Istniałem przez osiem lat, a ona odeszła jak cień

twojacena.pl 3 godzin temu

Śniło mi się, iż chciałem jej się oświadczyć ale po ośmiu latach odeszła, jakbym był nikim.

Witajcie. Wiem, iż zwykle to kobiety opowiadają takie historie, ale dziś mówi mężczyzna. Bo ja straciłem nie tylko miłość, ale kawał życia. Nazywam się Marek, mam dwadzieścia osiem lat, jestem z Katowic i wciąż nie mogę otrząsnąć się po tym, co się stało.

Z Kasią byliśmy razem osiem lat. Cała wieczność, gdy się nad tym zastanowić. Poznaliśmy się na Uniwersytecie Śląskim, oboje mieliśmy po dwadzieścia lat. Wspólnie się przeprowadzaliśmy, wspieraliśmy w trudnych chwilach, zbieraliśmy na wakacje w Karkonoszach, wybieraliśmy meble do mieszkania, pochowaliśmy moją babcię Wandę, śmialiśmy się razem z głupich filmów Kieślowskiego. Myślałem, iż łączy nas nie tylko uczucie, ale prawdziwe partnerstwo. Trwałe, dojrzałe. Myliłem się.

Miesiąc temu zdecydowaliśmy się na przerwę. Rzekomo po to, by sprawdzić, czy damy radę bez siebie. Wtedy wydało mi się to logiczne. Nie kłóciliśmy się, nie było między nami urazy. Tylko ona zaczęła mówić, iż coś w niej pękło i iż nie jest pewna.

Zgodziłem się. Głupiec. Myślałem, iż tydzień czy dwa i wrócimy do siebie. Już pierwszej nocy nie mogłem zasnąć w łóżku, które dzieliliśmy. Nie umiałem patrzeć na kuchnię, gdzie piliśmy poranną kawę, ani na sklep spożywczy, w którym kupowała swoją ulubioną krówkową czekoladę. Zrozumiałem wtedy nie potrafię bez niej.

Zacząłem pisać. Dzwoniłam. Wysłałem kwiaty z kartką: Wybacz, jeżeli zawiniłem. Wróć. Bez ciebie wszystko traci sens. Zaprosiłem ją na obiad do U Szwejka odmówiła. Pisałem Dzień dobry, jak się czujesz?, Tęsknię odpowiadała krótko, jak urzędniczka. W końcu spytałem wprost: Nie chcesz już być ze mną?. Odparła tylko: Potrzebuję przestrzeni. Uszanowałem to. Miłości się nie wymusi. Ale serce nie umiało odpuścić.

Bo przecież miałem plany Chciałem się oświadczyć tego lata. Kupiłem pierścionek za tysiąc złotych. Wiedziałem choćby gdzie na moście Grunwaldzkim, tam, gdzie pierwszy raz się pocałowaliśmy. Wyobrażałem sobie, jak klękam, a ona płacze i mówi Tak.

Zamiast tego dostałem SMS-a: Przepraszam, ale nie ma nas już. Proszę, nie pisz więcej.

Zamarłem. Jakby ktoś wyrwał mi serce i wrzucił do lodowatej Odry. Siedziałem w kuchni, patrząc w pusty kubek po herbacie, i nie mogłem złapać tchu. Osiem lat razem. Znałem jej nawyki, zapach włosów, odgłos oddechu we śnie. Kochałem ją do szaleństwa, do bólu, do śmieszności. A nagle wycięto mnie jak scenę z kiepskiego serialu. Bez słowa. Bez powodu.

Nie wiem, czy ma kogoś nowego. Nie pokłóciliśmy się, nie zdradzaliśmy się. Byliśmy drużyną. Myślałem, iż idziemy w tym samym kierunku. Tymczasem ja biegłem do przodu, a ona dawno skręciła w boczną uliczkę.

Teraz siedzę w pustym mieszkaniu, gdzie wszystko o niej przypomina: pęknięty kubek z napisem Królowa, jej podarta książka Sapkowskiego na nocnej szafce, gumka do włosów przy umywalce. Próbuję żyć jeszcze nie umiem. Czytam poradniki, historie innych facetów na forach Nic nie pomaga.

Chcę tylko zrozumieć: dlaczego? Jak można wyrzucić osiem lat jak zepsuty telewizor? Przestać kochać? Czy byłem tylko wygodny jak znoszona bluza miła, ale już niepotrzebna?

Boli. Nie wiem, co dalej. Wszyscy mówią: czas leczy rany, ale na razie tylko je drąży. Każdy dzień to ścieranie żywego mięsa.

Piszę to, bo nie mogę już milczeć. Może ktoś przeczyta i zrozumie. Może ktoś pojmie, iż ból po trzech miesiącach to nie to samo, co ból po ośmiu latach. jeżeli też jesteś na dnie wiedz, iż nie jesteś sam. Jesteśmy my ci, którzy kochali naprawdę. Marzyli. Wierzyli. I których odrzucono.

Nazywam się Marek. Po prostu starałem się kochać.

Idź do oryginalnego materiału