Już w siódmej klasie ostrzegała koleżanki, iż ten chłopak zostanie jej mężem.

twojacena.pl 1 godzina temu

Już w siódmej klasie ostrzegła koleżanki, iż ten chłopak zostanie jej mężem. Alina jeszcze w gimnazjum przepowiedziała swoim przyjaciółkom, iż Krzysiek to jej chłopak i kiedy nadejdzie czas, na pewno się pobiorą. Nikt nie śmiał się z nią sprzeczać.

Teraz dziewczyny wręcz bały się spojrzeć na Krzyśka, bo babcia Aliny uchodziła za wiedźmę. Mieszkała w swojej wsi, zajmując się mrocznymi praktykami, a Alina uczyła się czarnej magii w mieście, czasem odwiedzając staruszkę.

A Krzysiek? Krzysiek zupełnie nie zwracał uwagi na Alinę. Cały wolny czas spędzał na podwórku z Martą. Marta od dzieciństwa była niepełnosprawna i poruszała się na wózku.

Nie wiem dlaczego, ale to właśnie Marta zawładnęła sercem chłopaka. Może przez jej skromność, może dobroć, ale coś w niej go urzekło. Do tego była bystra i rozmowy z nią nigdy się nie nudziły. Krzysiek i Marta od lat spędzali razem każdą wolną chwilę.

Pewnego dnia Krzysiek wyszedł z domu i skierował się na podwórko, gdzie czekała Marta. Przeszkodziła mu Alina.

Cześć, Krzysiu.
Cześć odparł, próbując ją wyminąć.
Może pójdziemy na spacer po mieście? zapytała.
Dzisiaj ani mowy odrzekł. Wybacz.

Alina zacisnęła wargi, patrząc, jak Krzysiek podchodzi do Marty, wita się i zaczynają rozmawiać, śmiejąc się jak dawniej. Fala czarnego gniewu i zazdrości zalała jej serce. Płakała, gdy nikt nie widział.

Minął rok. Krzysiek woził Martę nad rzekę, do lasu, na łąki pełne rumianków. Każdą wolną chwilę spędzali razem.

Alina przeobraziła się w kruczowłosą piękność. Wszyscy chłopcy wpatrywali się w nią jak zahipnotyzowani, tak była olśniewająca. Ale Krzysiek wciąż widział tylko Martę. Teraz kochali się już naprawdę, nie tak dziecinnie jak kiedyś.

I oto pewnego dnia, gdy Krzysiek szedł do Marty, znów zastąpiła mu drogę Alina.

Cześć, Krzysiu. Znowu do swojej kaleki? Co w niej widzisz? Po co ci ona? Lepiej zabierz mnie. Tylko ze mną będziesz szczęśliwy. Wiesz przecież, iż kocham cię od szkoły.

Wiem odparł Krzysiek. Ale kocham Martę.
Czym jest lepsza ode mnie, ta kulawa kura?
Nie wiem. Ale iż jest lepsza to pewne.

Krzysiu, wiesz, iż nie musiałabym się starać, żebyś mnie pokochał. Moja babcia to najpotężniejsza czarownica. Ale nie chcę tego. Chcę, żebyś pokochał mnie sam. Co mam zrobić? Powiedz. Zrobię wszystko.

Krzysiek zatrzymał się i odwrócił.
Spraw, żeby Marta zaczęła chodzić. Wtedy cię poślubię rzucił twardo.

Od tamtej pory Alina spędzała każdą wolną chwilę z Martą. Wychodziła do niej o świcie, wracała nocą. Krzysiek niemal nie miał już czasu w spotkania. A Marta nie protestowała. Robiła wszystko, co kazała Alina. Piła zioła, smarowała nogi maściami, męczyła się ćwiczeniami.

Krzysiek, obserwując to, zrozumiał, jak bardzo Alina go kocha, skoro dla niego to wszystko znosi.

Minęły cztery miesiące.

Pewnego wieczoru Krzysiek jak zwykle poszedł na podwórko, gdzie Alina zajmowała się Martą. Zauważył, iż niemal całe osiedle wyszło na balkony, wpatrując się w…

Alina, trzymając Martę za ręce, prowadziła ją coraz dalej od wózka. Tego dnia obie były najszczęśliwszymi dziewczynami na świecie. Zmęczone, ale szczęśliwe, usiadły na ławce. Krzysiek podszedł do nich, oszołomiony.

Krzysiu, mogę cię o coś zapytać? odezwała się Alina, odsuwając się od Marty.
Krzysiek zbliżył się do niej.
Już czas? spuścił wzrok.
Jaki czas?
Na ślub szepnął.
Nie, Krzysiu zaśmiała się cicho. Chciałam przeprosić za moją natrę

Idź do oryginalnego materiału