Języki elastyczne

kulturaupodstaw.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: fot. archiwum Fundacji Jak Malowana


Barbara Kowalewska: Biennale Tkaniny Artystycznej w Poznaniu (BTA) ma już swoją tradycję. Przypomnijmy, iż pierwsza edycja zorganizowana została w 2017 roku w ramach działalności Fundacji Jak Malowana. Do czego została powołana?

Anna Maria Brandys: Fundacja zrodziła się z przyjaźni i pasji, a powstała w celu szeroko pojętej promocji sztuki, również poprzez działania animatorskie i warsztatowe. Prowadzimy bowiem równolegle kilka projektów – w Poznaniu i Wrocławiu. W założonym przez nas wraz z biblioteką Domu Bajek prowadzimy promocję czytelnictwa dla osób niedorosłych.

Tania Bakum „Zanim skończy się świat, umyję jeszcze okna”

Staramy się pokazywać, iż książka to zaprzeczenie nudy, frajda w czystej postaci. W Galerii Jak pokazujemy szeroko rozumianą sztukę współczesną i realizujemy projekty animacyjne. Organizowane cyklicznie biennale zajmuje nasze myśli i czas w sposób niezwykle intensywny.

Sam pomysł na BTA zrodził się świeżo po studiach. Wraz z kuratorką główną wydarzenia Karoliną Grzeszczuk studiowałyśmy na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu, m.in. w pracowniach prof. Anny Goebel i prof. Andrzeja Banachowicza. Działo się to jeszcze w czasach, gdy tkanina artystyczna nie była w mainstreamie, a zajmowanie się nią „trąciło myszką”. Postanowiłyśmy zmienić tę narrację, którą uważałyśmy za krzywdzącą. Zamarzyłyśmy sobie taką imprezę, która umożliwiłaby tę zmianę, a następnie – wykorzystując nasze umiejętności zdobyte przy organizacji innych wydarzeń kulturalnych i edukacyjnych – zaczęłyśmy to marzenie realizować.

BK: Jest pani kuratorką wystawy pokonkursowej, organizowanej w ramach Biennale. Tegoroczny temat to „Podróż do niewidzialności”. Kuratorka Biennale Karolina Grzeszczuk wyraziła się, iż to „sprzeciw przeciw niewidzialności zarówno tkaniny jako medium, jak i twórczyń, kuratorek czy animatorek kultury”. Dlaczego podkreślacie tutaj formę żeńską? Na wystawie oraz w zespole organizacyjnym są także mężczyźni. Czy pozycja kobiet w świecie sztuki wciąż jest mniej znacząca?

AMB: Życzę moim koleżankom, żeby tak nie odczuwały, to znaczy, aby nie miały takich doświadczeń jak moje własne i najbliższych mi kobiet, które dowodzą, iż w kwestii równouprawnienia mamy w naszym kraju jeszcze sporo do zrobienia. W środowisku artystycznym pewne rzeczy dzieją się szybciej. Na przykład na naszym uniwersytecie formy żeńskie lub te niewskazujące na płeć są czymś powszednim. Posługiwanie się terminem osoby artystyczne, szerszym niż artystki i artyści, jest normą.

Marta Chudy „Home, sweet home”

Sytuacje macierzyńskie, które mam za sobą, rewidują jednak obraz równości płci. Przykre jest także to, iż praca mężczyzn w szkole czy na uczelni jest bardziej poważana, a nauczycielki zlewają się w jedną masę, ginie ich indywidualność. Z edukacją jest jak z tkaniną – każdy pojedynczy fragment w splocie ma znaczenie. To przecież te pojedyncze osoby, dźwigające trud na swoich barkach, próbują zmieniać na lepsze życie dzieci.

Przywołam tu jeszcze w uproszczeniu historyczny kontekst tkaniny. Jest ona, a na pewno była, utożsamiana ze sztuką (dla) kobiet, które gdzieś pomiędzy opieką nad rodziną i troską o dom mogły zająć czymś ręce i głowę. Prawdziwi, czyli męscy, artyści robili zaś wielką sztukę o wielkich sprawach, wojnach, polityce… Ukonstytuowane jako te nie tylko ważne, ale i „piękne” dziedziny (malarstwo, rzeźba, grafika) zdominowane były przez mężczyzn. Tymczasem wszelkie sztuki użytkowe, uznawane za mniej wartościowe, przypisywano kobietom. Od tych reguł były wyjątki, ale dopiero dziś, gdy zmienia się perspektywa patrzenia na wiele spraw, możemy lepiej przyglądać się postaciom z przeszłości, wyłamującym się ze schematów przypisanych im przez tradycyjny, czyli patriarchalny podział ról społecznych. W tej kwestii potrzebna jest edukacja.

