Imeretia i Złoty Wiek

adamaswtrasie.blogspot.com 1 dzień temu
Jak wspominałem, chrześcijaństwo trafiło do Gruzji na początku IV wieku po Chrystusie, i przyszło tu z Armenii (która była pierwszym oficjalnie chrześcijańskim państwem na Ziemi) dzięki Świętej Nino. Nawracając królewską rodzinę mimowolna misjonarka stworzyła charakterystyczny krzyż – o lekko opadających ku dołowi ramionach. Legenda głosi, że dlatego, iż użyła do jego konstrukcji gałązek winorośli, które właśnie tak kręto sobie rosną. Mogło tak być, Kaukaz od zawsze słynął z produkcji wina – tu też znaleziono najstarsze ślady produkcji tego trunku (nie znaczy to, iż gdzie indziej w Śródziemiomorzu nie mogło być wynalezione niezależnie; Człowiek wiele zrobi by się odurzać). Ale o smacznym gruzińskim winie nie będzie. Bo wszak miało być o klasztorach (a i ja podczas niezbyt długiego pobytu w Imeretii nie miałem czasu w gruzińskie biesiady – szanujący się Gruzin potrafi wznosić toast i pół godziny), a co za tym idzie miejscowym chrześcijaństwie. I skoro było o Kutaisi, no grzechem byłoby nie wspomnieć o największej perle miasta, średniowiecznej katedrze Bagrati (ufundowanej przez dynastię Bagratydów, stąd nazwa; o nich troszkę dalej będzie).
Krzyż Swiętej Nino przed katedrą Bargati
Kiedyś, razem z klasztorem Gelati wpisana była na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, ale Gruzini zaczęli ją odbudowywać – i dla szacownej instytucji (i dla mnie w sumie też) okazała się owa rekonstrukcja zbyt kontrowersyjna.
Znaczy, do średniowiecznych murów dobudowano taką jakąś szklarnię.

Ulepszona katedra w Kutaisi
Całe szczęście widać ją tylko z jednej strony.

Katedra Bagrati w pełnej krasie
Klasztor Gelati – jedno z najważniejszych miejsc dla gruzińskiej kultury – odrestaurowano już zgodnie z zasadami sztuki konserwatorskiej.

Klasztor Gelati
Klasztorne podcienia
Dlaczego to miejsce jest takie ważne? Spoczywa tu bowiem Dawid Budowniczy, władca który w XII wieku zapoczątkował gruziński Złoty Wiek. Turbokartwelowie Entuzjaści gruzińskiej kultury twierdzą, iż to tu można odczuć pierwsze powiewy europejskiego renesansu (i przytaczają poemat Szoty Rustawelidze poświęcony dawidowej córze, potężnej królowej Tamarze "Witeź w tygrysiej skórze"), ale byłbym ostrożny z tak daleko idącymi teoriami (skąd ja je zresztą znam).

Dawna akademia klasztorna
Wnętrza klasztoru pokrywają liczne polichromie, także średniowieczne – te podobno najcenniejsze znajdują się nieco na uboczu, w kaplicy po lewej stronie od wejścia do głównego kościoła kompleksu; turyści nie zawsze tam zaglądają.

Srednioiweczne polichromie
Najwięcej o położeniu i historii Gruzji mówi chyba dawna główna brama w klasztornych fortyfikacjach. W niej znajduje się grób wspomnianego króla Dawida Budowniczego, najpotężniejszego z Bagratydów (dynastia panowała w wielu gruzińskich i armeńskich państwach Zakaukazia; w historii Polski pojawia się książę Aleksander Imeretyński, generał w rosyjskiej służbie i gubernator warszawski - wszak od XIX wieku Zakaukazie było częścią Imperium Rosyjskiego; znawcy wojen napoleońskich wspomną też Piotra Bargationa, wraz z bratem bohaterów rosyjskiej kampanii 1812 roku), tuż obok średniowiecznych okutych metalem wrót. Są one, mimo opieki UNESCO nad obiektem, w słabym stanie, ale widać, iż pokryte są pismem arabskim, prawdopodobnie w perskiej odmianie – przywiezione bowiem zostały jako łup z sąsiedniego muzułmańskiego Azerbejdżanu.

Dawna brama wjazdowa do klasztoru z arabskimi napisami na drzwiach
Grób króla Dawida Budowniczego
Gelati nie jest jedynym monastyrem w okolicach Kutaisi. Kilka kilometrów od niego leży nieco młodszy (XII czy XIV wiek) i mniejszy, ale równie malowniczo położony klasztor Motsameta – poświęcony trójce męczenników. To kolejny dowód na położenie Gruzji na pograniczu światów.

