**Dziennik, 15 maja 2024**
— Zosieńko, pamiętasz, jak prosiłeś, żebym ci mówiła, jeżeli usłyszę o czyjejś potrzebie, o której jeszcze nikt nie wie? Właśnie mam taki przypadek — Róża zatrzymała się w drzwiach gabinetu męża, patrząc na niego z nadzieją.
— Już mnie zaciekawiłaś, Różyczko. Mów.
— Wiesz, czego mi brakuje najbardziej w całym tym internetowym chaosie? — usiadła obok niego i dodała cicho: — Filtra dobra. Takiego „tłumacza światła”, który zamieniałby chamstwo, złośliwość i agresję w spokojną, szanującą rozmowę. Żeby czytając komentarze czy maile, nie miał się ochoty schować pod kołdrę.
— Kochanie, ktoś cię uraził?
— Nie, nikt konkretny. Ale ostatnio, przeglądając media, fora czy służbowe czaty, czuję, jakby ktoś wylewał na mnie wiadra złości i frustracji. Ludzie nie hamują się. Atakują, wyśmiewają, poniżają. Jakby zapomnieli o zasadach.
Zamilkła na chwilę, spuszczając wzrok.
— Czasem myślę, iż to ze mną coś nie tak. Może za bardzo się przejmuję? Ale czy normalne jest, iż chamstwo stało się codziennością?
Zosiek westchnął. Widział, jak codziennie analizuje setki wiadomości, pracując jako analityk w dużej agencji.
— Niestety, agresywni zawsze są najgłośniejsi. Internet to dla nich raj — anonimowość, brak konsekwencji. Ale masz rację. Świat staje się toksyczny, a twój pomysł brzmi świetnie. Opowiedz, jak to widzisz.
— Wyobrażam sobie aplikację albo rozszerzenie. Czytasz komentarze pod filmem, a one są automatycznie zmieniane: zamiast „głupia” — „nie rozumiem twojego zdania”, zamiast „zamknij się” — „może spójrzmy na to inaczej”?
— Chcesz nie blokować, tylko przepisywać?
— Tak! Ale dobrowolnie. Użytkownik sam decyduje, gdzie działa filtr. Może tylko w pracy, gdzie liczy się współpraca.
— A gdyby działał też w drugą stronę? Żeby twoje własne słowa były łagodniejsze, zanim je wyślesz?
— To byłoby idealne! Bo i my nie jesteśmy święci. Zwłaszcza po ciężkim dniu. Czasem chcesz wyładować złość, a potem wstyd. Filtr mógłby podpowiedzieć: „można to ująć delikatniej”, „spróbuj inaczej”.
— Brzmi jak osobisty psycholog z autocenzurą. Bez moralizowania.
— Dokładnie! Ważne, żeby działał płynnie — bez wklejania tekstu w inne programy. Spokój to dziś rzecz bezcenna.
Zosiek zamyślił się na chwilę. Pracował w IT i wiedział, iż pomysł Róży mógłby zmienić sposób, w jaki ludzie się komunikują.
— Omówię to z zespołem. Jutro. To nie tylko genialne — to potrzebne. Ludzie zasługują na oddech. Bez trucizny.
Róża odetchnęła z ulgą, pierwszy raz tego dnia się uśmiechając.
— Dziękuję. Bałam się, iż zwariowałam, iż to nierealne. Ale może dobro to coś, co zgubiliśmy po drodze. I czas je odzyskać.
Zosiek wstał, objął ją mocno.
— Dość już tej brzydoty. Włączmy nasz własny filtr dobra: cisza, przytulenie, herbata i miłość. Bez warunków. Bez sporów. Bez filtrów.
Roześmiała się, chowając twarz w jego ramieniu.
Za oknem ktoś wciąż pisał złośliwy komentarz, ktoś inny kłócił się zapamiętale. Ale w tym pokoju narodziła się myśl, która mogła odmienić choć kawałek świata. I sprawić, by stał się odrobinę lepszy.
**Lekcja na dziś:** Czasem najprostsze pomysły niosą najwięcej światła. Warto je pielęgnować, zanim zgniecie je hałas.