Myślisz Egipt, od razu widzisz piramidy. A przynajmniej tak jest w moim przypadku. Kiedy stwierdziłam, iż czas odwiedzić mistrzów all inclusive, od razu wiedziałam, iż czeka mnie przeprawa także pod te monumentalne grobowce. W końcu oglądałam je setki razy w filmach, wspinałam się po nich w grze Assassin's Creed, a i w produkcjach dokumentalnych przewijały się nie raz. Przyszedł czas, żeby zobaczyć je wreszcie na własne oczy. Po wizycie tam wiem już, iż niektórych rzeczy nie odzobaczę. A szkoda.
Naciągacze w Egipcie. Tych w Hurghadzie da się wyczuć, pod piramidami nie ma tak łatwo
O Egipcie i zmianach pod piramidami pisałam już nie raz, więc trochę wiedziałam, czego się spodziewać. Tylko iż teoria to jedno, a praktyka to drugie. Wiosną tego roku władze Egiptu postanowiły uporządkować piramidowy chaos i wprowadzić jasny szlak zwiedzania. Autobusem przejeżdża się z punktu do punktu. Jest też nowoczesne centrum, w którym zaczyna się zwiedzanie.
Dzięki temu na wejściu turystów nie atakują naciągacze od pamiątek. Nie widziałam też oszustów, którzy chcieli sprzedać fałszywe wejściówki. A w przeszłości się to zdarzało. Nie ma też "wolnej amerykanki" dla właścicieli wielbłądów i zaprzęgów konnych.
Na papierze wszystko to wygląda bardzo dobrze. Zresztą na miejscu także widać próby zapanowania nad tym chaosem. Tylko co z tego, kiedy naciągaczem okazuje się już twój przewodnik? Zamiast być wsparciem i opowiadać ciekawostki związane z tym miejscem, szuka tylko okazji, jak wsadzić cię na minę i pewnie zarobić procent od tego, co ty zapłacisz za dodatkową atrakcję.
Naciągacze pod piramidami. Zaczęło się od przewodnika, później było tylko gorzej
Historia zaczęła się niewinnie. Zarezerwowaliśmy wycieczkę z lokalnym biurem podróży. Po całonocnej jeździe dotarliśmy do Kairu, gdzie pod Muzeum Egipskim (poprzednik Wielkiego Muzeum Egipskiego w Gizie) spotkaliśmy naszego przewodnika. Wybraliśmy wycieczkę w małym gronie po to, żeby móc cieszyć się zwiedzaniem bez tłumu innych gapiów z naszej grupy.
W muzeum spędziliśmy może godzinę. Przewodnik opowiedział kilka ciekawostek, pokazał nam jedyny zachowany pomnik faraona Cheopsa, opowiedział o znaczeniu brody (jest wskazówką, czy posąg zrobiono za życia faraona, czy po jego śmierci). Po czym po 30 minutach zniknął i dał nam czas wolny. Było nam szkoda, iż nie pokazał zbyt wielu miejsc, ale jakoś się z tym pogodziliśmy.
Po muzeum w planie miał być dobrowolny dodatkowopłatny rejs po Nilu. Moja ekipa postanowiła z niego zrezygnować, na co usłyszeliśmy od przewodnika, iż będziemy musieli siedzieć w busie. Stwierdziliśmy, iż to nie problem. Kiedy druga rodzina to usłyszała, też się wycofała. – Od razu nie chcieliśmy płynąć, ale jak przewodnik powiedział, iż wy się zdecydowaliście, to i my postanowiliśmy wziąć w tym udział – usłyszałam. Szkoda tylko, iż wcześniej przewodnik w ogóle nas o to nie spytał, więc włączyła mi się pierwsza lampka ostrzegawcza.
Czego naszemu przewodnikowi nie udało się zarobić na rejsie, odbił sobie pod piramidami. Tam nie podrzucił nam już żadnej ciekawostki. Ale jeszcze jadąc na miejsce, stwierdził, iż pod piramidami będzie nudno i iż jeżeli chcemy być zadowoleni, to musimy zobaczyć panoramę. Ta dostępna będzie oczywiście tylko, jeżeli przejedziemy się wielbłądem lub bryczką.
Czułam, iż to kolejne naciągactwo, ale skoro cała reszta ekipy się zgodziła, to i ja zapłaciłam tych 10 dolarów. I tak wylądowałam na grzbiecie śmierdzącego wielbłąda. Doczekałam się też "sesji zdjęciowej" moim własnym telefonem, za którą musiałam dopłacić kolejnych 5 dolarów, bo właściciel wielbłąda wyłudził ode mnie napiwek.
Jak chciałam dać mu dolara, to stwierdził, iż to chyba dla wielbłąda. Jak wyłudził 5 dolarów, też nie był zadowolony. Ale jak powiedziałam, iż albo bierze to, albo ja wracam na piechotę, to ostatecznie spotulniał. Moja siostra innemu woźnicy nie chciała dać więcej niż dolara, to ten po powrocie zrobił awanturę przewodnikowi. Dyskusja zakończyła się tym, iż pan od zaprzęgu wziął tego dolara i odszedł rozczarowany.
W całej tej sytuacji najzabawniejsze jest to, iż jadąc autobusem dla turystów na terenie kompleksu, ten stanął przy miejscu, z którego była świetna panorama na piramidy. Tylko iż nasz przewodnik od razu się zarzekał, iż tam za zrobienie zdjęcia trzeba zapłacić 15 dolarów. Własnym telefonem przez członka rodziny? choćby siostra by mi takiego rachunku nie wystawiła. Więc ostatecznie wiedziałam, iż daliśmy się wrobić. I to w klasyczny dla Egiptu sposób.
Piramidy się zmieniają. W Egipcie widzą też problem z przewodnikami
Po uporządkowaniu ruchu pod piramidami Egipt zdaje się zauważać problem związany z przewodnikami. Ci mają przechodzić specjalne egzaminy. Jest zatem nadzieja, iż za kilka albo kilkanaście miesięcy podobne sytuacje będą już tylko niemiłym wspomnieniem.
Jednak zmian pod piramidami będzie znacznie więcej. Na 1 listopada zapowiedziano otwarcie Wielkiego Muzeum Egipskiego, czyli największego muzeum świata. Znajduje się ono w Gizie, a z jego tarasu widać piramidy. Zmianie ulegnie także otoczenie tych monumentalnych grobowców.
Każdego wieczoru pod piramidami organizowany jest pokaz świateł. Dzięki nowej inwestycji tzw. mapping ma być na zupełnie nowym, światowym poziomie. Natomiast jeszcze w tym roku ma zostać oddana do użytku pierwszy odcinek 2,5-kilometrowej kolejki gondolowej, z której turyści będą mogli podziwiać panoramę piramid i sfinksa.
Zwłaszcza ten ostatni pomysł wzbudził wiele emocji wśród historyków, ale i podróżnych. Nie każdy jest bowiem zwolennikiem tak daleko idącej zmiany krajobrazu na płaskowyżu w Gizie. Ostatecznie jednak dla lokalnych władz będzie to dodatkowy sposób na zarobek. Dla turystów będzie to natomiast wygodny sposób na podróż w Wielkiego Muzeum Egipskiego pod piramidy. I oby z ominięciem naciągaczy, którzy dość mocno zepsuli mi przyjemność zwiedzania tego miejsca.