Jak samotna matka przejęła kontrolę nad przyszłością

twojacena.pl 1 dzień temu

„Straciłeś wszystko, Romanie”: jak porzucona kobieta z dziećmi została panią cudzej przyszłości

Weronika po raz pierwszy od dawna poczuła się wolna. Głęboko wdychając powietrze rodzinnego Krakowa, poprawiła torbę na ramieniu i ruszyła w kierunku cmentarza. Dzieci zostawiła u cioci Bronki – siostry zmarłej matki. Były na wakacjach, a Weronika wreszcie mogła złapać oddech. Przyjechała tylko na kilka dni: odwiedzić groby rodziców i zobaczyć tę, która w dzieciństwie była dla niej drugą matką.

Ale gdy wróciła do domu, wszystko rozpadło się w jednej chwili.

– Oddawaj klucze, Wera – rzucił zimno Roman, jej mąż, stojąc w progu. – To koniec. Lila jest w ciąży. Ja zaczynam nowe życie, a ty jesteś wolna.

– Co? – Weronika o mało nie upuściła torby. – Roman, jak możesz?

Nawet nie mrugnął.

– Wiedziałaś, iż to nie było na zawsze. Ale nie martw się, i tak nie masz nic. Dom wynajęty, biznes wujka, konta na mamę. Więc bez scen, dobrze? A jeżeli będziesz przeszkadzać, zabiorę dzieci.

Kiedyś Weronika była gwiazdą uczelni. Naturalna blondynka z zielonymi oczami, zgrabna, dobrze wychowana, opanowana. Miała przyszłość, plany, ojciec – Stanisław Nowak – był szanowanym człowiekiem. Marzyła, iż kiedyś razem otworzą firmę.

Ale w ciągu roku straciła wszystko. Najpierw umarł ojciec, potem prawie od razu – matka. Z czarnymi od żalu oczami pisała pracę dyplomową, nieświadoma, jak trzyma długopis. Wtedy Roman pierwszy raz podszedł i zaproponował:

– Wyjdź za mnie. I tak jest ci tu już tylko boleśnie. Zaczniemy od nowa.

Nie myślała – po prostu zgodziła się. Mieli pokój w akademiku kupiony przez ojca. Wyprowadzili się, zaczęli pracować, potem otworzyli firmę transportową. Weronika choćby sprzedała mieszkanie rodziców, by w to zainwestować.

Biznes szedł świetnie, na początku wszystko było po połowie. A potem – ciąża, dzieci i stopniowo „przepisywane” na wujka Romana. Nie zagłębiała się w to: w domu było ciepło, spokojnie, dzieci zdrowe. Dopiero po urodzeniu córki Weronika zrozumiała – straciła nie tylko majątek, ale i siebie.

Zmieniła się zewnętrznie. Ciało zmęczone nocnym karmieniem, praniem, codzienną krzątaniną. A Roman? Zaczął „kwitnąć”: siłownia, długie włosy, opalenizna, spojrzenia kobiet.

– Zapuściłaś się – powiedział raz z obrzydzeniem. – Wstyd z tobą wyjść. Zrób chociaż sobie maseczkę.

A teściowa nie omieszkała dolewać oliwy do ognia:

– Dawno w lustro zaglądałaś? Mój syn to przecież przystojniak, a ty… Wyglądasz jak jego matka! Nie jesteś go warta!

Weronika starała się. Leczyła się. Była na diecie. Ale zmęczenie, zdrada i obojętność niszczyły ją szybciej niż zbędne kilogramy.

A teraz po prostu wyrzucił ją za poróg. Bez krzyku, bez żalu. W torbie – tylko ubrania i dziecięce albumy. Żadnego domu, pieniędzy, praw do firmy, choćby stabilności. Tylko dwoje dzieci, których były mąż już chciał jej odebrać.

Pojechała do cioci Bronki, a ta zaproponowała:

– Zostaw dzieci u mnie. Otrząśnij się. Pomogę ci.

I pomogła. choćby rzuciła pomysł na biznes: firma organizująca przeprowadzki. Ciocia zainwestowała oszczędności, Weronika dołożyła pieniądze ze sprzedaży pokoju. Zaczęli od dwóch samochodów i dwóch tragarzy. A potem poszło…

Po pięciu latach Weronika miała sieć w całym województwie, swoich dyspozytorów, garaże. A Roman? Roman stracił wszystko. Lila urodziła, ale gwałtownie się rozwieźli, zabierając mu mieszkanie. Biznes „wujka” okazał się niewypałem i niedługo wystawił bratanka za drzwi.

– choćby nie jesteś formalnie zatrudniony. Tylko dozorca – powiedział. – Już ci nie ufam.

– Mamo, powiedz coś! – krzyknął Roman.

– A co mam powiedzieć? – wzruszyła ramionami teściowa. – Wszystko miałeś na wyciągnięcie ręki. Sam to straciłeś.

Resztki „pięknego życia” zamieniły się na łóżko w hostelu i zarobki za kierownicą tira. Ale zdrowie zawiodło i Roman postanowił zatrudnić się jako kierowca… w największej firmie transportowej miasta.

Przyszedł na rozmowę i zobaczył… Weronikę.

Zgrabną, zadbaną, pewną siebie kobietę w eleganckim garniturze. Patrzyła na niego spokojnie, choćby z lekkim uśmiechem.

– Cześć, Roman. Szukasz pracy?

– Świetnie wyglądasz… – wybełkotał. – Może weźmiesz mnie „po znajomości”? Znam miasto, mam doświadczenie…

– Nie zatrudniamy alimentów – odpowiedziała spokojnie Weronika. – Masz długi.

– Ale próbowałem płacić! – wybuchnął. – Nie całość, ale jak mogłem!

– Dzieci mają już po osiemnaście, a ty wciąż „próbujesz”. Takich pracowników nie potrzebujemy.

Zaciśniętą pięścią uderzył w blat.

– Mścisz się?

– Nie, Romanie. Po prostu nauczyłam się stawiać granice. Sam sobie to zrobiłeś. A ja – przetrwałam. Wstałam. Bez ciebie.

– Nowy mąż pomógł?

Weronika się roześmiała i wstała. Włosy spływały jej po ramionach, figura jak za młodych lat. Tylko w oczach miał teraz stal.

– Nie. Zrobiłam to sama. Po tobie długo nie miałam siły, by kogokolwiek dopuścić. Dzięki za to. Hartuje.

– No to może jednak mnie przyjmiesz… – mamrotał. – Przecież kiedyś cię kochałem…

W tej chwili do gabinetu wszedł wysoki, jasnowłosy chłopak – żywy obraz Weroniki.

– Mamo, idziemy na obiad? Wszystko gra?

Rzucił Romanowi lodowate spojrzenie:

– Proszę wyjść. Nie przeszkadzać. I mamę zostaw w spokoju, bo będziemy mieli inną rozmowę.

Roman zastygł. Potem gwałtownie się odwrócił i wyszedł, trzaskając drzwiami.

Na zewnątrz mżył jesienny deszcz. Roman opuścił głowę. choćby nie zrozumiał, kiedy wszystko zaczęło się walić. Ale gdzieś głęboko wiedział: to zaczęło się tamtego dnia, kiedy zdradził tę, która kiedyś wierzyła w niego bardziej niż w siebie.

Idź do oryginalnego materiału