Jeszcze raz nazwiesz mój obiad śmieciami – będziesz jadła na dworze!” – warknęła Janina do teściowej

newsempire24.com 5 dni temu

Jeszcze raz nazwiesz moją kolację pomyjami, to będziesz jadła na ulicy! powiedziała Joanna do swojej teściowej.

Spojrzała na zegarek wpół do siódmej. Szymon miał wrócić z pracy za pół godziny, a Lidia Pawłówna już siedziała w salonie, przewracając strony kolorowego czasopisma i od czasu do czasu rzucając niechętne spojrzenia w stronę kuchni. Jesienne zmierzchy opadały nad miastem, a w mieszkaniu robiło się coraz chłodniej.

Joanna włączyła palnik i postawiła na nim patelnię. Tego dnia przygotowywała kotlety z kurczaka z kaszą gryczaną i sałatkę ze świeżych warzyw nic wykwintnego, ale pożywnego i smacznego. Przez pięć lat małżeństwa nauczyła się gotować gwałtownie i syto, zwłaszcza iż po pracy w salonie piękności nie miała czasu w kulinarne arcydzieła.

Znowu coś smażysz doleciało z salonu. Całe mieszkanie śmierdzi.

Joanna cicho przewracała kotlety. Lidia Pawłówna wprowadziła się do nich pół roku temu, po sprzedaży swojego jednopokojowego mieszkania na obrzeżach. Oficjalnie by pomóc z kredytem, ale w rzeczywistości teściowa nie dołożyła ani złotówki, a pieniądze wydała na wyjazd do sanatorium i nowe meble do swojego pokoju.

W zamku zaskrzypiały klucze, i do przedpokoju wszedł Szymon. Pracował jako inżynier w fabryce, wracał zawsze zmęczony, ale w dobrym humorze.

Witaj, kochanie Szymon pocałował Joannę w policzek. Jak leci? Pachnie przepysznie.

Kolacja prawie gotowa uśmiechnęła się do męża. Idź się umyj, zaraz nakryję.

Szymon poszedł do łazienki, a Lidia Pawłówna pojawiła się w kuchni. Teściowa była kobietą postawną, z krótką frykurką i nawykiem mówienia tego, co myśli, nie zważając na uczucia innych.

Szymon powinien jeść porządnie, a nie te niedorzeczności pokręciła głową, patrząc na patelnię. Mężczyzna ciężko pracuje, a ty karmisz go jakimiś resztkami.

Joanna rozłożyła talerze na stole. Serwetki, sztućce, chleb. Wszystko jak co dzień. Przez pół roku wspólnego życia z teściową takich komentarzy nazbierało się aż nadto, by nauczyć się je ignorować.

Mamo, co ty mówisz Szymon wyszedł z łazienki i usiadł przy stole. Joanna świetnie gotuje.

To ty tak myślisz, bo nie wiesz, jak powinna gotować prawdziwa gospodyni Lidia Pawłówna zajęła swoje miejsce. Moja teściowa, niech spoczywa w pokoju, potrafiła nakarmić dziesięć osób jednym rosołem. A ta

Joanna podała kotlety z kaszą. Szymon wziął widelec i spróbował.

Bardzo smaczne, dziękuję.

Lidia Pawłówna skrupulatnie obejrzała swoją porcję, odkroiła mały kawałek kotleta, przeżuła i skrzywiła się.

Jakie pomyje ty gotujesz!

Słowa zawisły w powietrzu. Joanna zastygła z salaterką w rękach, wpatrując się w teściową. Brwi się zsunęły, oczy zwęziły. Lidia Pawłówna dalej żuła, ignorując reakcję synowej.

Szymon odłożył widelec i spojrzał zdezorientowany to na żonę, to na matkę. W mieszkaniu zrobiło się tak cicho, iż słychać było tykanie zegara na ścianie.

Joanna powoli postawiła salaterkę na stole. Wstała, zebrała swój talerz i talerz męża, choćby nie tknąwszy jedzenia. Zaniosła je do zlewu i postawiła w zmywarce. Potem wróciła po salaterkę i chleb.

Joanno, co ty robisz? Szymon próbował zatrzymać żonę. Jeszcze nie jadłem.

Zjesz jutro Joanna kontynuowała sprzątanie ze stołu. Kuchnia zamknięta.

Lidia Pawłówna uniosła brwi i uśmiechnęła się:

Co za dzieciństwo! Robić teatr przez jedno słowo.

Joanna odwróciła się do teściowej. Głos brzmiał spokojnie, ale czuć w nim było stal:

Jeszcze raz nazwiesz moją kolację pomyjami, to będziesz jadła na ulicy.

Daj już spokój machnęła ręką Lidia Pawłówna. Czego się czepiasz?

Joanna nie odpowiedziała więcej. W milczeniu domyła naczynia, wytrzęsła ręce w ręcznik i poszła do sypialni. Szymon został przy pustym stole, a Lidia Pawłówna dopijała herbatę, mamrocząc coś o rozwydrzonej młodzieży.

W sypialni Joanna usiadła na łóżku i spojrzała przez okno. Na zewnątrz płonęły latarnie, mżył jesienny deszcz. Pięć lat temu, wychodząc za Szymona, wyobrażała sobie zupełnie inne życie. Wtedy Lidia Pawłówna wydawała się zwyczajną teściową trochę szorstką, ale nie złośliwą. Szymon był czuły, opiekuńczy, i Joanna myślała, iż z czasem relacje z jego matką się ułożą.

Ale pół roku wspólnego życia pokazało prawdziwe oblicze Lidii Pawłówny. Krytyka stała się codziennością. Joanna źle gotuje, sprząta nie tak, ubiera się wyzywająco, pracuje nie tam, gdzie trzeba. Szymon próbował łagodzić konflikty, ale zawsze stawał po stronie matki, gdy dochodziło do otwartej sprzeczki.

Joanno Szymon zajrzał do sypialni. Nie gniewaj się na mamę. Wiesz, jaka ona jest bezpośrednia. Ale w głębi serca dobra.

Dobra? Joanna odwróciła się do męża. Szymonie, twoja matka nie powiedziała ani jednego dobrego słowa przez pół roku. Ani razu nie pochwaliła, nie podziękowała. Tylko krytyka i obrażanie.

Ona przywykła mówić prawdę w oczy. Nie każdy to potrafi docenić.

Nazwać moje jedzenie pomyjami to prawda w oczy?

Szymon usiadł obok żony na łóżku:

Słuchaj, może spróbujesz gotować coś innego? Mama lubi tradycyjne dania barszcz, ziemniaki z mięsem

Joanna uważnie spojrzała na męża. On szczerze nie rozumiał, o co chodzi. Dla Szymona matka była nieomylnym autorytetem, a żona osobą, która ma się dostosować do rodzinnych tradycji.

Gotuję to, co umiem i co nam smakuje. jeżeli twojej matce nie pasuje niech gotuje sobie sama.

Mama już nie młoda, ciężko jej

Szymonie Joanna wstała z łóżka. Twojej matce jest pięćdziesiąt osiem lat. Jest zdrowa, sprawna i w pełni zdolna sama sobie ugotować. Ale woli siedzieć w fotelu i krytykować mnie.

Nie mów tak o mamie.

A jak

Idź do oryginalnego materiału