Jak odwiodłam teściową od niezapowiedzianych wizyt: zemsta, której się nie spodziewała

newskey24.com 1 tydzień temu

Dziś zapiszę historię, która nauczyła mnie, iż czasem najlepszą odpowiedzią jest odbicie czyjegoś zachowania jak w lustrze. Gdy poślubiłem Jakuba, myślałem, iż najtrudniejsze już za mną – ślub, przeprowadzka do Wrocławia, nowe życie. Nie przypuszczałem, iż prawdziwą próbą okaże się nie codzienność, rachunki czy różnice charakterów, ale jego matka – Bronisława Januszewska. Kobieta, która uważała za swój obowiązek codziennie przypominać, iż to ona jest najważniejsza w życiu syna.

Z początku wydawało się niewinne: wpadała do naszego mieszkania „tylko na chwilę”, przynosiła bigos, domowe pierogi, opowiadała, jak źle spała. Ale „chwila” przeciągała się w godziny, a wizyty z kilku tygodniowo stały się codziennością. Słyszałem dzwonek do drzwi i wiedziałem – spokój się skończył, Bronisława przyszła kontrolować, czym oddycham.

Nie obrażała mnie wprost. Przeciwnie – sypała komplementami, tak nachalnie, iż brzmiały jak szyderstwo. „Ach, Kornelia tak świetnie gotuje! Prawdziwa wymarzona synowa!” – mówiła przy każdej okazji, zwłaszcza gdy byli goście. I dodawała: „Choć mój bigos zawsze był lepszy… ale nic, jeszcze się nauczy.”

Wkurzało mnie nie to. Ale fakt, iż pojawiała się bez zapowiedzi. Po prostu wstawała rano, wsiadała w tramwaj, przejeżdżała pół miasta – i stała pod naszymi drzwiami. Często, notabene, gdy mieliśmy gości. Wtedy Bronisława zaczynała swoje teatralne popisy. To łapała się za serce, narzekając, iż nie nalałem jej herbaty. To urządzała „inspekcję”, dlaczego ręczniki w łazience są nie tego koloru. Wszystko na oczach moich przyjaciół lub rodziny.

Najgorsze było, gdy pewnego dnia wróciłem z pracy, a ona wyciągnęła z szafy wszystkie moje bokserki i z kamienną twarzą pokazywała, jak „powinno się je prać”. Człowiek by się spalił ze wstydu. Ale milczałem – Jakub zabraniał sprzeczać się z matką, twierdząc, iż robi to „z miłości”.

„Ona się troszczy!” – powtarzał. „Mama tylko dobrze o tobie mówi. Jak możesz się na nią dąsać?”
„Dobrze? Słyszysz połowę. Nie widzisz, jak się zachowuje, gdy cię nie ma.”

Z Kubą byliśmy razem tylko rok, ale czułem, jakbym postarzał się o dekadę. Kłótnie, irytacja, zmęczenie. Kochałem męża, więc choćby nie myślałem o rozwodzie. Ale dłużej nie mogłem milczeć.

Aż tu nagle cud – Bronisława się zakochała. W wieku sześćdziesięciu lat poznała wdowca, zaczęła się z nim spotykać, i zniknęła z naszego mieszkania. Wstyd się przyznać, jak bardzo cieszyłem się tą przerwą. Ale nie trwało to długo.

Wkrótce oznajmiła, iż wychodzi za mąż. Miałem mieszane uczucia: ulga, ale i gorycz, iż ona układa sobie życie, a ja wciąż chodzę na palcach we własnych czterech ścianach. Wtedy wpadłem na pomysł – skoro tak lubiła wpadać bez zapowiedzi, odpłacę jej tym samym.

I nadszedł dzień, gdy u niej był jej narzeczony. Zadzwoniłem do drzwi. Bronisława otworzyła, a ja, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, wszedłem do środka, jakbym tam mieszkał.

„Dzień dobry, Bronisławo, jak tu u was przytulnie! A wie pani, te firanki to cudo. Muszę sobie takie sprawić. Gdzie kupujecie te cudowne środki czystości? Tu aż się świeci!” – szczebiotałem, przemieszczając się po mieszkaniu.

Zachowywałem się dokładnie tak jak ona u nas: wchodziłem bez pukania do sypialni, sprawdzałem, co się gotuje w kuchni, poprawiałem poduszki na kanapie. I oczywiście, przy narzeczonym, oznajmiłem:
„Powinniśmy się częściej odwiedzać, tak rzadko mnie pani zaprasza! A ja was tak uwielbiam!”

Widziałem, jak drży jej powieka, a w piersi narasta wściekłość. Narzeczony patrzył na mnie zdezorientowany, a ja grałem dalej. Wytrwałem do wieczora, nie okazując skrępowania. Wyszedłem jak zwycięzca, zostawiając po sobie delikatny zamęt.

Od tamtej pory Bronisława nigdy więcej nie przyszła bez telefonu. Jakub był w szoku, gdy matka odmawiała wizyt choćby na jego prośbę. A ja tylko wzruszyłem ramionami:
„Może zmęczyła się? Albo zrozumiała, iż mamy swoje życie.”

Czasem, by zostać wysłuchanym, trzeba dać komuś posmakować jego własnego zachowania. Wtedy może zrozumie, jak gorzkie jest po drugiej stronie.

Idź do oryginalnego materiału