Jak to rozchorował się? W jakim jest stanie? wykrzyknęła teściowa. W śpiącym. Ale nic poważnego, lekka gorączka, wszystko w porządku, zima się zaczęła. Ależ to nie zwykła zima! To przez twoją pracę, przynosisz do domu różne zarazki z tej swojej kasy! Ile razy ci mówiłam zmień pracę!
Ewa spała, gdy nagle rozległ się głośny dźwięk ktoś otworzył drzwi wejściowe! Przetarła oczy i spojrzała na budzik dopiero ósma rano!
Karolu, kochanie, to ty? zdziwiona zapytała Ewa, nasłuchując odgłosów w mieszkaniu.
Nie było odpowiedzi. Usłyszała tylko, jak ktoś otworzył drzwi do łazienki i zamilkł
Ewa narzuciła w pośpiechu szlafrok i pobiegła boso do łazienki.
Gdy otworzyła drzwi, oniemiała z zaskoczenia.
Jej Karol stał przed lustrem, rozciągając usta w szerokim uśmiechu i z zachwytem przyglądał się swojemu wysuniętemu językowi.
Ewo, czy to prawda, iż jak ktoś jest chory, to ma biały język? zapytał.
A ty co, rozchorowałeś się? zaspana zapytała Ewa.
Chyba tak odparł Karol i z troską dotknął swojego czoła. Potrzebny mi termometr. Gdzie on jest? Daj, położę się. choćby z pracy mnie zwolnili. Pewnie trzeba wezwać lekarza.
Ewa wyjęła termometr. Tak jak myślała 37,2. No cóż, zaczęła się zima, Karol się rozchorował. Lekarka przyszła po godzinie, dali zwolnienie.
Ewa zadzwoniła do swojej mamy:
Mogłabyś odebrać Piotrusia z przedszkola? Do domu nie może, Karol jest chory.
Mama choćby się ucieszyła uwielbiała swojego wnuka, żyła samotnie, a Piotruś był dla niej radością.
A co z Karolem? Coś poważnego?
Nie, nic takiego. Była lekarka, dali zwolnienie, przepisali leki, będziemy odpoczywać.
A ty jak się czujesz? zaniepokoiła się mama.
Wszystko w porządku! Idę jeszcze na drugą zmianę, poproszę teściową, żeby wieczorem wpadła, sprawdziła Karola. I tak cały tydzień druga zmiana. Dobrze, dziękuję, mamo, umówione.
No to co robić? Trzeba ugotować lekki rosół na kurczaku, więc trzeba jeszcze biec do sklepu, oprócz apteki. Trzeba wyjąć z zamrażarki kurze udka, kupić marchewkę i ziemniaki.
W aptece wzięła wszystko, co potrzebne. W porze obiadu obudziła męża.
Karolu, wstań, zjedz rosół Ewa potrząsnęła męża za ramię.
Zaspany Karol usiadł na łóżku.
Oj, coś mi niedobrze! Możesz mi przynieść rosół do łóżka? Nie dam rady dojść do kuchni.
Naprawdę tak źle? No dobrze, przyniosę. Potem zmierzysz temperaturę
Po zjedzeniu zupy zmierzył wciąż 37,2. Ewa dała mu tabletki. Karol odwrócił się twarzą do ściany i znów zasnął. No, chwała Bogu. Oby tylko ona nie zachorowała mężowi płacą zwolnienie w pełni, ale Ewa w sklepie ma z tym trudności. A w domu kredyty, nie może sobie pozwolić na chorobę. Zadzwoniła do teściowej:
Irenko, Karol rozchorował się. jeżeli coś, to wieczorem go sprawdź. Wieczorem u nas zwykle dużo klientów, nie będę mogła do niego zadzwonić.
Jak to rozchorował się? W jakim jest stanie? wykrzyknęła teściowa.
W śpiącym. Ale nic poważnego, lekka gorączka, wszystko w porządku, zima się zaczęła.
Ależ to nie zwykła zima! To przez twoją pracę, przynosisz do domu różne zarazki z tej swojej kasy! Ile razy ci mówiłam zmień pracę!
Irenko, ja przecież nie jestem słaba! A sama mówiłaś, iż Karol w dzieciństwie łatwo się przeziębiał. Mrozy przyszły, więc to nie moja wina
Żeby nie przedłużać rozmowy z teściową, Ewa gwałtownie się pożegnała. Irena miała zwyczaj robić z igły widły i całkiem możliwe, iż za godzinę już tu będzie. No cóż, niech przyjrzy się synowi, zwłaszcza iż Ewie już czas zbierać się do pracy.
Tak też się stało teściowa przybiegła z pudełkami różnych ziół dla syna, twierdząc, iż to nie zaszkodzi. No cóż, pewnie lepiej wie. Wzdychała i jęczała, gdy zmieniała mu mokrą koszulkę na suchą, lamentując:
Jak to możliwe, iż leży w mokrej koszulce? Jeszcze bardziej się rozchoruje! Jak mogłaś tego nie zauważyć?
Irenko, on do tej pory spał, co miałam zrobić?
Ewa poszła do pracy. Po kilku godzinach poczuła osłabienie. No i proszę też jest chora! Ale nie może dać po sobie poznać, musi przynajmniej dokończyć zmianę. Wieczorem zmierzyła temperaturę wyższą niż mąż. Chciała poskarżyć się Karolowi, ale ten był zajęty sobą.
Coś mnie trzęsie i boli. Mama dała mi herbatę z malinami i miodem, niby było lepiej, ale pod wieczór znowu niedobrze. Co powinnam wziąć?
Wiesz, ja też coś czuję
No to też coś weź odparł Karol i znów spojrzał na swój język w lustrze. No proszę, wciąż biały.
Tak, nie może się rozchorować! I nie ma komu się poskarżyć: jeżeli powie mamie, ta będzie dzwonić co pięć minut z radami, jeżeli teściowej będzie ją obwiniać, a mąż i tak jest zajęty sobą.
Podjęła decyzję nie narzekać, po cichu brać tabletki i chodzić do pracy. Kredyty same się nie spłacą
Cały tydzień Karol rozkoszował się swoją słabością i wydawało się, iż nie ma nieszczęśliwszego człowieka choćby gdy termometr pokazywał dokładnie 37, i tak twierdził, iż jest mu bardzo źle.
Teściowa często zaglądała z ziołami i naparami. Ewa najmniej chciała się z nią spotykać w domu, bo wyglądała kiepsko.
Mąż niczego nie zauważał spał, oglądał telewizję lub przeglądał telefon. Wracając do domu, Ewa mierzyła temperaturę i dopiero czwartego dnia było już dobrze.
Osłabienie wprawdzie było, ale jakoś przetrwała. Karol leżał znacznie dłużej i miał więcej wymagań jedzenie do łóżka, zmierzyć temperaturę, przynieść picie.
Teściowa mówiła, iż w dzieciństwie często chorował, ale teraz przeziębił się pierwszy raz od pięciu lat małżeństwa i było













