Przyznam, iż w czasie wspomnianej rozmowy poczułam się dosyć nieswojo i od razu zaczęłam starać się ukryć moje "nagie paznokcie". Od kilku miesięcy nakładałam na nie już tylko odżywkę. Po tym, jak pojawiło się u mnie uczulenie na hybrydę, musiałam zrezygnować z tego typu zabiegów.
REKLAMA
Zobacz wideo Polacy o paleniu na balkonie:
Ile kobiety wydają "na urodę"?
Byłam pewna, iż to raczej nie przyciąga już niczyjej uwagi. Znam wiele kobiet, które w ogóle nie malują paznokci. Mam też znajome, które zrezygnowały z hybryd z powodów finansowych (ceny tego typu usług poszły ostatnio znacząco w górę) lub przez uczulenie, które pojawiło się niespodziewanie po kilku latach regularnego wykonywania takiego manicure.
Wspomniana rozmowa uświadomiła mi jednak, iż ten aspekt dla wielu osób jest przez cały czas niezwykle istotny. Postanowiłam więc zapytać kilku kobiet o to, jakie jest ich podejście do różnych popularnych usług i jakie sumy na nie wydają. Bo przecież to nie tylko manicure, ale także pedicure, fryzjer, henna na brwi, oraz różne zabiegi z zakresu medycyny estetycznej.
Od pandemii nie wydaje pieniędzy na zabiegi upiększające
Ewa przyznaje, iż jej nastawienie do dbania o siebie zmieniło się w okresie pandemii. Wówczas zrozumiała, iż zabiegi, z których korzystała wcześniej, wcale nie są niezbędne. Poza tym zniechęcił ją do nich gwałtowny wzrost cen. Dlatego też od kilku lat nie wydaje na nie ani złotówki. - Nie ukrywam, iż czasem mam ochotę iść się "odwalić jak na bal". Tylko ta ochota gwałtownie mi przechodzi, kiedy widzę cennik - zdradza.
Ewa zrezygnowała nie tylko z hybryd, ale także z wizyt u fryzjera. Od lat samodzielnie nakłada hennę na włosy. - Sama też podcinam końcówki i grzywkę nożyczkami fryzjerskimi. Bardzo pomogły mi w tej kwestii różne internetowe poradniki pandemiczne. Droga do perfekcji była dosyć bolesna, bo miałam kilka wpadek. Ostatecznie jednak się udało - opowiada Ewa.
Nie zrezygnowała z hybryd. "Gdy paznokcie nie są zrobione, zaczynam je obgryzać"
Z Julitą zaczynamy rozmowę od kwestii hybryd. Mimo iż ona sama regularnie chodzi do swojego ulubionego salonu manicure, nie zgadza się ze stwierdzeniem, iż brak "zrobionych paznokci" świadczy o tym, iż kobieta jest zaniedbana. - Mam mnóstwo koleżanek, które nic nie robią z paznokciami. Nie widzę w tym nic złego. Ich paznokcie są zadbane, wypielęgnowane, dzięki czemu wyglądają ładnie i naturalnie - mówi Julita.
Jednak ona sama nigdy nie zrezygnowała z hybryd. Jak podkreśla, ma ku temu istotny powód. - Gdy nie mam zrobionych paznokci, zaczynam je obgryzać. Dlatego też, póki nie jest to dla mnie jakieś ogromne obciążenie finansowe, raz w miesiącu chodzę na manicure. Za usługę w mojej podwarszawskiej miejscowości płacę 90 złotych. Wiem, iż to mało w porównaniu z cenami, które obowiązują w salonach w stolicy - opowiada Julita.
- Poza tym raz na pół roku chodzę do fryzjera na podcięcie końcówek. Płacę za to 70 złotych. Co kilka miesięcy wybieram się również na hennę i regulację brwi. W moim miasteczku to koszt 35 złotych - dodaje.
"Jakbym miała chodzić co miesiąc, to bym zbankrutowała"
Ania także co miesiąc chodzi na paznokcie. - Za usługę płacę 120 złotych, a jak chcę jakieś wzorki to 130. Robię to od lat, ale nie uważam absolutnie, iż ktoś, kto nie ma pomalowanych, jest zaniedbany - mówi moja rozmówczyni.
Poza tym Ania co jakiś czas wykonuje pedicure hybrydowy (150 złotych), stylizację brwi (130 złotych), a także chodzi do fryzjera (340 złotych). - Jakbym miała chodzić co miesiąc na te zabiegi, to bym pewnie zbankrutowała. Dlatego na brwi wybieram się tylko przed jakimiś okazjami typu rodzinna impreza, a pomiędzy tymi wizytami sama pilnuję kształtu nadanego kiedyś tam przez stylistkę - opowiada.
Medycyna estetyczna? Płaci za botoks 800 złotych raz na pół roku
Jeszcze większym wydatkiem są zabiegi z zakresu medycyny estetycznej. Malwina od jakiegoś czasu wstrzykuje w gabinecie lekarskim botoks w czoło. - To wydatek 800 złotych. Zabieg wykonuje raz na pół roku - opowiada. Do tego dochodzą inne zabiegi, których celem jest utrzymanie jej skóry w jak najlepszej kondycji. - Robię sobie taki prezent mniej więcej raz na trzy miesiące. Wydaję wówczas około 500 złotych.
Malwina od dwóch lat nie farbuje włosów. Pozostaje jej więc tylko strzyżenie raz na kilka miesięcy. - Za jedną wizytę płacę 300 złotych. Jej wysokość wynika z faktu, iż korzystam z usług popularnego fryzjera w Warszawie - zdradza.
Do tego dochodzą paznokcie tytanowe. Malwina wykonuje ten zabieg, od kiedy okazało się, iż ma uczulenie na hybrydę. - Za taki manicure płacę 170 złotych. Wykonuję go co trzy tygodnie. Dla mnie jest to najlepsze rozwiązanie, bo spędzam 1,5 godziny w salonie i mam spokój na kilka tygodni. Gdy malowałam paznokcie klasycznym lakierem, to zajmowało mi to trzy godziny tygodniowo - kończy. Czy wykonujesz regularnie manicure hybrydowy w salonie? Zachęcamy do udziału w naszej sondzie.