Jesteś Alicją: Twoje życie stało się filmem

twojacena.pl 21 godzin temu

Już od ponad godziny Anna jeździła z córką po wieczornej Warszawie. Zajrzały do kilku sklepów – nie po to, by coś kupić, ale by poczuć się choć na chwilę jak zwykła rodzina. Kupiły tylko lody i sok. Potem usiadły na ławce pod blokiem, gdzie kwitła akacja. Kasia uwielbiała te spacery i wcale nie spieszyła się do domu – wydawało jej się, iż tu, pod otwartym niebem, jest choć trochę bliżej wolności.

Nagle pod blok podjechał samochód z napisem „FILM”. Wysiadł z niego wysoki mężczyzna, rozejrzał się po podwórku i z uśmiechem podszedł do nich. Stanął tuż przed Kasią:

— Ty jesteś Kasia?

— Tak… — odparła zmieszana dziewczynka.

— Przyszedłem po ciebie.

— Po… mnie? — powtórzyła, a serce zabiło jej mocniej.

— Chcesz zagrać w filmie?

Kasia spojrzała najpierw na mamę, potem na nieznajomego, a w jej głosie pojawiła się gorycz:

— Po co pan żartuje?

— Nie żartuję. Nazywam się Bartosz, jestem reżyserem. Szukamy głównej bohaterki. A ty idealnie do nas pasujesz.

Anna początkowo nie wierzyła, ale widząc, jak oczy córki zapłonęły, jak na jej twarzy pojawiła się prawdziwa nadzieja, tylko skinęła głową:

— jeżeli to nie żart… możemy spróbować.

Tak trafiły na plan filmowy. Kasię wywieziono na środek hali – jaskrawe światła, kamery, pustka. Nagle pojawił się chłopak – wysoki, przystojny, z uśmiechem jak z ekranu:

— Cześć. Jestem Jakub. W filmie gram twojego partnera. A ty… ty jesteś Zosia.

Kasia nie odpowiedziała. Nie mogła uwierzyć, iż to dzieje się naprawdę. Nie była aktorką – tylko dziewczyną na wózku, którą nagle chciano uczynić częścią jakiejś historii.

Rozpoczęły się zdjęcia. Uczyli ją, tłumaczyli, prowadzili. Najpierw sceny z rodzicami, potem – z Jakubem. Ujęcie za ujęciem, słowo za słowem, ale najważniejsze było to, iż Kasia nie grała. Żyła. Płakała, gdy w scenariuszu ją porzucano, śmiała się, gdy bohater żartował. A gdy Jakub brał ją na ręce i spoglądał jej w oczy – serce waliło jak oszalałe. To nie był tylko film. To było jej życie, tyle iż w kadrze.

Bartosz, reżyser, uwielbiał ją. Mówił:

— Jesteś prawdziwa. Jesteś moją Zosią. Nie grasz, ty tym oddychasz.

Rozkwitała jak kwiat. Każdy dzień miał sens. Pierwszy pocałunek – na ekranie, ale ona wiedziała: dla niej był prawdziwy. choćby gdy w trudnych scenach korzystali z dublerek – skoków do wody, unoszenia na rękach – Kasia się nie gniewała. Bo jej dusza była na ekranie.

Mijały tygodnie. Zdjęcia dobiegły końca. Wszyscy się rozjechali. Kasia znów znalazła się na swoim podwórku, pod tą samą akacją. Ale teraz miała swoje nazwisko w napisach. Doświadczenie. I serce pełne uczuć.

Anna mówiła z dumą:

— Wyobraź sobie, w dwa miesiące zarobiłaś prawie pięćdziesiąt tysięcy złotych. Kupimy ci wszystko, co zechcesz.

— Nie jestem księżniczką, mamo… — Kasia smutno spojrzała na swoje nogi.

— Ale byłaś. I jeszcze będziesz.

I nagle – znowu samochód. Taksówka. Wysiadł z niej Jakub. Z bukietem. Prawdziwym. Bez kamer. Bez scenariusza.

— To… dla mnie? — wyszeptała.

— Dla ciebie, Kasia. Chcę być z tobą. Naprawdę. Bez filmu.

…A gdzieś w gabinecie znajomego lekarza Bartosz nalewał kieliszki i mówił:

— Dzięki tobie za Kasię. Ona zmieniła nie tylko film, ale i mnie.

— Cieszę się, iż mogłem pomóc — uśmiechnął się lekarz. — Po co przyszedłeś?

— W kontynuacji serialu Zosia musi wstać z wózka.

— Ile mam czasu?

— Dwa lata.

— Damy radę.

I w tej chwili los pisał już nowy scenariusz – nie na papierze, ale w życiu Kasi, która przestała być tylko dziewczyną na wózku i stała się główną bohaterką własnego filmu.

Idź do oryginalnego materiału