„Je zużywa za trzech, myśli tylko o sobie… W domu zamieniłam lodówkę na męża”

newsempire24.com 3 dni temu

Jedzie na trzech, a myśli wyłącznie o sobie Nie jestem żoną, a jedynie mobilnym spiżarniarzem.
Zawsze uważałam zamki na lodówkach za żart, jedną z tych absurdalnych memówek krążących w sieci. A potem zobaczyłam je na żywo żelazny kłócek z małym kluczykiem w sklepie z narzędziami. Stałam tam, wpatrując się w niego, i po raz pierwszy poważnie pomyślałam: a gdybym go kupiła? Nie po to, by chronić jedzenie przed dziećmi czy złodziejami, ale przed samym mężem.
Nazywam się Élodie, mam trzydzieści lat i mieszkam w Lyonie z mężem i naszą córką. Pracuję intensywnie, kręcąc się niczym szalony w kościelnym kielichu, tak mówią u nas. Jednak to nie praca, ani nie dziecko mnie wykańczają, ale facet, z którym dzielę dom. Mój mąż, Théo, nie widzi nic poza swoją talerzem. Połyka nieustannie, bez przemyślenia, bez miary, bez wyrzutów sumienia.
Wracam zmęczona, licząc, iż w lodówce zostanie coś na kolację kawałek mięsa, trochę sera, ewentualnie jogurt dla dziewczynki. Gdy otwieram drzwi, nie ma nic. Nie ma już jedynie odrobinowo zużytego, ale zupełnie pustego. Cicho, bez ostrzeżenia, pochłonął wszystko. W nocy zniknęły wędliny, ser, choćby maliny kupione dla córki jakby wciągnięte w czarną dziurę.
Niedawno kupiłam truskawki dla małej. Wiecie, ile kosztują poza sezonem? Zobaczyła je na targu i domagała się ich. Nie mogłam powiedzieć nie. W domu pochłonęła je z delikatnością i euforią Położyłam je na jutro, starannie włożywszy do lodówki. Rano miska była pusta. Zjadł wszystko, aż do ostatniej. I miał czelność zaśmiać się: No weź, kup kolejne! Mamy pieniądze, gdzie problem?
Problem, Théo, polega na tym, iż nigdy nie myślisz! Ani o córce, ani o mnie! Nie pytasz, nie zastanawiasz się, po prostu pożerasz, jakby to było twoje prawo. A ja? Jestem tylko kucharką, ciągle kupuję i gotuję. Zjadłeś ostatni wędzony kawałek i co z tego? Żadnych wyrzutów sumienia, żadnych prób naprawienia sytuacji.
Wychowany był przez matkę, która od małego rozrządzała go nieograniczonymi porcjami i słodyczami. Był kiedyś sportowcem, ale pewne przyzwyczajenia pozostały. Ja zawsze stawiam na umiar. Próbuję tak wychowywać naszą córkę bez przesady, ale z rozwagą. Z ojcem natomiast uczy się odwrotnie: pochłaniać wszystko od razu.
To nie kwestia pieniędzy. Nie brakuje nam niczego: pracuję w agencji projektowej, on w firmie transportowej, nasze dochody są stabilne. Chodzi o szacunek. O myślenie o innych przed sobą. Zastanów się, do kogo to jest przeznaczone. Czy to pożądanie twojej córki? Czy to rezerwacja twojej żony? Czy to naprawdę takie skomplikowane?
Znów stoję przed lodówką. Znowu pusta. Znowu we mnie narasta cicha, paląca się złość. Mam tego dosyć. Nie poślubiłam się, by być jedynie gospodynią. Chciałam być kochaną kobietą, matką, towarzyszką. Nie dostawcą jedzenia dla faceta, który w tym domu widzi jedynie talerz i kanapę.
Powiedziałam mu: nie żyjesz w rodzinie, żyjesz jak kawaler, tylko masz wolny dostęp do naszej lodówki. On wzruszył ramionami: Jesteś złą gospodynią, jeżeli jedzenie nie zostaje. Dobre żony zawsze mają pod ręką coś do jedzenia. Naprawdę? To po co kupować pralkę, by zastąpić kobietę?
Coraz częściej myślę, iż nie zamkiem do lodówki mnie potrzebny, a klucz do własnego życia. Życia, w którym nie będę skazana wyłącznie do służby. Życia, w którym moje pragnienia będą wliczane. Życia, w którym nie będę jedynie żoną, ale osobą, której się słucha i szanuje.

Idź do oryginalnego materiału