Irina stała przy oknie, obserwując, jak gęsty warszawski śnieg opada na miasto.

polregion.pl 5 dni temu

Irena stała przy oknie, obserwując, jak gęsty śnieg z Kijowa opada na miasto. Rozmowa telefoniczna z mężem dobiegła końca zwykłe, codzienne połączenie, które mieli setki w piętnastoletnim małżeństwie. Jurek, jak zawsze, relacjonował delegację do Lwowa: wszystko w porządku, spotkania idą zgodnie z planem, wróci za trzy dni.
Dobrze, kochanie, więc do usłyszenia powiedziała Irena, odciągając telefon od ucha, by nacisnąć czerwoną przycisk zakończenia. Nagle coś ją zatrzymało. Po drugiej stronie usłyszała wyraźny, młodzieńczy, melodyjny głos kobiety:
Jureczku, idziesz? Już napełniłam wannę
Ręka Ireny zamarła w powietrzu. Serce na chwilę się zatrzymało, a potem przyspieszyło, jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej. gwałtownie przycisnęła telefon do ucha, ale usłyszała jedynie krótkie sygnały Jurek już rozłączył się.
Irena powoli usiadła w krześle, czując, jak nogi drżą. W głowie kołowały się myśli: Jureczku wanna jaka wanna w delegacji? Wspomnienia ostatnich miesięcy przywołały obrazy częstych wyjazdów, późnych telefonów przy balkonie, nowego perfumu w jego samochodzie.
Drżącymi rękami otworzyła laptopa. Dostęp do poczty nie sprawił trudności hasło znała jeszcze z czasów, gdy między nimi panowała wzajemna wiara i szczerość. Znalazła bilety, rezerwację hotelu Luksus dla nowożeńców w pięciogwiazdkowym hotelu w centrum Lwowa, dla dwojga.
W skrzynce natknęła się na korespondencję od Krystyny, 26letniej trenerki fitness: Kochany, nie mogę już tak. Obiecałeś, iż się rozstaniesz już trzy miesiące temu. Na ile jeszcze mam czekać?
Irenie zrobiło się niedobrze. Przed oczami przeskoczyło wspomnienie pierwszej randki z Jurkiem wtedy był zwykłym menedżerem, ona nową księgową. Wynajmowali małe mieszkanie, planowali wesele, cieszyli się pierwszymi sukcesami i wspierali w porażkach. Teraz on dyrektor handlowy, ona główna księgowa tej samej firmy, a między nimi rozciąga się przepaść piętnastu lat i dwudziestu sześciu lat Krystyny.
W hotelowym pokoju Jurek nerwowo krążył od jednego kąta do drugiego.
Dlaczego to zrobiłaś? jego głos drżał od gniewu.
Krystyna leżała na łóżku, luźno owinięta jedwabnym szlafrokiem, długie jasne włosy rozrzucone po poduszce.
A co w tym złego? przeciągnęła się jak najedzony kot. Sam mówiłeś, iż planujesz zerwać ze mną.
Sam zdecyduję, kiedy i jak to zrobić! Rozumiesz, co narobiłaś? Irena nie jest głupia, wszystko zauważyła!
Świetnie! Krystyna gwałtownie wstała. Mnie już mam dość bycia kochanką, którą chowasz w hotelach. Chcę iść z tobą do restauracji, spotykać się z twoimi przyjaciółmi, być twoją żoną, w końcu!
Zachowujesz się jak dziecko wymamrotał Jurek.
A ty jesteś tchórzem! podskoczyła i podeszła do niego. Spójrz na mnie! Jestem młoda, piękna, mogę ci dać dzieci. A ona? Tylko liczyć twoje pieniądze!
Jurek złapał ją za ramiona: Nie odważaj się tak mówić o Irence! Nic nie wiesz o niej ani o nas!
Wiem wystarczająco wyrywała się Krystyna. Wiem, iż jesteś nieszczęśliwy z nią. Że zanurzyła się w pracę i codzienność. Kiedy ostatnio uprawialiście miłość? Czy podróżowaliście razem?
Jurek odwrócił się w stronę okna. Tam, w zaśnieżonym Kijowie, w mieszkaniu z Irą, wszystko się rozpadało. Piętnaście lat wspólnego życia kruszyło się jak domek z kart po jednej kapryśnej wypowiedzi dziewczyny.
Irena siedziała w ciemności w kuchni, trzymając w dłoniach zimną filiżankę herbaty. Na telefonie setki nieodebranych połączeń od męża. Nie podnosiła. Co mogła powiedzieć? Kochany, słyszałam, jak twoja kochanka wzywa cię do wanny?
Wspomnienia przemykały obrazy ich wspólnego życia. Jurek wręczał jej pierścionek, padając na jedno kolano w środku restauracji. Przeprowadzali się do pierwszego wspólnego mieszkania małej dwójki w przedmieściach. Wspierał ją, gdy straciła matkę. Świętowali jego awans