BK: W konkursie zdecydowałyście panie o otwartej formule naboru. Co i kogo chcieliście „wyciągnąć” z niewidzialności?

AMB: Sztuka jest materią ogólnodostępną, chociaż edukacja w tym zakresie kuleje, a środowisko zawodowych artystów jest hermetyczne. W moim odczuciu odbiorców sztuki jest niewielu, a gdy w wyszukiwarce internetowej wrzucimy słowo „galeria”, często wiąże się je ze słowem „handlowa”, a nie ze słowem „sztuki”.

Julia Gmerek „Siła robocza”

Nasze działania animatorskie są właśnie próbą przygotowywania kolejnych pokoleń odbiorców sztuki. Wystawy główne BTA z lat ubiegłych pokazywały prace nie tylko profesjonalnych osób artystycznych, ale równolegle na przykład młodzieży uczącej się na poziomie szkoły średniej. Założyłyśmy z Karoliną, iż to, jaką drogę ma za sobą twórca dzieła, nie rzutuje na odbiór samej realizacji. Najważniejsze jest dzieło i to, co i jak zostaje w nim przekazane. W open call nie stawialiśmy także ograniczeń związanych z zawodem, bo chciałyśmy sprzeciwić się formule konkursów, w których istnieje regulaminowy wymóg bycia dyplomowanym twórcą/twórczynią.

W ubiegłym roku jedną z wyróżnionych osób była Agnieszka Adam, z zawodu radczyni prawna, której praca wyrażała sprzeciw wobec kryzysu uchodźczego. Próbujemy stworzyć wydarzenie, w którym język sztuki jest językiem każdej i każdego. Robimy to także na organizowanych przez nas w fundacji warsztatach (nie tylko tych towarzyszących BTA), z których mogą korzystać dzieci, młodzież, osoby seniorskie czy osoby z niepełnosprawnościami.

BK: Z drugiej strony czasami bycie w cieniu jest odczuwane jako bezpieczniejsze. W swoim tekście kuratorskim cytuje pani swoją córkę: „Aaa, niewidzialność jest wtedy, gdy można się schować, a wtedy jest raczej dobrze”. Niewidzialność bywa schronieniem, a wyjście z niej nie jest zawsze łatwe. W jakich przypadkach to się dzieje?

AMB: Z mojego doświadczenia choćby bycie w roli kuratorki jest dużo trudniejsze niż pozostanie na zapleczu organizacyjnym.

Magdalena Gołaszewska „Kolumna”

Wydaje mi się, iż w życiu identyfikacja z grupą bywa ważna, formująca. Ale nie da się wszystkich ujednolicić, więc wszelkie różnice – kolor skóry czy inne zachowania – siłą rzeczy sprawiają, iż pozostajemy „widoczni”. Dzięki odpowiedniej edukacji możemy sprawić, by mimo różnic budować wspólnotowość. Jednocześnie mamy świadomość, iż między czernią a bielą jest wiele odcieni, na różne zagadnienia patrzymy z różnych pozycji, więc staramy się pokazywać, iż niewidzialność wcale nie musi być wadą – zależy to oczywiście od sposobu, w jaki wyrażają ten aspekt osoby artystyczne.

W tekście zapraszającym do udziału w wystawie pisałam, że: „Niewidzialność sama w sobie może być zarówno wadą, jak i zaletą, to od perspektywy patrzenia zależy sposób interpretacji. Podróż do niej może dawać schronienie – wtopienie się w tłum jest najczęściej dla osoby z doświadczeniem uchodźczym czymś niezwykle pożądanym”.

BK: W jakim kierunku podążała wyobraźnia osób nadsyłających prace na konkurs? Jakie pojawiały się tematy?

