Jak radzić sobie z nieporozumieniami i kłótniami z mamą?

newsempire24.com 2 tygodni temu

Co zrobić, gdy z mamą nie sposób się porozumieć, a przez to ciągłe kłótnie i niedopowiedzenia?

Przyszedł czas, by opowiedzieć moją historię, przelać na papier wszystko, co leży mi na sercu — może w ten sposób znajdę choć odrobinę spokoju. Jestem zwyczajną kobietą, nieco po trzydziestce, zamężną od kilku lat. Razem z mężem wynajmujemy mieszkanie w tętniącej życiem Warszawie, oboje pracujemy, budujemy swoje życie i, można powiedzieć, jesteśmy szczęśliwi. Na razie nie mamy dzieci — postanowiliśmy cieszyć się sobą nawzajem. Moja mama, Krystyna Kowalska, przekroczyła 65 lat i od trzech lat jest wdową po śmierci ojca.

Tata był dla mnie wszystkim — człowiekiem, któremu ufałam bezgranicznie, z którym mogłam rozmawiać o wszystkim. Spędzaliśmy razem cudowne chwile, a jego odejście pozostawiło pustkę w moim sercu, której nic nie potrafi wypełnić. Z mamą nasze relacje zawsze były ciepłe, ale nie bez trudności — sprzeczki wybuchały jak zapałki, zostawiając po sobie gorzki niesmak. Mam starszą siostrę, Agnieszkę, która mieszka z mamą w naszym starym domu pod Warszawą, ale od trzech miesięcy jej nie ma — wyjechała w sprawach zawodowych, zostawiając mamę samą.

Moja praca to czysty stres, nerwy napięte jak struny. Nie przepadam za długimi rozmowami telefonicznymi, wolę komunikować się przez wiadomości — tak jest prościej, szybciej, spokojniej. Ale mama dzwoni do mnie kilka razy dziennie, a każdy telefon to jak próba. Kilka tygodni temu postanowiłam powiedzieć jej wprost: „Mamo, mam dość słuchania tylko złych rzeczy, rozmawiajmy o czymś pozytywnym”. Rozumiem ją — trudno być samą, tym bardziej finansowo, i serce się ściska. Aby ułatwić jej życie, znalazłam jej dodatkową pracę — teraz opiekuje się dziećmi swojej siostry i pracuje na pół etatu w biurze. Ale nasze rozmowy przez cały czas sprowadzają się do jej pracy lub ciągłych narzekań na los. To mnie wykańcza i poprosiłam, by dzwoniła rzadziej, pisała wiadomości. Posłuchała — na kilka dni. A potem wszystko wróciło do normy, jakby moich słów nie było.

Próbowałam tłumaczyć: „Mamo, mam swoją rodzinę, swoje życie, jestem mężatką”. A ona na to jak cios w brzuch: „Dla ciebie zawsze powinnam być na pierwszym miejscu”. Osłupiałam. Te słowa odbijały się echem w mojej głowie, a wewnętrznie aż kipiałam z bólu. Tłumaczyłam, iż mąż także potrzebuje mojego czasu, iż nie mogę się rozdwoić, ale ona puszczała to mimo uszu. Rozmowy znowu sprowadzały się do lamentów, przypomniałam jej: „Zrobiłam wszystko, co mogłam, by ci pomóc”. A ona nagle wypaliła: „Nie ty jedna pomagasz rodzicom! Dzieci moich znajomych kupują im samochody, przesyłają pieniądze!” To było jak nóż w serce. Dwa lata temu odkładałam na protezę dla niej, odmawiając wszystkiego sobie i mężowi. Wtedy choćby samochodu nie mogliśmy sobie pozwolić, a ja odkładałam każdy grosz, by mama po śmierci taty nie czuła się gorsza. I oto jej wdzięczność.

Chcę choć trochę spokoju, odpoczynku, chwili wolności. Mam wspaniałego męża, Pawła — cichego, dobrego, cierpliwego. Ale choćby jego te telefony zaczęły wyprowadzać z równowagi, widzę, jak się marszczy, gdy telefon brzęczy po raz kolejny. A mama? Obraziła się i stwierdziła, iż to on nastawia mnie przeciw niej. To dobiło mnie ostatecznie. Wszystko jest bardziej skomplikowane, niż się zdaje. Do 18 roku życia żyłyśmy z mamą jak pies z kotem — krzyczała, ja płakałam, dzieciństwo pełne było żalu i bólu. Teraz próbuję z nią nawiązać kontakt, wyciągnąć rękę, ale za każdym razem napotykam mur. Nie słyszy mnie, nie chce słyszeć, a ja tonę w tej bezsilności.

Jestem zmęczona kłótniami, tym kręgiem niezrozumienia. Serce boli, dusza cierpi, a wyjścia nie widać. Proszę, pomóżcie radą — jak znaleźć z nią wspólny język? Jak zatrzymać tę burzę, która nas niszczy? Chcę pokoju, ale nie wiem, gdzie go szukać.”

Idź do oryginalnego materiału