Klasztor Motsameta
Trochę dalej – przy drodze do Cziatury – leży erem Kacczi. Może do fabuły mniej pasuje, ale jest tak malowniczy, że nie mogłem się powstrzymać przed wrzuceniem zdjęcia. Oto bowiem pustelnia wybudowana jest na potężnym wapiennym ostańcu o kształcie naszej ojcowskiej Maczugi Herkulesa. Mieszkającemu tam mnichowi nic – poza panoramą gór Imeretii - nie przeszkadza w modlitwie i medytacji. Ba, okoliczności przyrody mogą nawet pomagać.

Klasztor Kacczi
Samo Kutaisi leży nad Rioni, największą rzeką Gruzji. To górski ciek, nie jest żeglowny, za to złotonośny.
Rioni w Kutaisi
Nad Rioni znaleźć można oprócz sypiących się domków (podobne są do bałkańskich czy anatolijskich budowli z czasów osmańskich – co nie dziwi, w Gruzji ścierały się wpływy nie tylko perskie i rosyjskie, ale i tureckie; o zależności od imperiów Rzymian, Bizantyjczyków czy Mongołów nie wspominam nawet) także pozostałości pałacu królewskiego władców Imeretii.
Pałac władców Imeretii
Zabytek jest niezbyt nachalny, zresztą nad samym miastem ciągnie się odium sowieckości. Mimo, iż nie jest tak zanieczyszczone jak Cziatura sprawia wrażenie zaniedbanego. Ponad 70 lat sowietyzacji, a wcześniej ponad 100 rusyfikacji musiało pozostawić swoje piętno – najbardziej widać je w na wpół opuszczonych dawnych radzieckich kurortach (a w Gruzji jest gdzie się kurować – w każdej dolinie woda mineralna, najsłynniejsza to Borżomi; Stalin lubił przyjeżdżać do uzdrowiskowych zakaukaskich wód) wybudowanych w stylu imperialnego sowieckiego socrealizmu.

Socjalistyczne miasto Cziatura
Architektura przedsowiecka w Cziaturze
Gruzini robią sporo by to zmienić, ale do Złotego Wieku pozostało daleko. Typowa postsowiecka korupcja, spory polityczne – nieraz dość gwałtowne, wojny domowe w Abchazji czy Osetii Południowej (Osetyjczycy – to tak przy okazji – są potomkami sarmackich Alanów; Sarmaci, jak wiemy, mają wielki wkład w rozwój naszej kultury; a przynajmniej sarmacka legenda, bo jak chodzi o etnogenezę narodów słowiańskich to już niekoniecznie, choć niektórzy badacze nazwę Chorwacja wywodzą od jednego z sarmackich plemion), wreszcie sąsiedztwo Federacji Rosyjskiej co jakiś czas próbującej wciągnąć byłą sowiecką republikę w swoją strefę wpływów (środkami zarówno politycznymi, jak i militarnymi, jak w 2008 roku; w Tibilisi mamy przez to ulicę śp Lecha Kaczyńskiego). Wspaniale im wyszło na przykład lotnisko w Kutaisi – w Europie trudno znaleźć tak przyjazny turyście obiekt. Renowacja katedry Bagrati czy Jaskinia Prometeusza (w następnym wpisie) pokazują, iż czasami przesadzają, ale trudno. Nie wiem jak wyglądają gruzińskie ośrodki narciarskie, ale podobno są coraz bardziej popularne.
Krajobrazy Zakaukazia
Oby jednak ten pęd ku Europie nie był drogą do samozagłady oraz utraty kulturowej i politycznej suwerenności (pisałem o takich obawach przy okazji wpisów o Albanii i Macedonii Północnej; w przypadku Polski nie są to już niestety tylko obawy). Wtedy takie wspaniałe bazary jak w Kutaisi mogą zniknąć, a cudowną czurczchelę (orzechy w polewie z soku winogronowego, cymes) zastąpią jakieś chemiczne nowoczesne badziewia.

Wspaniałe czurczchele na bazarze w Kutaisi
Chemiczne czurczchele w ukraińskiej Odessie
Gruzinów próba wynarodowienia już przecież spotkała (po rosyjskim podboju na początku XIX wieku zlikwidowano na przykład po prawie półtora tysiącu lat zlikwidowano niezależność miejscowego kościoła). Ale dalej jest co utracić – w samym centrum Kutaisi stoi, nieco jarmarczna, fakt – fontanna nawiązująca do dziejów mitycznej Kolchidy.
Skarby Kolchidy
Idź do oryginalnego materiału