Gdy masz rodzeństwo, ale go nie lubisz…

kobietytomy.pl 1 godzina temu

Podobno jedynacy są poszkodowani. Tak mówią. Do czasu, gdy nie poznają choćby jednej historii skłóconego rodzeństwa – czy z przyczyn banalnych, czy poważniejszych, na przykład z powodu choćby klasycznego podziału rodzinnego majątku. Właśnie wtedy gdy chodzi o kasę, z wielu osób wychodzi potwór. Dosłownie. Nic dziwnego, iż pojawia się żal, ból, a niekiedy wściekłość i całkowite zwątpienie w ludzi…. Zresztą wątpliwości można mieć znacznie wcześniej, kiedy trudno zrozumieć, dlaczego tak wielkim wyzwaniem jest dogadać się z rodzoną siostrą czy bratem – i to na co dzień, a nie w obliczu ważnych i trudnych życiowych zmian. To niestety bardzo często spotykany problem, często oceniany jako nie do rozwiązania, bo niby jesteśmy sobie tam bliscy, a tak dalecy zarazem….

Gdy masz rodzeństwo, ale go nie lubisz…

Siostrę mieć…

Fajnie mieć rodzeństwo. Kogoś, kto naprawdę dobrze cię zna, wychowuje się w tym samym domu, ma podobną życiową historię. Razem dorastacie, poznajecie siebie i świat. Wspólne zabawy, nauka komunikacji, negocjacji, tego, jak się kłócić i później godzić….Szkoła, pierwsze przyjaźnie, miłości. Jesteście razem. Ba, jesteście na siebie skazani. Trzymacie sztamę lub nie, ciągle się kłócicie, ale siłą rzeczy też dochodzicie do porozumienia. Możecie się choćby nie lubić, ale jesteście rodzeństwem i to zobowiązuje. W chwili próby możecie na siebie liczyć, przynajmniej teoretycznie tak właśnie powinno być…Bo jak pokazuje życie bywa z tym po prostu różnie.

Przepis na przyjaźń?

Posiadanie brata czy siostry to teoretycznie piękny przepis na dobre życie razem. Można mieć kogoś, z kim zawsze już będziemy razem. W teorii przynajmniej tak jest, bo niestety w praktyce jest już różnie.

Nie wiedzieć, czemu często się wcale nie lubimy. Panuje choćby teoria, iż rodzeństwo, które nie darzy się większą sympatią w dzieciństwie nie będzie za sobą przepadać w dorosłości. Straconego czasu nie da się nadrobić, a tak naprawdę po latach nie ma szans na usunięcie błędów, które są nie do wybaczenia, ale o nich poniżej. Pozostaje zbyt duży żal i złość, która czasami przybiera formę dystansu czy zazdrości, a także prób zdyskredytowania, a choćby kopania pod kimś dołków.

Rywalizacja

To, co skutecznie niszczy siostrzaną miłość czy braterską przyjaźń to rywalizacja podsycana przez nie kogo innego, jak rodziców. Nie zawsze jest to świadome, ale każdorazowo działa w ten sam destrukcyjny sposób.

Wystarczy ustawiczne porównywanie – mówienie, „bądź taka jak Marysia, a bo Stasiu to potrafi, bierz z niego przykład”. Kreowanie świata na zawody, w którym zawsze trzeba być na podium, wygrywa tylko pierwsze miejsce, drugie zawsze to przegryw ze smakiem goryczy na ustach. To rodzice kreują świat, w którym trzeba się wykazywać, stawać na rzęsach, nigdy nie jest wystarczająco dobrze. Każdy błąd i niedociągnięcie jest jak skaza, której nie da się zmyć. To ten głos, który nosimy w sobie, a został nam sprezentowany w dzieciństwie, ma najwięcej do powiedzenia…i to on jest odpowiedzialny.

Gdy rodzice nie kochają za to, jakim się jest, ale za to, co się robi – trzeba bardzo się starać, żeby zawsze być „wystarczającym człowiekiem”. Pozwalanie na rywalizację, wiecznie się ściganie, mierzenie ze sobą nawzajem bywa proszeniem się o kłopoty. Niedocenianie za wysiłek, ale za efekt – także. Wtedy łatwo wyrosnąć w przekonaniu, iż brat czy siostra są lepsi, bardziej kochani, odpowiedniejsi.

Niestety to brutalna, ale znana zasada. Rodzice mają ogromny wpływ na to, jak widzą się dzieci oraz w jaki sposób odbierają siebie w dzieciństwie i dorosłości. To idzie choćby dalej. Problemy z przeszłości odbijają się w zachowaniu kolejnych pokoleń…

Trudny charakter

Oczywiście nie za wszystko odpowiadają rodzice. Czasami chodzi o coś, co w pewnym sensie jest wrodzone, a tylko w ograniczonym stopniu uzależnione od wpływu czynników środowiskowych. Chodzi mianowicie o temperament, z którym się rodzimy.

Ktoś zwyczajnie może mieć tak zwany ciężki charakter, może być osobą neurotyczną, pamiętliwą, trudną w kontaktach. Relacja z nią będzie zawsze skomplikowana, narażona na konflikty. Bywa, iż ktoś nie dąży do zgody, ale karmi się konfliktem. Nie umie panować nad emocjami, jest mocno wzburzony i niestabilny. choćby w tej samej rodzinie mogą obok siebie wychowywać się spokojne i wybuchowe dzieci, takie, które gwałtownie przebaczają i te, które długo chowają urazę, skąpe i łatwo dzielące się tym, co mają….itd.

