Jak powiedzieć mężowi, iż potajemnie umieściłam jego matkę w domu opieki — i nie czuję się winna

twojacena.pl 1 dzień temu

Nigdy nie sądziłam, iż zaledwie rok po ślubie stanę przed takim wyborem: albo zachowam rozum, albo uratuję małżeństwo. Nazywam się Ewa Kowalska, mam trzydzieści dwa lata i zawsze uważałam się za cierpliwą i sprawiedliwą osobę. Ale, jak się okazało, choćby najwytrwalsi mają swój moment, w którym muszą wybrać siebie. Teraz stoję właśnie na tej granicy.

Kiedy poznałam Tomka, wydawał mi się ideałem. Troskliwy, opiekuńczy, z poczuciem humoru. Nigdy nie narzekał, nie mówił o problemach, zawsze był pozytywnie nastawiony. Spotykaliśmy się nieco ponad rok. Wynajmował mieszkania, czasem pokoje w hotelu. Myślałam, iż po prostu nie chce, żebym widziała bałagan w jego domu. Jakże się myliłam…

Ślub mieliśmy skromny – tylko urzędowy w USC. Tomek powiedział, iż nie chce hucznej imprezy, a ja się zgodziłam. Pieniądze były nam bardziej potrzebne. Po ślubie pojechaliśmy tam, gdzie, jak mówił, „będziemy żyć razem”. I właśnie wtedy rozpoczął się mój rodzinny horror. Bo w tym mieszkaniu czekała na nas nie romantyczna samotność… a Helena Nowak – moja teściowa. I, jak się okazało, to był dopiero początek.

Ta kobieta – jego matka – weszła w nasze życie jak cień z przeszłości. Ma już prawie osiemdziesiąt lat, ale pomimo wieku jest pełna energii, szybka i, szczerze mówiąc, przebiegła. Biega po domu jak nakręcona, ale gdy tylko coś jej nie pasuje, jęczy, chwyta się za serce i rzuca na kanapę z miną męczennicy. Mistrzowsko potrafi zamienić każdą rozmowę w manipulację.

Próbowałam rozmawiać z Tomkiem. Może wynajmiemy coś osobno? Tylko kręcił głową: „Co ty? Mama sobie nie poradzi. Jest starsza, boi się”. A ja? A my? Kiedy w naszej sypialni wisi portret jej ojca, niczym święty obraz, a za ścianą puszcza „Rozgłośnię Harcerską” na cały regulator i śpiewa „Hej, sokoły!” o szóstej rano?

Starałam się. Naprawdę. Przez dwa miesiące zmywałam za nią kubki, znosiłam, iż przeszukuje moje ubrania w szafie, głośno komentuje moje stroje, potrawy, a nawet… życie intymne. Pewnego dnia wróciłam z pracy, a ona patrzy na mnie i mówi:

„Dlaczego taka blada jesteś? Tomek chyba nie za bardzo się stara, co?”

Zamarłam.

Aż pewnego dnia, przeglądając telefon, trafiłam na artykuł o nowoczesnych domach opieki. Pensjonaty – jasne, przytulne, z opieką medyczną, posiłkami, zajęciami. Ludzie tam nie wegetują, ale żyją: malują, tańczą, rozmawiają. Zadzwoniłam, spytałam o ceny – i oniemiałam. Miesięczny pobyt tam kosztował tyle, co wynajem kawalerki w Warszawie. Wtedy narodził się mój plan.

Nie powiedziałam mężowi ani słowa. Po prostu wszystko załatwiłam. Teściowa początkowo protestowała – ale gdy zobaczyła, iż to nie szarość i nudna monotonia, ale parki, eleganckie panie w makijażu i wieczorne koncerty, uległa. choćby jakby odmłodniała – naprawdę, jakby dostała drugą młodość.

A teraz siedzę w pustym mieszkaniu i nie wiem, jak powiedzieć Tomkowi, iż jego matka od tygodnia mieszka w pensjonacie, gdzie otaczają ją opieka, czystość i całe towarzystwo, które – w przeciwieństwie do mnie – nie myśli o ucieczce na dach.

Z jednej strony – strach. Z drugiej – ulga. Bo wreszcie mogę spać w nocy, chodzić po domu w szlafroku, włączyć ulubioną muzykę, nie bojąc się, iż nazwie to „szataństwem”. Zaczęłam oddychać. Żyć.

Dzisiaj wieczorem wszystko mu powiem. Bo jeżeli nie teraz, będzie tylko gorzej. Albo zrozumie… albo ja zrozumiem, iż pomyliłam się nie tylko co do jego matki, ale i co do niego.

Idź do oryginalnego materiału