„Tyś idealny mąż, Marek” – jak jedno zdanie zniszczyło małżeństwo zbudowane na obojętności
Jadwiga wróciła do domu z dwiema ciężkimi torbami w dłoniach. Ledwie przekroczyła próg, z pokoju dobiegł głos męża:
— Już jesteś? A którą mamy godzinę?
— Siódmą — odparła zmęczona i skierowała się do kuchni.
Na stole stały trzy filiżanki. To znaczyło, iż była u nich teściowa, a pewnie i jej siostra, Bogna. Jadwiga choćby się nie zdziwiła. Coraz częściej tak bywało: wizyty bez zapowiedzi, komentarze o jej „nienależących do kobiety” nawykach, pełne osądu spojrzenia i ślady obcej obecności porozrzucane po kuchni.
— Gdzie ty się tak guzdrałaś? Jestem głodny — rzucił Marek, nie odrywając wzroku od laptopa.
— Byłam w sklepie. Żeby nakarmić waszą wysokość — odpowiedziała z przekąsem. — Ale w ogóle muszę z tobą porozmawiać.
Milczał. Wtedy podeszła, obróciła jego fotel twarzą do siebie i spokojnie oznajmiła:
— Powinniśmy się rozwieść.
Marek podniósł wzrok, zbity z tropu:
— Co? Dlaczego?
— Bo dłużej tak nie można.
— Jadwiga, może najpierw coś zrobisz do jedzenia, a potem porozmawiamy? Umieram z głodu.
— Nie. Porozmawiamy teraz.
— No przecież wiesz, nie piję, nie imprezuję, nie włóczę się po mieście. Siedzę w domu, pracuję. Mam swoje pieniądze. Nigdy niczego od ciebie nie żądam. Czego ci brakuje?
Jadwiga uśmiechnęła się gorzko:
— Mieszkasz w moim mieszkaniu, nie płacisz czynszu, nie dokładasz się do rachunków — ja za wszystko płacę. Zakupy, sprzątanie, gotowanie — też ja. Pytanie: na co ci wystarcza twoich pieniędzy?
— No… kupiłem sobie sweter. Ściągnąłem nowe rozszerzenie do gry. Czasem pomagam mamie i cioci Bogdanie — przelewam im coś. To przecież normalne.
— Ach, normalne. Tylko iż dziś rano uruchomiłam pralkę i poprosiłam cię, żebyś rozwiesił pranie — a ono wciąż tam leży.
— Ale miałem przerwę…
— Wiesz, zmiana zajęcia to też forma odpoczynku.
— Ale ja się na tym nie znam. Mama i Bogna nigdy nie pozwalały mi zbliżać się do garnków i odkurzacza.
— Wiem. Bo ty „nic nie potrafisz”. Bardzo wygodne, prawda? Słuchaj. Od dziś — jeżeli chcesz jeść, gotuj sobie sam. Ja niczego nie ugotuję. Koleżanki zaprosiły mnie do kawiarni — z początku odmówiłam, ale teraz zmieniłam zdanie. Powodzenia.
Jadwiga wstała, rozwiesiła pranie, wskazała ręką kuchnię i wyszła. W kawiarni, przy kieliszku wina, zadzwonił jej telefon — numer teściowej. Wyciszyła dzwonek i odwróciła ekranem do dołu.
Gdy wróciła do domu, w mieszkaniu czekała już Róża Tadeuszówna.
— Jadwiga! Co ty wyprawiasz?! Oszalałaś?! Rozwód?! Czy ty w ogóle rozumiesz, jakiego masz mężczyznę?! Takich jak on teraz ze świecą szukać! Nie pije, nie zdradza, skarpetek nie rzuca po kątach! Kobiety ci zazdroszczą!
Jadwiga spokojnie na nią spojrzała:
— Mówisz tak, jakbyś chwaliła się tresowanym psem. Nie robi nic złego — to właśnie wyliczyłaś. A możesz powiedzieć, co on robi dobrego? Dla mnie?
— On pracuje.
— Ja też pracuję. Tyle iż oprócz tego sprzątam, piorę, prasuję, gotuję, dźwigam ciężkie torby ze sklepu, płacę rachunki — za siebie i za niego. A co on robi?
— On ci daje prezenty! Wiem! Pomagam mu wybierać!
— Dziękuję. Teraz rozumiem, dlaczego na Boże Narodzenie dostałam miskę do moczenia nóg, a na urodziny — wełnianą chustę.
— Chyba chciałabyś złota? — zaśmiała się cierpko teściowa.
— Nie pogardziłabym bonem do SPA albo wyjazdem nad morze. Ale nie. Dostaję chustę. I brak szacunku. I ciągłe „ja nic nie umiem”. Nie chcę już być jego mamą.
— No nie umie. U nas w rodzinie mężczyźni się tym nie zajmują.
— Właśnie. Wychowaliście go na kogoś, kto będzie czekał, aż ktoś inny zrobi wszystko za niego. I on jest z tego zadowolony. A ja — nie.
— Może nie od razu rozwód? Naucz go…
— Wybaczcie. Nie mam zamiaru uczyć dorosłego mężczyzny, jak być mężczyzną. Próbowałam. Półtora roku. Więcej nie będę. Teraz spakujemy jego rzeczy — i obie pojedziecie tam, gdzie wam wygodniej. Nie jestem zła. Po prostu jestem zmęczona.
Po pół godziny pod dom czekała taksówka. Dwie torby, walizka. Marek szedł z tyłu, z laptopem pod pachą.
Jadwiga zamknęła za nimi drzwi. Usiadła na kanapie. Wzięła głęboki oddech. Zapisała w kalendarzu: „Rozwód. Jestem wolna”.
I po raz pierwszy od dawna zasnęła spokojnie.