AMB: Osoby artystyczne po raz piąty pokazały nam, iż to dzięki ich zaangażowaniu możemy zrealizować wystawę sztuki współczesnej poruszającą bardzo wiele zagadnień. Liczne były realizacje odwołujące się do problemu pamięci i niepamięci.

Kamil Kiewel „Kołczuga antyinflacyjna”

Przykładem może być niewielki formalnie obiekt Zuzanny Bandosz z cyklu „Buty dla mojej prababci”, inspirowany zwrotem ku chłopskim korzeniom – pamięć o naszym pozamiejskim pochodzeniu przestaje być powodem kpin czy wstydu. Paulina Buźniak również bada więzi rodzinne i ślady bliskich w naszej świadomości, ale zupełnie inaczej. Podobnie jak Danuta Owczarek czy Marta Chudy, które w różny sposób wyrażają temat relacji i więzi. Są prace, które przypominają o tym, co niewygodne, co powszednieje – jak wojna w Ukrainie, przedstawiona w pracy Tani Bakum „Zanim skończy się świat, umyję jeszcze okna”. Jednym z ciekawszych wątków jest dla mnie ten związany z niewidzialnością istot pozaludzkich, zwrócenie uwagi na ich prawo do szacunku.

Dotyczy to m.in. prac Małgorzaty Mycek czy Antoniny Zielińskiej. Pojawiły się też nawiązania do niewidzialnej pracy – nie tylko tej opiekuńczej (Konstancja Żynel, Katarzyna Witek, Magdalena Gołaszewska, Julia Gmerek, Aleksandra Stasik), a także do widzialności lub niewidzialności zdeterminowanej statusem materialnym (Kamil Kiewel), wątki ekologiczne (chociażby Konrad Juściński, Anka Rynarzewska czy Patryk Grochowicki), a także wiele historii o cielesności (np. u Pauliny Poczęty, Łukasza Wojtanowskiego, Anny Myszkowiak czy Katarzyny Sporn). To, iż wiele prac dotyczy przeżywania ciała, nie dziwi, bo tkanina jako medium jest materią bliską nam od niemowlęctwa, więc niejako „oswojoną”, stwarzającą warunki do wypowiedzi na temat cielesności i intymności.

BK: Zaskakująca jest różnorodność stosowanych materiałów: od faktycznych tkanin, przez koronki, drewno, suszone torebki po zużytej herbacie, po metal, a choćby buty. Termin „tkanina” w odniesieniu do prac proponowanych przez dzisiejszych artystów jest umowny. Żeby użyć metafory bliskiej tkaninie: sztuka ta „wywinęła się” niejako definicji. To podjęty temat i jego artystyczna ekspresja wydają się decydować o użytych materiałach, a nie odwrotnie. Jakie kryteria decydują dzisiaj, iż coś jest lub nie jest tkaniną artystyczną?

AMB: Być może termin bardziej adekwatny, bo szerszy, to sztuka włókna.

Małgorzata Mycek „Dolina śmierci”

Tkanina jest wszędzie (taki był zresztą temat pierwszej edycji BTA) – we wszystkich mediach sztuki. Trudno więc zrozumieć dokładnie mechanizmy, dlaczego została zmarginalizowana. Tak samo jak trudno mi zrozumieć dyskryminację, przemoc, niesprawiedliwości systemowe… To się jednak dzieje. Może tkaninę wypchnięto poza nawias, bo ma w sobie pierwiastek równości – w końcu nosimy ubrania i jest ona na różne sposoby obecna w naszych domach.

Może stało się to przez jej zbytnią bliskość z rzemiosłem, pracochłonność, wymagania technologiczne? Szalenie interesujące są różne formy przeplotów, zetknięć, zderzeń – zwracają naszą uwagę na to, co nietuzinkowe. Świetnym przykładem jest praca Bereniki Pyzy, która fotografuje obiekty z pogranicza. Dla niektórych będą to tylko śmieci, dla innych niesamowite, wyrafinowane rzeźby. Więc faktycznie termin „tkanina” umyka pierwotnej definicji i to jest najbardziej interesujące – iż nie musimy się ograniczać, bo tkaniną może być wszystko.

BK: Czego możemy się spodziewać na wystawie prac wyselekcjonowanych przez komisję konkursową?

