Gdy własne dzieci stają się obce: opowieść matki

newsempire24.com 1 tydzień temu

Kiedy własne dzieci stają się obce: historia pewnej matki

W młodości, pełnej energii i nadziei, ja, Natalia Wójcik, oddawałam całą siebie moim dzieciom. Ludzie wokół mnie ostrzegali: „Nie zatracaj się w nich całkowicie, zostaw coś dla siebie”. Ale ich nie słuchałam. Teraz, mając 69 lat, zostałam sama, bez nikogo, kto podałby mi szklankę wody. Słowa tych ludzi teraz rozbrzmiewają mi w głowie jak echo i gorzko żałuję swojego dawnego postępowania.

Mój mąż, Aleksander, odszedł z tego świata, gdy nasz syn miał zaledwie cztery lata, a córka – sześć. Zostać samą z dwójką małych dzieci było prawdziwym wyzwaniem. Pracowałam na dwóch etatach, by zapewnić im wszystko, co potrzebne. Moja matka pomagała, ale często przypominała: „Dzieci potrzebują matki, a nie tylko chleba powszedniego”. Ale kto by nas wtedy utrzymał, gdybym siedziała w domu?

Starałam się wynagrodzić brak ojca, otaczając dzieci opieką i rozpieszczając je. Wydawało mi się, iż w ten sposób mogę zapełnić pustkę po śmierci Aleksandra. Dzieci dorosły, każde z nich założyło własną rodzinę. Dążyłam do bycia idealną babcią dla wnuków, wciąż oddając całą siebie rodzinie.

Pewnego ranka obudziłam się i zorientowałam się, iż nie czuję nóg. Z trudem dotarłam do telefonu i zadzwoniłam do syna. Odpowiedział: „Mamo, mam teraz dużo spraw, nie mogę przyjechać”. Córka nie odbierała telefonu. Wezwałam karetkę – przyjechali bez zbędnych pytań.

W szpitalu zdiagnozowano zakrzepicę nóg. Lekarze powiedzieli, iż zakrzepy mogły się w każdej chwili oderwać, co doprowadziłoby do śmierci. Czekało mnie długie leczenie i ścisły tryb leżenia w łóżku. Błagałam dzieci, by mnie odwiedziły. Kiedy w końcu przyszli, stwierdzili wprost na sali: „Mamy swoje sprawy, nie możemy się tobą zajmować”.

Córka wyjaśniła, iż jej młodszy syn zaczyna studia, a żona syna zachorowała na grypę. Uznały, iż lepiej mi będzie samej w szpitalu. Takie „ważne” powody, by zostawić matkę w trudnym stanie.

Po wypisaniu wróciłam do pustego mieszkania. Nie miałam siły, by ugotować sobie posiłek. Sąsiadka, Anna Kowalska, zaoferowała pomoc za niewielką opłatą. Stałyśmy się przyjaciółkami, wspierając się nawzajem z naszych skromnych emerytur.

Teraz, patrząc wstecz, rozumiem: nadmierna opieka i rozpieszczanie nie zastąpią prawdziwej miłości i szacunku. Nie nauczyłam moich dzieci, jak cenić i szanować bliskich. W młodości posiałam przyzwolenie na wszystko, a na starość zbieram samotność.

Chcę zaapelować do wszystkich rodziców: nie zatracajcie się całkowicie w dzieciach, nie zapominajcie o sobie. Uczcie ich miłości i szacunku, a nie tylko spełniajcie ich kaprysy. To, co zasiejecie w ich sercach w młodości, będzie decydować o tym, co zbierzecie na starość.

Idź do oryginalnego materiału