Kiedy mama powiedziała „nie”: jak Jadwiga uratowała cudze małżeństwo
Jadwiga smażyła cukinię, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Otworzyła i zobaczyła syna — Staś stał z torbą i zmęczonym wzrokiem.
— Mamo, odszedłem od Kasi — wyznał od progu.
— Jak to odszedłeś?! — zdziwiła się Jadwiga.
— Męczy mnie. Ani ugotuje, ani sprząta, nie pracuje… — mówił, ledwo powstrzymując łzy. — Przygarniesz mnie na trochę?
— Nie — odparła stanowczo, wycierając ręce z oliwy i patrząc mu prosto w oczy.
Staś osłupiał:
— Jak to nie?
— Właśnie tak. Nie wpuszczę. Ale usiądź, zjedz coś. Potem pogadamy.
Staś pałaszował barszcz z bułeczkami, jakby nie jadł tydzień. Między łyżkami narzekał:
— Przed ślubem chodziliśmy po knajpach, było fajnie. A teraz myślałem, iż jedzenie samo wpadnie na stół. A ona jak dziecko szuka przepisów w internecie — raz przesoli, raz surowe zostawi. Udaję, iż smakuje, ale ledwo przełykam.
— Ale stara się, synku — westchnęła matka. — Nie każdemu od razu wychodzi. A ty tylko krytykujesz.
— Stara się? A kto tu robi syf? Wszędzie leży pranie — na krzesłach, łóżku, choćby w łazience. Szafa wygląda jak po tornado. Ona albo drzemie, albo ślęczy przy laptopie. Ja chodzę i zbieram za nią rzeczy, zwróciłem uwagę — zaczęła płakać.
— Młoda jest jeszcze, głupiutka — spokojnie odparła Jadwiga. — A ty dorosły? Rozpływasz się jak dziecko. Mężczyzna powinien dawać przykład, okazywać miłość, wtedy i żona się zmieni.
— Ale ja ją kocham…
— A ona tego nie czuje. I tyle.
Następnego ranka, gdy syn poszedł do pracy, Jadwiga zadzwoniła do Kasi:
— Córeczko, wpadnę do ciebie, pogadamy.
Kupiła zakupy, doszła do mieszkania — drzwi otworzyła Kasia, jeszcze senna.
— Odprowadziłaś Stasia do pracy? — zapytała Jadwiga, wchodząc do kuchni.
— A po co? Sam się zebrał i wyszedł, herbatę z kanapką wypił. A co?
— I dla ciebie to normalne? A w kuchni jak po katastrofie? Południe, a ty dopiero wstałaś.
— Przepraszam… późno poszłam spać… siedziałam w internecie…
— Kasia, kocham cię jak córkę. Przyszłam pomóc. Posprzątamy i obiad ugotujemy.
— Ja sobie poradzę… My ze Stasiem się dogadamy.
— Jak chcesz. Tylko potem nie przychodź do mnie z płaczem. Masz, przyniosłam zakupy.
— Dziękuję. I nie gniewajcie się.
Mijały dni. Staś coraz częściej zostawał u matki, raz choćby skłamał Kasi, iż wyjeżdża służbowo. W rzeczywistości po prostu nie chciał wracać do domu.
— Znudziła mi się — narzekał. — Nie czyta, niczym się nie interesuje. Tylko zakupy i gry. Pracować nie chce. Prosi, żebym jej „kupił to i tamto”. Ja nie jestem bankomat.
Jadwiga słuchała, nie sprzeciwiała się. Ale następnego wieczoru pod drzwiami stanęła Kasia. Zalana łzami.
— Mamo… on mnie nie kocha… wraca późno, nie je, nie rozmawia… mówi, iż źle zrobiliśmy, biorąc ślub… To wy go tak wychowaliście.
— A może twoja mama czegoś nie dopilnowała? Myślisz, iż tylko mężczyzna ma obowiązki? Kobieta też. A życie razem to praca, nie spacer po parku.
Długo rozmawiały. Jadwiga tłumaczyła, doradzała, prosiła. Umówiły się: Kasia zacznie uczyć się gotować, sprzątać, szukać pracy.
Minęło kilka miesięcy. Jadwiga pomogła synowej dostać pracę, nauczyła ją gotować barszczyk i smażyć kotlety. Któregoś dnia zaprosiły ją na obiad. Na stole — domowe jedzenie.
— Mamo, Kasia to złoto. Obiad jak w restauracji! Tak gwałtownie się wszystkiego nauczyła.
Jadwiga powstrzymywała łzy. Poklepała Kasię po ramieniu:
— Brawo, córeczko. Wszystko w twoich rękach.
Życie się ułożyło. Rankiem małżonkowie jedli śniadanie razem, wieczorem gotowali, dzielili obowiązki. Staś przestał biegać do mamy z narzekaniami, a Kasia — z płaczem.
Pięć lat później urodziła się im córeczka. Na pierwsze urodziny zaprosili rodzinę. Po uczcie Kasia przysiadła się do teściowej:
— Mamo, dziękuję. Bez was byśmy się rozstali. Byłam wtedy taka głupia…
— Byłaś mądra, tylko nieporadna. A teraz — proszę, rodzina.
— Chcę wcześniej wrócić do pracy. Pomóżcie z córeczką? Na zmianę z moją mamą?
— Oczywiście, głuptasku. To przecież szczęście — być blisko.
Od tamtej pory Jadwiga stała się nie tylko teściową, ale przyjaciółką. Teraz para ma już dwoje dzieci. Jadwiga jest na emeryturze, a wnuki często u niej nocują. A gdy ktoś pyta, jak udało się uratować cudze małżeństwo, odpowiada:
— Zawsze staję po stronie kobiet. Więc i synuś dostanie po uszach, jeżeli nie zachowa się po męsku.