AMB: W komisji znalazły się – oprócz mnie i Karoliny Grzeszczuk – takie osoby jak dr Natalia Czarcińska, prof. Andrzej Banachowicz, dr Dorota Tarnowska-Urbanik (wszyscy jesteśmy związani zawodowo z Uniwersytetem Artystycznym w Poznaniu) oraz Paulina Sołtyszewska z Akademii Sztuk Pięknych z Łodzi, laureatka III edycji Biennale.

Katarzyna Witek „Oświadczenie”

Zgłoszeń było ponad sześćset, a wybór finałowych trzydziestu prac – bo tylko tyle zmieści się w przestrzeni Słodowni 1+ w Starym Browarze – był bardzo trudny, ale mamy nadzieję, iż każda z osób odbiorczych znajdzie coś interesującego dla siebie. Laureatów wybranych przez jury poznamy dopiero na wernisażu, będą także wyróżnienia honorowe oraz nagrody Rektora UAP-u i Wydziału Kultury Urzędu Miasta Poznania.

Jury wybrało prace zarówno te nawiązujące do codzienności – pranie, buty, jak i te dotyczące szerszych zjawisk, jak ekologia, wojna, kryzys psychiczny, pamięć, kolektywność. Pojawiają się przeróżne techniki: papier czerpany, kolczuga z monet, instalacje z nasion i roślin, patchwork, żakard, haft, koronka, ale też nawiązania do ceramiki, fotografii czy książka artystyczna. Po tym bogatym spektrum technik widać, jak szeroko można rozumieć tkaninę, adekwatnie każdą realizację można by opatrzyć metką „technika własna”. Czujemy tylko żal, iż nie wszystkie interesujące prace mogły znaleźć się na wystawie – z racji ograniczenia przestrzennego czy finansowego – chociaż na to zasługiwały.

BK: Wśród wydarzeń organizowanych w ramach V Biennale będą także interesujące wystawy towarzyszące. Jakie?

AMB: W Galerii Curator’s Lab wyeksponowana zostanie „Spoglądanie”. Mała Forma Tekstylna. To prace kameralne, poświęcone patrzeniu, gdzie istotny jest detal. Pamiętajmy, iż małe nie znaczy gorsze, to nie rozmiar decyduje o wielkości sztuki.

Konstancja Żynel „A ja żyję, szyję i bolą mnie ręce”

W Galerii Jak obejrzeć będzie można „Ciało roju” Kamili Kobierzyńskiej, fotografki i artystki intermedialnej. Będzie to ekspozycja o zbiorowym ciele i delikatności pamięci, podkreślająca aspekt wspólnotowy.

W Galerii Nowa Scena UAP otwarta zostanie wystawa „Droga i Drogi” Moniki Shaded i Marcina Lorenca poświęcona podróżom i więziom międzyludzkim.

Wreszcie w Galerii Szewska 16 znajdzie się „Skład bławatny” – to eksperyment formalny, będący refleksją nad tkaniną w malarstwie – tkanina jest podłożem dla malarki/malarza, a w tym wydaniu artystki czynią tę materialność malarstwa czymś wyjątkowo ważnym. To będzie wystawa silnie kolorystyczna.

Będą także warsztaty i oprowadzania kuratorskie wychodzące naprzeciw potrzebom różnych grup odbiorczych. Zapraszamy i zachęcamy więc nie tylko do uczestnictwa w tym święcie tkaniny i na dosłowne otulenie się jej miękkością podczas spotkań warsztatowych, ale także do refleksji i dialogu. Biennale ma największą wartość, gdy możemy uczestniczyć w nim wspólnie.

Anna Maria Brandys – doktora sztuki, aktywistka artystyczna, edukatorka. Od 2020 roku pracuje na Uniwersytecie Artystycznym im. M. Abakanowicz w Poznaniu, na Wydziale Edukacji Artystycznej i Kuratorstwa, jest adiunktką w I Pracowni Rysunku prof. Joanny Imielskiej. Prezeska Fundacji Jak Malowana, współtwórczyni Domu Bajek i Biennale Tkaniny Artystycznej. Od wielu lat zaangażowana w działalność edukacyjną i animacyjną. Obszar jej artystycznych poszukiwań jest zmienny, ale oscyluje między szeroko rozumianą sztuką włókna a projektami o charakterze prospołecznym. Uczestniczyła w wielu wystawach w kraju i za granicą.

Idź do oryginalnego materiału