Kiedy mama powiedziała „nie”: jak Jadwiga uratowała cudze małżeństwo
Jadwiga smażyła cukinię, gdy nagle zapukano do drzwi. Otworzyła i ujrzała syna – Igor stał z torbą i zmęczonym wzrokiem.
– Mamo, odszedłem od Basi – wypalił od progu.
– Jak to odszedłeś?! – zdumiała się Jadwiga.
– Znudziła mnie. Ani gotować nie umie, ani w domu porządku utrzymać, nie pracuje… – mówił, ledwie powstrzymując łzy. – Wpuść mnie na trochę, dobrze?
– Nie – odparła stanowczo, wycierając ręce z tłuszczu, nie odrywając od niego wzroku.
Igor osłupiał:
– Co znaczy „nie”?
– Znaczy to, co znaczy. Nie wpuszczę. Ale usiądź, zjedz. Potem pogadamy.
Igor pochłaniał rosół z kluskami z takim apetytem, jakby nie jadł od tygodnia. Między łyżkami narzekał:
– Przed ślubem chodziliśmy po knajpach, było fajnie. A po ślubie myślałem, iż jedzenie samo będzie się pojawiać. A ona jak dziecko szuka przepisów w internecie – raz przesoli, raz niedogotuje. Udaję, iż smakuje, ale ledwie przełykam.
– Ale się stara, synku – westchnęła matka. – Nie każdemu od razu wychodzi. A ty tylko krytykujesz.
– Stara się? A kto urządza ten bałagan? Wszystko walają się! Bielizna na krzesłach, na łóżku, choćby w łazience. W szafie jak po trąbie powietrznej. Ona albo drzemie, albo wpatruje się w laptopa. Chodzę i zbieram za nią rzeczy, zwróciłem uwagę – zaraz się rozpłakała.
– Młoda jeszcze, głupia – spokojnie odparła Jadwiga. – A ty co, dorosły jesteś? Ryczysz jak bóbr. Mężczyzna powinien dawać przykład, okazywać miłość, wtedy i żona się zmieni.
– Ale ja ją kocham…
– A ona tego nie czuje. I tyle.
Następnego ranka, gdy syn wyszedł do pracy, Jadwiga zadzwoniła do Basi:
– Córeczko, wpadnę do ciebie, pogadamy.
Kupiła zakupy, dotarła do mieszkania – drzwi otworzyła Basia, jeszcze senna.
– Odprowadziłaś Igora do pracy? – spytała Jadwiga, wchodząc do kuchni.
– Po co? Sam się zebrał i wyszedł, zjadł kanapkę i napił się herbaty. A co?
– I tobie to pasuje? A w kuchni – katastrofa? Południe, a ty dopiero wstałaś.
– Przepraszam… późno poszłam spać… siedziałam w internecie…
– Basia, kocham cię jak córkę. Przyszłam pomóc. Posprzątamy i ugotujemy obiad.
– Dam sobie radę sama… Ja i Igor się dogadamy.
– Jak chcesz. Tylko potem nie przychodź do mnie z płaczem. Masz, oto zakupy.
– Dziękuję. I nie gniewajcie się.
Mijały dni. Igor coraz częściej zostawał u matki, aż w końcu skłamał Basi, iż wyjeżdża w delegację. W rzeczywistości po prostu nie chciał wracać do domu.
– Znudziła mnie – narzekał. – Nie czyta, niczym się nie interesuje. Tylko zakupy i gry. Pracować nie chce. Prosi, żebym jej „to i tamto kupił”. Nie jestem bankomatem.
Jadwiga słuchała, nie przerywała. Ale następnego wieczoru na progu stanęła Basia. Zapłakana.
– Mamo… on mnie nie kocha… przychodzi późno, nie je, nie rozmawia… mówi, iż ślub był błędem… To wy go tak wychowaliście.
– A może twoja mama czegoś nie dopilnowała? Myślisz, iż tylko mężczyzna ma obowiązki? Kobieta też. Życie razem to praca, nie spacer po parku.
Długo rozmawiały. Jadwiga tłumaczyła, kierowała, prosiła. Umówiły się: Basia zacznie uczyć się gotować, sprzątać, szukać pracy.
Minęło kilka miesięcy. Jadwiga pomogła synowej znaleźć pracę, nauczyła ją gotować rosół i smażyć kotlety. Pewnego dnia zaprosili ją na obiad. Na stole – domowe jedzenie.
– Mamo, Basia to skarb. Obiad jak w restauracji! Tak gwałtownie wszystkiego się nauczyła.
Jadwiga powstrzymywała łzy. Pogłaskała Basię po ramieniu:
– Dobra robota, córeczko. Wszystko w twoich rękach.
Życie się ułożyło. Rankiem małżonkowie jedli śniadanie razem, wieczorem – gotowali kolację, dzielili obowiązki. Igor przestał biegać do matki z narzekaniami, a Basia – z płaczem.
Pięć lat później urodziła się im córka. Na pierwsze urodziny zaprosili rodzinę. Po uczcie Basia przysiadła się do teściowej:
– Mamo, dziękuję. Bez was byśmy się rozstali. Byłam wtedy taka głupia…
– Byłaś mądra, tylko niedoświadczona. A teraz – oto rodzina.
– Chcę wrócić do pracy szybciej. Pomóżcie z córką? Na zmianę z moją mamą?
– Oczywiście, głuptaska. To szczęście – być blisko.
Od tamtej pory Jadwiga stała się nie tylko teściową – przyjaciółką. Teraz para ma już dwoje dzieci. Jadwiga jest na emeryturze, a wnuki często u niej nocują. A gdy ktoś pyta, jak udało się uratować cudze małżeństwo, odpowiada:
– Zawsze trzymam stronę kobiet. Dlatego i synowi dostanie się, jeżeli zachowuje się nie po męsku.