Inne czasy, inne życie

twojacena.pl 2 godzin temu

Były inne czasy

Dawno, dawno temu życie toczyło się zupełnie inaczej, szczególnie na wsi. Tam panowały własne zasady, zwyczaje i przesądy. O losie dzieci decydowali rodzice kogo wybrali lub swatali, z tym miała żyć córka czy syn. A jeżeli młodzi darzyli się uczuciem? Nikt się tym nie przejmował. Tak żyli ich rodzice, dziadkowie i pradziadkowie.

Kinga dorastała w rodzinie, gdzie było czworo dzieci, a ona była najmłodsza. W domu już wszystko potrafiła robić. Gdy skończyła szesnaście lat, zakochała się w Bronku. Mieszkał na drugim końcu wsi, ale często kręcił się niedaleko domu Kingi. Wymieniali spojrzenia, a te mówiły więcej niż słowa.

**Ojcowski rozkaz**

Kinga, a czemu ten Bronek ciągle się kręci koło naszego domu? Co on tu robi, skoro mieszka na tamtym końcu wsi? surowo pytał ojciec, Stefan, choć córka starała się, by niczego się nie domyślił. Ale przed ojcem nic się nie dało ukryć.

Skąd ja mam wiedzieć, tato? odparła, spuszczając oczy, podczas gdy serce waliło jej jak młot.

Skąd, skąd? Za mąż ci się zachciało? Znajdę ci męża, ale nie tego Bronka, obiboka. Mieszkają z matką w półwalącej się chałupie. Nie taki ci mąż potrzebny zdecydowanie oświadczył ojciec.

Stefan postanowił, iż Kingę trzeba gwałtownie wydać za mąż, bo inaczej nie upilnuje jej przed Bronkiem, którego z jakiegoś powodu nie znosił.

Małgorzato, Kinga ma posag? Przygotowałaś coś dla niej? zapytał żonę.

Ta spojrzała na niego przestraszona.

Stefanie, skąd takie pytanie? No cóż, jest trochę, ale dziewczyna jeszcze młoda. Chcesz ją wydać za mąż? Za wcześnie, przecież to nasza najmłodsza zaczęła lamentować Małgorzata, znając charakter męża. jeżeli coś postanowił, nie dało się go od tego odwieść.

Małgorzatę też wydano za Stefana bez pytania, wyswatano i tyle. Żyli tak całe życie. Nie kochała męża, bała się go był twardy i bezwzględny. Nigdy nie śmiała się sprzeciwić.

Nie za wcześnie. Przestań lamentować, niedługo skończy siedemnaście, właśnie czas na małżeństwo, zanim się rozpuszczy. A ten Bronek niech sobie znajdzie inną nie będzie moim zięciem.

Małgorzata przestraszyła się jeszcze bardziej, bo Kinga w tajemnicy przed ojcem wyznała jej, iż podoba jej się Bronisław i on też ją lubi.

Mamo, nie potrafię sobie poradzić gdy tylko go widzę, serce bije jak szalone, tak bardzo chcę z nim porozmawiać, ale boję się. A nuż tato zobaczy

Ojej, córeczko, choćby nie próbuj. Znasz przecież ojca. On Bronka nie cierpi.

**Za mąż bez miłości**

Gdy Kinga skończyła siedemnaście lat, do ich domu przybyli swaci od Wojtka, którego rodzice mieszkali dwa domy dalej. Uchodzili za zamożnych mieli własną krowę i konia. Trzech synów. Wojtek, najmłodszy, jeszcze się nie ożenił, więc pora sprowadzić żonę do domu.

Nigdy go nie lubiła. Rudy, piegowaty, wiecznie nieogarnięty, ale zawsze, przechodząc obok domu Kingi, przystawał i wypatrywał czegoś w podwórku. Chciał zobaczyć ładną i zgrabną dziewczynę. A ona przed nim zawsze się chowała. Był od niej starszy o trzy lata. choćby gdy byli dziećmi i biegali po wsi czy nad rzeczkę, Kinga go unikała. Zawsze mówiła, iż nie znosi rudych chłopaków. A kiedyś, gdy miała siedem lat, Wojtek choćby ją uratował wyciągnął ją z nurtu rzeki, gdzie porwał ją prąd.

Tylko nie mów tacie i mamie, iż mnie uratowałeś, bo ojciec już mnie nigdy nie wypuści z domu prosiła, szczękając zębami z zimna.

Nie powiem, już dobrze, leć do domu mruknął Wojtek i delikatnie ją popchnął.

Nie powiedział jej rodzicom. Do dziś nie wiedzieli, iż ich córka niemal się utopiła.

Na dzień przed swatami Stefan spotkał Bronisława niedaleko domu i stanowczo oznajmił:

Nie kręć się tu więcej. Nie będziesz moim zięciem. Jutro przyjdą swaci, wydam Kingę za mąż. I żebym cię tu więcej nie widział.

Bronek spojrzał na Stefana przestraszony czy mówi prawdę? Ale widział determinację w jego oczach. Nic nie odpowiedział, odwrócił się i poszedł w stronę swojego końca wsi. Był zrozpaczony. Nic nie mógł zrobić skoro ojciec Kingi tak postanowił, tak będzie. A tak bardzo ją lubił, tak patrzyła na niego tym gorącym spojrzeniem, jej policzki się rumieniły, widział to choćby z daleka. Ale taki był zwyczaj na wsi. W tamtych czasach nie można było spotykać się z ukochaną. Trzeba było przysłać swatów i jeżeli się udało wziąć ślub. Rzadko kto żenił się z miłości. Wszystko decydowali rodzice.

Wieczorem, gdy Kinga dopijała herbatę, Stefan spojrzał na nią surowo. Od tego wzroku się skuliła wiedziała, iż nic dobrego jej nie czeka. Ojciec odłożył łyżkę i oznajmił:

Słuchajcie, Małgorzato i Kinga, przygotujcie się na jutro. Przyjdą swaci. Dość już siedzisz w domu, czas za mąż. I żeby wszystko było jak trzeba. Nowa suknia i wstążki do warkoczy masz wszystko. Rozumiesz? raz jeszcze spojrzał na córkę.

Rozumiem, tato odparła ledwo słyszalnie. A kto to ten kawaler? Za kogo mnie wydajesz?

Za Wojtka. Roboczy chłop, dom jak z bajki, krowa i koń w gospodarstwie. Głodu nie zaznasz. A teściowie spokojni, dogadasz się ze świekrą. I co, iż Wojtek rudy? Za to pracowity, a taki mąż ci potrzebny. Przygotujcie się.

Tato, ale ja go nie lubię, nie cierpię rudych próbowała zaprotestować, ale ojciec spojrzał na nią spod nawisłych brwi tak ostro, iż natychmiast się zacięła.

Cicho bądź, kto cię będzie pytać

**Matczyna pociecha**

Kinga płakała prawie całą noc. Nie chciała iść za rudego Wojtka, ale przeciw ojcu nie pójdzie. Trzeba się pogodzić. Zwłaszcza iż matka też ją pocieszała i namawiała.

Córeczko, wszystko w rękach Boga. A co ojciec postanowi, tak będzie. Pogódź się.

Mamo, ale ja Wojtka nie znoszę. Jak mam żyć z niekochanym mężem?

Jakoś trzeba, córuś. Ja przecież

Idź do oryginalnego materiału