Filtr dobra: marzenie, które musi stać się rzeczywistością

newsempire24.com 2 dni temu

— Zosieńka, pamiętasz, jak prosiłeś mnie, żebym ci mówiła, jak tylko usłyszę o czyjejś potrzebie — takiej, która jeszcze choćby nie stała się rzeczywistością? No więc mam właśnie taki przypadek — Róża zatrzymała się w progu gabinetu męża, patrząc na niego z nadzieją.

— Już mnie zaciekawiłaś, Różyczko. Mów.

— Wiesz, czego mi brakuje najbardziej w tym całym internetowym komunikowaniu? — usiadła obok niego i dodała cicho: — Filtra dobra. Takiego jakby „tłumacza światła”, który zamieniałby chamstwo, złośliwość i agresję w uprzejmą i zrozumiałą rozmowę. Żeby czytając komentarze czy służbowe wiadomości, nie miałoby się ochoty schować pod kołdrę.

— Różko, ktoś cię uraził?

— Nie, kochanie, nikt konkretny. Ale wiesz, ostatnio, przeglądając media społecznościowe, fora czy czaty, coraz częściej czuję, jakby wylewano na mnie wiadra złości, irytacji i agresji. Ludzie się nie hamują. Atakują, wyśmiewają, upokarzają. Jakby nie mieli już żadnych hamulców.

Zamilkła na chwilę, spuszczając wzrok.

— Czasem myślę, iż to ze mną coś jest nie tak. Może stałam się zbyt wrażliwa? Ale z drugiej strony — czy to normalne, iż przyzwyczajamy się do chamstwa jak do tła?

Zosia westchnął. Widział, jak codziennie czyta dziesiątki wiadomości, analizując reakcje społeczne, pracując jako analityk w dużej agencji.

— Niestety, agresywni zawsze są najgłośniejsi. Nigdy nie było ich wielu, ale internet to dla nich idealna pożywka. Anonimowość rozwiązała im ręce, zniknęła odpowiedzialność, została tylko pusta emocja. Ale masz rację. Świat staje się toksyczny. I twój pomysł brzmi mocno. Realnie. Opowiedz mi więcej — jak to widzisz?

— Chciałabym, żeby to była aplikacja albo rozszerzenie. Na przykład czytasz komentarze pod filmem, a wszystkie są automatycznie zmienione: zamiast „idiotka” — „nie rozumiem twojego stanowiska”, zamiast „zamknij się” — „może spojrzymy na to inaczej?”. Wyobrażasz sobie?

— Czekaj, czyli proponujesz nie blokować, tylko przepisywać?

— Tak! Ale dobrowolnie. Użytkownik sam włącza filtr i decyduje, gdzie ma działać. Może dla konkretnych stron, może tylko w służbowych czatach, gdzie liczy się konstruktywność.

— A gdyby działał też w drugą stronę? Żeby złagodzić twoje własne wiadomości przed wysłaniem?

— To byłoby idealne! Bo my też nie zawsze jesteśmy święci. Zwłaszcza w stresie. Czasem chcemy „wyrzucić” z siebie złość, a potem czytamy i jest nam wstyd. A tu — filtr by podpowiedział: „może łagodniej?”, „może inaczej?”. choćby zaproponowałby alternatywę.

— Brzmi jak wewnętrzny psycholog z funkcją autocenzury. Tylko bez moralizowania.

— Właśnie! Najważniejsze, żeby działało płynnie — bez kopiowania tekstu do innych programów. Wszystko od razu, na jednym ekranie. Spokój to też zasób, a dziś jest wart tyle co złoto.

Zosia zamilkł na chwilę. Pracował w IT i dobrze rozumiał, iż pomysł Róży mógł nie tylko odnieść sukces, ale też zmienić samo postrzeganie internetowej komunikacji.

— Omówię to z zespołem. Jutro. Koniecznie. To nie tylko genialne — to potrzebne. Ludzie potrzebują odetchnąć. Bez trucizny.

Róża odetchnęła z ulgą, pierwszy raz tego dnia szczerze się uśmiechając.

— Dzięki, Zosiu. Naprawdę. Bałam się, iż zaczynam zwariować — iż marzę o czymś niemożliwym. Ale może dobro to po prostu coś, co kiedyś straciliśmy. I czas to odzyskać.

Zosia wstał, objął ją i przytulił mocno.

— Dość już tego. Czas włączyć nasz osobisty filtr dobra: cisza, przytulanie, herbata i miłość. Bez warunków. Bez kłótni. Bez filtrów.

Roześmiała się i wtuliła w jego ramię.

Gdzieś za oknem wciąż stukali klawisze, ktoś pisał gniewny komentarz, ktoś kłócił się do utraty tchu. Ale w tym pokoju rodził się pomysł, który mógł zmienić choć mały kawałek świata. I może uczynić go odrobinę cieplejszym.

Idź do oryginalnego materiału