Jako ludzie bywamy po prostu różni. I to, iż ktoś jest naszą siostrą wcale nie oznacza, iż będzie do nas podobny i będzie w naturalny, prosty do przewidzenia sposób się z nami dogadywał. Jedna osoba może być bardziej podobna do mamy, a druga do całkiem odmiennego od mamy – taty. I to może po prostu oznaczać zgrzyty…

Córeczka tatunia

I tu dochodzimy do kolejnego problemu, jakim jest faworyzowanie. Nie ma mowy, iż rodzeństwo będzie się dogadywać, jeżeli dzieci w danym domu nie są sprawiedliwie traktowane. choćby nie chodzi o mityczne „równe” traktowanie, które nie zawsze jest możliwe, ale właśnie sprawiedliwe, żeby każdy otrzymywał to, na co zasługuje i to, czego potrzebuje.

Faworyzowanie prowadzi do znienawidzenia wyróżnianego dziecka. Córeczka tatunia nie jest lubiana. I to akurat zrozumiałe. Zazdrości się jej, a jednocześnie kompletnie nie rozumie się, dlaczego to ona jest tą wybraną.

Z drugiej strony temat łatwo spłycić. Prawdą jest bowiem, iż rodzice też mają swoje uczucia. Walka z nimi nie zawsze jest możliwa i nie w każdym wypadku jest skuteczna. Nieokazywanie własnej sympatii może być wręcz niemożliwe. Niestety jako ludzie często mamy po prostu swoich ulubieńców….Także wśród własnych dzieci!

Czy z tym walczyć? Ukrywać to?

Odpowiedź może zaskoczyć. Brzmi bowiem – Nie. Należy sobie uświadomić własne uczucia i starać się nie krzywdzić innych. Prosta droga do rozwiązywania problemów…to spędzanie czasu nie tylko z dzieckiem numer 1, ale też z pozostałymi dziećmi. Im częściej będziemy przebywać z tym „mniej lubianym potomkiem”, tym większa szansa, iż go poznamy i polubimy. Psychologowie polecają też prostą metodę wymieniania zalet „gorszego dziecka” (tak, wiem, jak to brzmi) lub spisanie ich i częste czytanie…. W takim wydaniu można sobie sympatię nieco zaprogramować i z czasem ją w sobie odnaleźć.

Zazdrość

Poza faworyzowaniem, zachęcaniem do niezdrowej rywalizacji jest też inna kość niezgody, wcale nie taka rzadka. Zazdrość – pojawiająca się nie zawsze wtedy, kiedy rodzeństwu diametralnie rożnie się powodzi i jakość życia w odniesieniu do każdej z osób jest znacząco różna (na korzyść jednej ze stron i na niekorzyść drugiej), ale także paradoksalnie przy niewielkich, można rzec kosmetycznych różnicach. Znowu należałoby stwierdzić, iż to problem charakteru, sławetnej bardziej zielonej trawy u sąsiada niż realnych powodów do „zamiany się życiami”.

Powód do zazdrości nie musi być wcale uzasadniony i powszechnie rozumiany.

Co prawda zazdrościć siostrze czy bratu można niemal wszystkiego: lepszego samochodu, domu, pracy, fajniejszego męża, zdolniejszych dzieci, ładniejszej figury, czy choćby talentu kulinarnego. Im gorzej czujemy się ze sobą, tym poza zazdrością ryzykujemy zawiścią i niestety działaniem na czyjąś szkodę. Niekiedy jednak powód jest banalny – zazdrościmy tego, iż ktoś dostał lepsze bilety na koncert, ma dłuższe włosy, czy kupił sobie ładniejsze spodnie.

Co interesujące druga osoba wcale nie musi mieć lepiej w życiu, zazdrości się jej dla zasady, bo z jakiegoś powodu nie powinna mieć tak dobrze, a jednak się jej udało. Wybrała niepopularną drogę, zaryzykowała, zrobiła coś, na co nikt nie miał odwagi. Zazdroszczą często osoby majętne tym, którzy mniej mają. Zazdrościć można naprawdę wielu rzeczy, czegoś, czego byśmy się choćby nie spodziewali.

Dlaczego tak trudno dogadać się z rodzeństwem?

To, iż jest się rodzeństwem nie oznacza, iż od razu się lubimy. Możemy być diametralnie różni, mieć inne osobowości, system wartości, a także cele. Dodatkowo komunikację mogę utrudniać wspomnienia z przeszłości, emocje o niesprawiedliwym potraktowaniu. Czyjeś poczucie wyższości, pogarda działają niemal jak miecz rozcinający ostatnie łączące nas więzy. Dodatkowo oliwy do ognia dolewa partner czy partnerka rodzeństwa. Gdy brat wybierze sobie trudną żonę, a siostra wiąże się z kimś, kogo szczerze nie lubimy, spotkania w większym gronie mogą być udręką. Do tego dodać można niski poziom inteligencji emocjonalnej, brak umiejętności komunikacji a także nieodpowiednie traktowanie – jedna osoba się stara, a druga nie i problem jest już naprawdę spory.

Oczywiście relacje zawsze można poprawić. Jednak tylko wtedy, kiedy mamy w sobie wystarczająco siły i empatii. Chcieć się musi dwóm stronom i obie strony muszą się szanować. jeżeli tego nie ma, to chyba lepiej sobie odpuścić…Nie ma sensu pozwalać sobie na złe traktowanie.

Idź do oryginalnego materiału