Zagubiona miłość

twojacena.pl 4 godzin temu

Gdziekolwiek pojawiła się Ninia, od razu przyciągała uwagę. Ubierała się w taki sposób, iż cały personel sklepu, w którym ta trzydziestoletnia, rudowłosa, pulchna kobieta pracowała jako kasjerka, cichutko pękał ze śmiechu. Do tego uwielbiała słodycze. Przed kasą zawsze leżał woreczek z cukierkami.

Jej zamiłowanie do biżuterii i jaskrawych ubrań wyraźnie przysłaniało zdrowy rozsądek. Klienci często zamierali w bezruchu, patrząc na damę z wysoką, mocno utapirowaną rudą fryzurą, ozdobioną kokardkami, błyszczącymi spinkami i wstążeczkami. Ninia zawsze nosiła niewiarygodnie krzykliwe bluzki (skąd tylko takie znajdowała!), szale i pierścionki na każdym palcu. Jak to mówią: *Karnawał trwa cały rok!*

Ale jej największą zaletą była niezdolność do obrażania się. Nieważne, jak bardzo ją wyśmiewano, jak namawiano, by ubierała się normalniej i nie podjadała słodyczy cały dzień tylko machała ręką obwieszoną pierścieniami, śmiała się beztrosko i wkładała do ust kolejnego cukierka.

Pracowała jednak znakomicie. Sprawnie, uprzejmie, z uśmiechem i miłym słowem. Klient wychodził uszczęśliwiony, rozgrzany szerokim, białym uśmiechem Nini, jej życzeniami zdrowia i miłości. Przy kolejnej wizycie szedł już prosto do jej kasy, gdzie w całej okazałości błyszczała rudowłosa, radosna kasjerka.

Ani jednej skargi, ani jednego uwagi tylko podziękowania od klientów.

Ninię chwalono za świetną pracę, ale odmawiała zmiany stylu i zdjęcia błyskotek. Trzeba było tolerować jej dziwactwa.

Nikt nie wiedział, iż w głębi duszy Ninia nosiła strach, a w torebce paralizator.

Pięć lat temu, późnym wieczorem, napadła na nią banda nastolatków. Pobili ją, zabrali telefon, pieniądze i biżuterię. Pamiętała, jak w deszczu, ocierając krew i łzy, czołgała się do domu. Tamtego wieczoru było jej tak strasznie, tak boleśnie

Od tamtej pory nosiła przy sobie paralizator.

Nikomu nie mówiąc o tym, co się stało, Ninia ukrywała swój lęk pod maską wesołkowatości i codziennej świąteczności strojów. Bała się młodych chłopaków i ciemności. Ale nikt o tym nie wiedział wszyscy uważali ją tylko za ekscentryczną wariatkę.

Aż pewnego dnia stało się coś, co zmieniło wszystko.

Wolny dzień. Postanowiła przespacerować się po mieście, poszukać nowych ubrań. Co jeszcze robić samotnej, niezależnej kobiecie? Sprawiać sobie przyjemności.

Jechała autobusem, zatopiona w marzeniach o zakupach. choćby nie zauważyła trzech młodych chłopaków, którzy weszli na jednym z przystanków.

Gdy autobus przejeżdżał przez opustoszały park, nagle zerwali się z miejsc:

Siedzieć, kurwy! Ani drgnąć! Portfele, telefony, błyskotki tu i teraz! Bez żadnych numerów! Wypadli z nożami w stronę pasażerów. Jeden przyłożył ostrze do gardła kierowcy, a dwóch innych zaczęło zbierać łup.

Przerażeni pasażerowie posłusznie oddawali swoje rzeczy.

Ninia zrozumiała, co się dzieje, i ogarnął ją znajomy, lepki strach. Kurczowo ścisnęła torebkę, próbując opanować drżenie. W głowie kręciła się myśl:

Znowu mnie okradają Dlaczego ja? Dlaczego? Boże, pomóż!

Przypomniał jej się tamten mokry, ciemny wieczór, uderzenia w twarz i ciało, wulgaryzmy, bezradność Przypomniała sobie upokorzenie, strach i wściekła się.

Wściekła się na siebie, na milczących pasażerów, którzy jak barany oddają swoje rzeczy małym bandziorom.

W trudnych chwilach Ninia zawsze sięgała po cukierki. Kilka słodkości i rozwiązanie przychodziło samo.

Teraz też sięgnęła do torebki, ale zamiast cukierka, jej palce natrafiły na zimny korpus paralizatora.

Później sama dziwiła się swojej reakcji.

Ścisnęła urządzenie, włączyła je, a gdy bandyta podszedł do niej, gwałtownie wyrwała rękę z torebki i przycisnęła paralizator do jego brzucha prosto w splot słoneczny, tuż pod głupim nadrukiem na koszulce.

Chłopak zawył, zwalił się na podłogę i zastygł. Nikt nie zrozumiał, co się stało. Ninia schowała rękę z paralizatorem, znów przybierając przerażoną minę. Tylko sąsiad lekko zakaszlał, by nie zdradzić, jak bardzo cieszy go ten obrót sprawy. Drugi bandyta podbiegł do kolegi, schylił się nad nim i dostał porażeniem w szyję.

Kierowca okazał się bystry. Gwałtownie zahamował, obezwładnił trzeciego, zdezorientowanego napastnika. A pasażerowie rzucili się, by pomóc związać oszołomionych chłopaków.

…Policja, która przyjechała na miejsce, nie mogła uwierzyć, iż groźnych przestępców zatrzymała pulchna kobieta w kwiecistej bluzce i śmiesznych kokardkach we włosach.

W pracy Ninia nie wspomniała ani słowem o swoim wyczynie. Tylko nagle zauważyła, iż z jej duszy zniknął ten lepki strach, który trzymał ją w szponach od lat. Po raz pierwszy od dawna spokojnie szła ciemną ulicą do domu.

Ninię odznaczono za zatrzymanie niebezpiecznych przestępców, co było kompletnym zaskoczeniem dla współpracowników.

Kapitan policji, który wręczał jej dyplom, długo i czule trzymał jej dłoń, patrząc w niebieskie, zamglone oczy zmieszanej bohaterki. I co interesujące wcale nie dziwiły go ani pierścionki na jej palcach, ani krzykliwa bluzka Widział po prostu KOBIETĘ.

Idź do oryginalnego materiału