziców. Mają duży dom pod Warszawą, miejsca nie brakuje. Po co ma stać puste? Będzie przynosić dochód!

Kasia poczuła, jak lodowacieją jej palce. Jakub, nie zauważając jej reakcji, wyciągnął z teczki dokumenty.

— Proszę, już wszystko ustaliłem z bankiem. Przeniesiemy twój kredyt hipoteczny na nas oboje — rata będzie niższa. I lżej się spłaca.

— Ty… już wszystko załatwiłeś? — głos Kasi drżał. — choćby mnie nie pytając?

— No co ty, jak dziecko! — wtrąciła się Elżbieta. — Jakub dba o waszą przyszłość. Przecież już prawie jesteście rodziną!

Marek i Agata wymienili spojrzenia.

— Przepraszam, a mieszkanie jest na ciebie? — spytała Agata, zwracając się do Jakuba.

— Jeszcze nie, ale…

— W takim razie przepraszam, ale nie jesteśmy zainteresowani — powiedział Marek sucho. — Nie wiedzieliśmy, iż właścicielka choćby nie jest w temacie. Miłego wieczoru.

Wstali i wyszli, zostawiając za sobą niezręczną ciszę.

— No proszę — oburzyła się Elżbieta. — Tylko porządnych ludzi odstraszyć! I to wszystko przez twoją scenę, Kasia!

— Scenę? — Kasia powoli wstała. — To nie jest scena. To moje prawo — decydować, co zrobić z moim mieszkaniem.

— Ty na poważnie?! — Jakub zbladł. — Przecież wszystko już zaplanowaliśmy!

— Ty wszystko zaplanowałeś. Za nas oboje. Beze mnie. A ja nie zamierzam budować przyszłości z kimś, kto uważa to za normalne.

— Kasia, uspokój się…

— Nie. Ślubu nie będzie.

Wyszła z restauracji, nie oglądając się za siebie. I już nigdy nie odpowiedziała na żadną wiadomość.

A w domu, siedząc na parapecie z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach, pomyślała tylko:
„Lepiej sama — ale z szacunkiem do siebie, niż z kimś, kto tego nie rozumie.”

Idź do oryginalnego materiału