„Zupełnie nie potrafisz prowadzić domu! Jak twój mąż cię wytrzymuje?” – wyrzucała mi matka.
Kiedy moja mama, Halina Nowak, postanowiła zrobić remont w swoim mieszkaniu, poprosiła, by na miesiąc zamieszkała z nami. Obiecała, iż nie będzie się wtrącać ani narzucać swoich zasad. Choć miałam wątpliwości, zgodziłam się – w końcu to moja mama.
Halina zawsze była surowa i pedantyczna. Od dziecka uczyła mnie i mojego brata porządku, kontrolując każdy nasz krok. W jej domu wszystko musiało leżeć na swoim miejscu i tylko tak, jak ona uważała, iż jest słusznie. Sprzeciw był bezcelowy, a choćby groźny.
Kiedy wyszłam za mąż i przeprowadziłam się do niego, wreszcie poczułam wolność. W swoim mieszkaniu mogłam urządzać wszystko po swojemu. Ale gdy przyjechała mama, nasz porządek zaczął się rozpadać.
Pierwsze dni były spokojne. Mama dotrzymywała słowa. Jednak czwartego dnia, wracając z pracy, zauważyłam, iż w kuchni coś się zmieniło. Wszystko było przestawione, a naczynia i produkty uporządkowane według koloru i rozmiaru.
– Mamo, co ty zrobiłaś? – zapytałam, próbując powstrzymać irytację.
– Zaprowadziłam porządek – odparła z dumą. – U ciebie wszystko leżało nie tam, gdzie trzeba. Teraz jest jak należy.
– To mój dom i nam tak pasowało!
– Po prostu nie masz pojęcia o gospodarstwie. Nauczę cię.
Próbowałam wytłumaczyćW końcu spojrzałam jej prosto w oczy i powiedziałam stanowczo: „Mamo, to nasz dom i nasze zasady, które musisz uszanować, inaczej lepiej będzie, jeżeli wrócisz do siebie”.