Grzech z orzechem, gdy łupina z wozem

newsempire24.com 9 godzin temu

**GRZECH Z ORZECHEM, JĄDRO Z WIADREM**

– Nie można tak szaleć młodzieńczymi namiętnościami w tym wieku! Ma przecież 46 lat! O czym on myśli? Ta dziewczyna mógłaby być jego córką! Jaka miłość może ich łączyć? Hm… Zakochał się jak mysz w pułapkę! Nie rozumiem i nie chcę rozumieć! – oburzała się Katarzyna zachowaniem własnego męża.
Wszystkie te wyrzekania wysłuchiwała najlepsza przyjaciółka Katarzyny – Barbara.
– Nie wyciągaj pochopnych wniosków, Kasia. Wszystko się ułoży. Masz przecież idealną rodzinę – uspokajała przyjaciółkę Barbara.
Choć zarówno Barbara, jak i koledzy z pracy, a choćby sąsiedzi dobrze wiedzieli, iż spokój szczęśliwej rodziny Katarzyny wisi na włosku.

Mariusz (mąż Katarzyny) zachowywał się, jakby zerwał się z łańcucha. Był nie do poznania.
…Wszystko zaczęło się od wypadku samochodowego. To właśnie to zdarzenie przeobraziło się najpierw w przelotną fascynację, a potem w ostatnią, płomienną miłość.

Była zima. Gołoledź. Każdego ranka Mariusz jeździł do biura swoim samochodem. Tego dnia jechał ostrożnie, wolno. Zatrzymał się na przejściu dla pieszych.
Nagle, jakby spod ziemi, wyskoczyła dziewczyna i całym ciałem runęła na maskę jego auta. Mariusz nie zrozumiał, co się stało. Przez ułamek sekundy wydawało mu się, iż dziewczyna specjalnie rzuciła się pod koła. Ale nie było czasu w myślenie. W mgnieniu oka wyskoczył z samochodu, by jej pomóc.

Poszkodowana jęczała i wyrzekała.
Mariusz posadził ją w swoim aucie i skierował się do najbliższego pogotowia. Dziewczyna kategorycznie odmówiła wizyty u lekarza. Twierdziła, iż już jej lepiej. Za to nie odrzuciłaby gorącej herbaty…

Mariusz zabrał nieznajomą do swojego biura.
Napoił ją aromatyczną herbatą z kanapkami.
Poznali się. Dziewczyna miała na imię Weronika. Mariusz w duchu zauważył, iż nieznajoma była piękna. Urocza, z zadartym noskiem, kręconymi włosami, niezwykle poważna jak na swój wiek. I jeszcze wydawała się niesamowicie magnetyczna. Chciało się jej wpatrywać bez przerwy i słuchać jej hipnotyzującego głosu. Ale Mariusz gwałtownie wziął się w garść. Potrząsnął głową, jakby zrzucał z siebie uroki, i odprowadził dziewczynę do wyjścia. I tak stracił cenny czas pracy. W biegu wręczył Weronice swoją wizytówkę. To był tylko gest uprzejmości.

– Weronika, zadzwoń, jeżeli coś…
Wieczorem Mariusz już zapomniał o porannym incydencie.

Po dwóch dniach Weronika zadzwoniła. Poprosiła o spotkanie. Jak twierdziła, miała sprawę pilną i ważną.
Mariusz, wciąż czując się wobec niej winny, pojechał na spotkanie.

„Poszkodowana” otworzyła drzwi swojej maleńkiej kawalerki. Mariusz wszedł. Dziewczyna miała zabandażowaną prawą rękę.
– Widzi pan, Mariuszu… Chciałam powiesić obraz w kuchni. Nie mogę. Ręka boli. Pomógłby pan? – skrzywiła się z bólu.
– Oczywiście, iż pomogę. Podajcie narzędzia – bez wahania zgodził się Mariusz.

Obraz niedługo wisiał na ścianie. A na kuchennym stole pojawiła się butelka wina i owoce.
– Trzeba to uczcić. Od dawna chciałam powiesić ten obraz. Ale brakowało męskich rąk – tak Weronika zaprosiła gościa do stołu.

Mariusz nie mógł odmówić. Zrobiło mu się żal dziewczyny. Taka urocza, a sama…
Wino wypili podczas rozmowy, owoce zostały nietknięte. Nie chciało się jeść. Była tylko jedna nieodparta chęć – mówić, mówić, mówić…

Do domu Mariusz wrócił zagadkowy i oszołomiony. Była już noc. Żona i córka spały spokojnie. Wiedziały, iż dla Mariusza praca zawsze była na pierwszym miejscu. Zdarzało się, iż wracał z biura o świcie.

A pół roku później Mariusz oznajmił, iż odchodzi z rodziny. Żona Katarzyna i córka Ola pomyślały, iż ich mąż i ojciec zwariował. Oczywiście, Katarzyna zauważyła pewne zmiany w mężu. Po pierwsze, kompletnie zapomniał o jej urodzinach. Nigdy tak się nie zdarzyło. Po drugie, rodzinny budżet nagle uległ zmniejszeniu trzykrotnie. Po trzecie, Mariusz coraz rzadziej bywał w domu. Można by znaleźć i po czwarte, i po dziesiąte…

Katarzyna odpędzała od siebie czarne myśli. Nie chciała wierzyć w najgorsze. Zawsze śmiała się z przysłowia „siwizna w brodzie, diabeł w rodzie”.

Była pewna swojego męża na sto procent. Tym bardziej iż zawsze dbała o siebie. Miała choćby adoratorów w pracy. Ale ich próby zdobycia jej uwagi rozbijały się o jej niedostępność. Katarzyna kochała tylko męża i ufała tylko jemu. I nagle taki cios od ukochanego człowieka!

W histerii rzuciła się do córki Oli.
– Olu, dowiedz się od taty wszystkich szczegółów. Kim jest ta podła? Na ile to poważne?

Ale Ola, w tajemnicy przed matką, już odwiedziła ojca. Też paliła ją ciekawość.
– Mamo, powiem ci gorzką prawdę. Nasz tata jest zakochany. Nie ma wątpliwości. Ta dziewczyna jest tylko pięć lat starsza ode mnie. Ma 26 lat. Ma piękne imię – Weronika. Wiesz, wydało mi się, iż jest bardzo podobna do ciebie, gdy byłaś młoda. Jak dwie krople wody – przygwoździła Ola.

Katarzyna oniemiała i zbladła. A gdy Ola pokazała na telefonie zdjęcie rywalki, Katarzyna poprosiła o tabletkę uspokajającą.
– Boże! Czy to możliwe? Niemożliwe! – lamentowała.

Ola nic nie rozumiała.

…Stare grzechy mają długi cień. „I właśnie ten cień mnie dopadł…” – pomyślała Katarzyna z rezygnacją.

…Kasia poznała swojego pierwszego męża, gdy miała 17 lat. Wtedy młodej dziewczynie wydawało się, iż to spotkanie to jej przeznaczenie. Przyszły mąż od razu wziął ją „w obroty”. Dziewczyna nie zauważyła, kiedy została jego żoną. Podobał jej się ten gwałtowny zapał wybranka.

Młodzi zamieszkali u matki męża. Helena okazała się kobietą ugodową i troskliwą. Pokochała młodą synową całym sercem. Katarzyna zwierzała się jej z dziewczęcych sek…Irena wzięła niemowlęta w ramiona, a Gienek z wdzięcznością uścisnął jej dłoń, rozumiejąc, iż choć życie bywa okrutne, to jednak miłość może zaskoczyć choćby w najciemniejszym momencie.

Idź do oryginalnego materiału