– Jak to – zasnął? W jakim jest stanie? – zawołała teściowa. – W śpiączce. Ale nic poważnego, lekka gorączka, wszystko w porządku, zima się zaczęła.

twojacena.pl 2 tygodni temu

Jak to zachorował? W jakim jest stanie? wykrzyknęła teściowa. Śpi. Ale nic poważnego, gorączka niewielka, wszystko w porządku, zima się zaczęła. To nie zwykła zima! To przez twoją pracę, przynosisz do domu różne zarazki z tej swojej kasy! Ile razy ci mówiłam zmień pracę!

Małgorzata spała, gdy nagle usłyszała głośny dźwięk ktoś otworzył drzwi wejściowe! Przetarła oczy i spojrzała na budzik dopiero ósma rano!

Wojtku, kochanie, to ty? zapytała zdziwiona, nasłuchując odgłosów w mieszkaniu.

Nie było odpowiedzi. Usłyszała tylko, jak ktoś otworzył drzwi do łazienki i zamilkł

Małgorzata gwałtownie narzuciła szlafrok i pobiegła boso do łazienki.

Otworzyła drzwi i oniemiała z zaskoczenia.

Jej Wojtek stał przed lustrem, rozciągając usta, i przyglądał się swojemu wystawionemu językowi.

Gosiu, czy to prawda, iż jak człowiek jest chory, to ma biały język? zapytał.

A ty co, zachorowałeś? sennie zapytała Małgorzata.

Chyba tak odparł Wojtek i z troską dotknął czoła. Potrzebuję termometru. Gdzie go mamy? Daj, położę się. choćby z pracy mnie odesłali. Chyba trzeba wezwać lekarza.

Małgorzata wyjęła termometr. Tak jest 37,2. No tak, zaczęła się zima, Wojtek się rozchorował. Lekarka przyszła po godzinie, dali zwolnienie.

Małgorzata zadzwoniła do swojej mamy:

Czy mogłabyś odebrać Jasia z przedszkola? Do domu nie może Wojtek zachorował.

Mama choćby się ucieszyła uwielbiała swojego wnuka, mieszkała sama, a Jaś był dla niej radością.

A co z Wojtkiem? Coś poważnego?

Nie, nic takiego. Była lekarka, dali zwolnienie, przepisali leki, będziemy odpoczywać.

A ty jak się czujesz? zaniepokoiła się mama.

Wszystko w porządku! Idę do pracy na drugą zmianę, poproszę teściową, żeby wieczorem zajrzała, sprawdziła Wojtka. I tak cały tydzień druga zmiana. No dobrze, dzięki mamo, umówione.

No to co robić? Trzeba ugotować lekki rosół na kurczaku, ale najpierw trzeba jeszcze skoczyć do sklepu, oprócz apteki. Trzeba wyciągnąć z zamrażarki udka, kupić marchewkę i ziemniaki.

W aptece wzięła wszystko, co potrzebne. W porze obiadowej obudziła męża.

Wojtku, wstawaj, zjesz rosołku Małgorzata potrząsnęła mężem za ramię.

Zdziwiony Wojtek usiadł na łóżku.

Oj, coś mi niedobrze! A możesz przynieść rosół do łóżka? Nie mogę dojść do kuchni.

Naprawdę tak źle? No dobrze, przyniosę. Potem zmierzysz temperaturę

Po zjedzeniu rosołu zmierzył wciąż 37,2. Małgorzata dała tabletki. Wojtek odwrócił się twarzą do ściany i znów zasnął. No, dzięki Bogu. Tylko żeby ona nie zachorowała mężowi płacą zwolnienie w pełni, ale w sklepie, gdzie pracuje Małgorzata, z tym trudno. A w rodzinie kredyty, Małgorzata nie może zachorować. Zadzwoniła do teściowej:

Halino Stanisławno, Wojtek zachorował. Jakby co wieczorem go sprawdź. Wieczorem u nas zwykle dużo klientów, nie będę mogła do niego zadzwonić.

Jak to zachorował? W jakim jest stanie? wykrzyknęła teściowa.

Śpi. Ale nic poważnego, gorączka niewielka, wszystko w porządku, zima się zaczęła.

To nie zwykła zima! To przez twoją pracę, przynosisz do domu różne zarazki z tej swojej kasy! Ile razy ci mówiłam zmień pracę!

Halino Stanisławno, ja przecież nie jestem chora! Sami mówiliście, iż Wojtek w dzieciństwie od razu się rozkładał. Zaczęły się mrozy, więc ja tu nic nie poradzę

Żeby nie przedłużać rozmowy z teściową, Małgorzata gwałtownie ją zakończyła. Halina Stanisławna lubiła robić z igły widły i niewykluczone, iż za godzinę już tu będzie. No trudno, niech się przyjrzy, zwłaszcza iż Małgorzacie już czas zbierać się do pracy.

Tak też się stało teściowa przybiegła z pudełkami różnych ziół dla syna, mówiąc, iż nie zaszkodzą. No i dobrze, ona wie lepiej. Wzdychała i jęczała, zmieniając synowi koszulkę na suchą, lamentując:

No i jak on może leżeć w mokrej koszulce, jeszcze bardziej się rozchoruje. Jak ty na to nie patrzysz?

Halino Stanisławno, on do tej pory spał, co ja mogłam zrobić?

Małgorzata poszła do pracy. Po kilku godzinach poczuła osłabienie. No i jest też chora! Ale nie może dać po sobie poznać, musi przynajmniej dokończyć zmianę. Wieczorem zmierzyła temperaturę wyższa niż u męża. Chciała poskarżyć się Wojtkowi, ale ten był zajęty sobą.

Jakoś mnie zimno i łamie. Mama dała mi herbatę z malinami i miodem, niby lepiej, ale pod wieczór znów źle. Co wziąć?

Wiesz, mnie też coś niedobrze

No to ty też coś weź powiedział Wojtek i znów spojrzał na swój język w lustrze. No proszę, wciąż biały.

Tak, ona nie może zachorować! I poskarżyć się też nie ma komu: jeżeli powie mamie, ta będzie dzwonić co pięć minut z radami, jeżeli teściowej będzie ją obwiniać, a mąż i tak jest zajęty sobą.

Podjęła decyzję nie skarżyć się, cicho brać tabletki i chodzić do pracy. Kredyty przecież same się nie spłacą

Cały tydzień Wojtek rozkoszował się swoją chorobą i wydawało się, iż nie ma nieszczęśliwszego człowieka choćby gdy termometr pokazywał dokładnie 37, wciąż mówił, iż bardzo źle się czuje.

Teściowa coraz częściej przychodziła ze swoimi ziołami i nalewkami. Małgorzacie najmniej chciało się z nią w domu spotykać, bo wyglądała nie najlepiej.

Mąż niczego nie zauważał spał albo w telewizorze, albo w telefonie. Wracając do domu, Małgorzata mierzyła temperaturę i dopiero czwartego dnia było w normie.

Osłabienie wprawdzie było, ale jakoś przetrwała. Wojtek leżał znacznie dłużej, a wymagań miał więcej jedzenie do łóżka, zmierzyć temperaturę, przynieść picie.

Teściowa mówiła, iż w dzieciństwie często chorował,

Idź do oryginalnego materiału