A potem zaczęły się niekończące kłopoty w pracy, kredyty, remonty
Kiedy ostatni raz rozmawiali szczerze? Gdy oglądali filmy przytuleni na kanapie? Gdy planowali przyszłość?
Telefon znów zadzwonił. Tym razem to była wiadomość: Ira, porozmawiajmy. Wyjaśnię wszystko.
Co wyjaśniać? Czy starzeje się? Czy utknęła w codzienności? Czy młoda trenerka fitness lepiej rozumie jego potrzeby?
Irena podeszła do lustra. Czterdzieści dwa lata. Zmarszczki przy oczach, siwe włosy, które regularnie farbuje. Kiedy to się zaczęło ta zmęczona twarz, nawyk życia według planu, niekończąca się pogoń za stabilnością?
Jurek, gdzie jesteś? Krystyna spojrzała na niego niezadowolona, gdy wrócił do pokoju po kolejnej nieudanej próbie zadzwonić do żony.
Nie teraz upadł na krzesło, rozluźniając krawat.
Teraz! wstała przed nim, ręce w biodrach. Chcę wiedzieć, co będzie dalej. Rozumiesz, iż teraz musimy wszystko rozwiązać?
Jurek patrzył na nią piękną, pewną siebie, pełną energii. Kiedyś taką była Irena piętnaście lat temu. Boże, jak mógł tak postąpić?
Krystyno zmęczony pocierał twarz dłonią masz rację. Trzeba podjąć decyzje.
Z rozpromienieniem rzuciła się na niego: Kochany! Wiedziałam, iż podejmiesz adekwatną decyzję!
Tak odsunął ją delikatnie. Musimy to zakończyć.
Co?! zadrżała, jakby ją uderzono.
To był błąd wstał. Kocham żonę. Tak, mamy problemy. Oddaliliśmy się od siebie. Ale nie mogę nie chcę zmazać wszystkiego, co było między nami.
Ty jesteś po prostu tchórzem! łzy spłynęły po jej policzkach.
Nie, Krystyno. Byłem tchórzem, kiedy zaczynałem ten romans. Kiedy okłamywałem kobietę, z którą piętnaście lat dzieliłem euforii i smutki. Masz rację jestem nieszczęśliwy. Ale szczęście trzeba budować, nie szukać go gdzieś po drugiej stronie.
Dzwonek do drzwi rozległ się blisko północy. Irena wiedziała, iż to on przyleciał pierwszym lotem.
Iro, otwórz proszę jego głos dźwięczał przytłumiony za drzwiami.
Otworzyła. Jurek stał w progu nieogolony, w zmęczonym garniturze, z winowajczymi oczami.
Mogę wejść?
Ona milcząco odeszła na bok. Weszli do kuchni tam, gdzie kiedyś marzyli o przyszłości i podejmowali ważne decyzje.
Iro
Nie, nie musisz podniosła rękę. Wiem wszystko. Krystyna, 26 lat, trenerka fitness. Czytałam twoją pocztę.
On skinął głową, nie znajdując słów.
Dlaczego, Jurek?
Milczał długo, patrząc w okno na nocne miasto.
Bo jestem słaby. Bo bałem się, iż staliśmy się obcymi. Bo ona przypominała mi ciebie twoją dawną, pełną energii i planów wersję.
A co teraz?
Teraz odwrócił się do niej. Teraz chcę wszystko naprawić, jeżeli pozwolisz.
A ona?
To koniec. Zrozumiałem, iż nie mogę stracić ciebie. Nie chcę stracić. Iro, wiem, iż nie zasługuję na wybaczenie, ale spróbujmy zacząć od nowa. Idźmy do psychologa, spędzajmy więcej czasu razem, wróćmy do tego, kim byliśmy.
Irena patrzyła na mężczyznę starszego, siwego, bolesnie znajomego. Piętnaście lat to nie tylko liczba. To wspólne wspomnienia, nawyki, żarty zrozumiałe tylko dla nich. To umiejętność milczenia razem. To zdolność wybaczania.
Nie wiem, Jurek po raz pierwszy tej nocy zapłakala. Po prostu nie wiem
On delikatnie objął ją, a ona nie cofnęła się. Za oknem padał śnieg, pokrywając Kijów białym płótnem.
A gdzieś we Lwowie, w hotelowym pokoju, płakała dziewczyna, po raz pierwszy stykając się z brutalną prawdą: prawdziwa miłość to nie namiętność ani romans. To codzienny wybór.
Tutaj, w kuchni, dwie osoby po czterdziestce próbowały poskładać kawałki własnego życia. Przed nimi długa droga przez urazy i nieufność, sesje u psychologa i bolesne rozmowy, przez próby ponownego poznania siebie. Ale oboje wiedzieli: czasem trzeba stracić coś, by docenić jego wartość.

Idź do oryginalnego materiału