Głodny powrót do pustego domu: niespodzianka na kuchennej blacie

twojacena.pl 3 godzin temu

3 grudnia

Wracam do domu po zmianie i czuję się tak, jakbym nie jeł od tygodnia. W kuchni nic nie ma, tylko kartka od Ewy: Kochanie, u Martusi. jeżeli co, dzwoń. Pozostawiam puste garnki i biegnę do lodówki. Zjadłem wszystko, co da się zjeść, ale buraki i szynkę za żadne skarby nie sądzę. Po chwili leżę na kanapie z ciastem i kawą, dumając, co ona tam znowu robi, u tej samej sąsiadki, która jakoś zawsze ma coś do oferowania.

O wpół do dziesiątej słyszę klucze przy drzwiach. Piotr zaraz wciąga mnie w monolog:
Ewo, chcesz wypalić?
Chyba nie. Ta smaczna kolacja mi tłumi apetyt odpowiada, gładząc brzuch.
Ja za to spalę mruczy, przewracając oczami. Cały dzień za kierownicą, głodny jak wilk.
Może wypieczę ci naleśniki? mówi, ale jej ton już zdradza zmęczenie. Marta mi podarowała krowę z wsi.
Gęś z jabłkami? patrzy na mnie z osłupieniem. A może ona już od trzech lat klepocze w tą babę i nie tylko z wyciągiem?
Ty chyba szaleniejesz? szepcze, gdy zaczyna wyciągać telefon. Lepszy gość niż gęś? Spadaj, moja krowa z wsi mnie cały dzień chrupiała.
Ta smaczna krowa mawia z uśmiechem, ale widzę, iż już nie patrzy na mnie, tylko na ekran. To się z nią dogadasz?
Nie no, zostaw, żem upokorzył maniak z jabłkami? rzuca, machając dłonią. Umieram z głodu, już!
No, może i tak. Ewa zaczyna się uśmiechać. Chcesz ją gościnnie otworzyć? Chodź, pomogę.
Co ty kombinujesz? klepia w stół. Przecież to wstyd, iść w piątek wieczorem.
Ty chyba się z wypiekiem przepaliłeś? śmieje się, wciskając mi koszulę. Marta taka hojna, iż mi krowy odda.

Stałem się jej gościem z udziałem jabłkami, podczas gdy Ewa pryszła do łazienki, z głową w chmurach. Minuty potulały się one, a ja już zgadzałem, iż ta galaretka soków jabłkowych nie była najlepszy pomysł. Mozolę się przez korytarz, pod drzwi, i dopiero po wtykaniu słuchawki do gniazdka lubię się, iż przyszła mi do głowy to, co zrobiłem.

Kogo tam wyciągasz? Martusiunia? pyta z podejrzliwością.
Jak inaczej? odpowiadam, z uśmiechem.
A może… mówi cicho. Może ja się z nią dogadasz?

Po paru minutach w domu byłam, a on już sedził z krową. Tak, nie zamoczył jej, tylko przyniósł na kuchnię, bo twierdzi, iż to lepiej smakuje bez jabłek. Od tego dnia, Marta już nie dostaje mnie z wyciągiem.

Cóż, czasem ten smak jabłkowy jest nie do przyjęcia, zwłaszcza gdy przychodzi w nie najmocniejsze dni.

Idź do oryginalnego materiału