Jesteś Alicją: Twoje życie to film

newskey24.com 1 dzień temu

Dzisiaj znowu czuję, jakbym żyła w filmie.

Mama, Anna, przez ponad godzinę woziła mnie po wieczornym Wrocławiu. Wstąpiłyśmy do kilku sklepów – nie po to, by coś kupić, ale by poczuć się jak zwykła rodzina. Kupiłyśmy tylko lody i sok. Potem usiadłyśmy na ławce pod blokiem, gdzie kwitła czereśnia. Uwielbiałam te spacery i nigdy nie chciałam wracać do domu – wydawało mi się, iż tu, pod otwartym niebem, jestem trochę bliżej wolności.

Nagle pod blok podjechał samochód z napisem „FILM”. Wysiadł z niego wysoki mężczyzna, rozejrzał się po podwórku i z uśmiechem podszedł w naszą stronę. Stanął przede mną i zapytał:

— Ty jesteś Zosia?

— Tak… — odpowiedziałam zmieszana.

— Przyszedłem po ciebie.

— Po mnie? — powtórzyłam i serce zabiło mi szybciej.

— Chcesz zagrać w filmie?

Spojrzałam na mamę, potem na nieznajomego, a w moim głosie zabrzmiała przykrość:

— Po co pan żartuje?

— Nie żartuję. Nazywam się Marek, jestem reżyserem. Szukamy głównej bohaterki. Ty idealnie pasujesz.

Mama początkowo nie wierzyła, ale gdy zobaczyła, jak moje oczy rozbłysły nadzieją, tylko skinęła głową:

— jeżeli to nie żart, spróbujmy.

Tak trafiłyśmy na plan filmowy. Wjechałam na środek hali, jasne światła, kamery, pustka. Nagle pojawił się chłopak – wysoki, przystojny, z uśmiechem jak z ekranu:

— Cześć. Jestem Kacper. Gram twojego partnera. A ty jesteś Alicja.

Nic nie odpowiedziałam. Nie mogłam uwierzyć, iż to dzieje się naprawdę. Nie byłam aktorką – tylko dziewczyną na wózku, którą nagle chciano uczynić częścią historii.

Rozpoczęły się zdjęcia. Uczono mnie, tłumaczono, kierowano. Najpierw sceny z rodzicami, potem z Kacprem. Scena po scenie, słowo po słowie, ale najważniejsze było to, iż nie grałam. Żyłam. Płakałam, gdy zostawiano moją postać, śmiałam się, gdy bohater żartował. A gdy Kacper brał mnie w ramiona i patrzył mi w oczy – serce waliło jak oszalałe. To nie był zwykły film. To było moje życie, tylko ujęte w kadrze.

Marek, reżyser, zachwycał się mną. Mówił:

— Jesteś autentyczna. Jesteś moją Alicją. Nie grasz, tylko żyjesz tą rolą.

Rosłam jak kwiat. Każdy dzień miał sens. Pierwszy pocałunek – na ekranie, ale dla mnie był prawdziwy. choćby gdy w trudnych scenach korzystano z dublerek – skoki do wody, unoszenie w górę – nie złościłam się. Moja dusza była na ekranie.

Mijały tygodnie. Zdjęcia dobiegły końca. Wszyscy się rozjechali. Znalazłam się znowu na swoim podwórku, pod tą samą czereśnią. Teraz jednak miałam swoje nazwisko w napisach. Doświadczenie. I serce pełne uczuć.

Mama mówiła z dumą:

— Wyobraź sobie, w dwa miesiące zarobiłaś prawie sto tysięcy złotych. Kupimy ci wszystko, co zechcesz.

— Nie jestem księżniczką, mamo… — spojrzałam smutno na swoje nogi.

— Ale nią byłaś. I jeszcze będziesz.

I nagle – znowu samochód. Taksówka. Wysiadł z niej Kacper. Z bukietem. Prawdziwym. Bez kamer. Bez scenariusza.

— To dla mnie? — wyszeptałam.

— Dla ciebie, Zosia. Chcę być z tobą. Naprawdę. Bez filmu.

…A gdzieś w gabinecie znajomego lekarza Marek nalewał wino i mówił:

— Dziękuję ci za Zosię. Ona zmieniła nie tylko film, ale i mnie.

— Cieszę się, iż mogłem pomóc — uśmiechnął się lekarz. — Po co przyszedłeś?

— W sequelu serialu Alicja musi wstać z wózka.

— Ile mam czasu?

— Dwa lata.

— Damy radę.

W tej chwili los pisał nowy scenariusz – nie na papierze, ale w życiu Zosi, która przestała być tylko dziewczyną na wózku i stała się główną bohaterką własnego filmu.

Idź do oryginalnego materiału