Epopeja brzeska raz jeszcze
czyli jak napisałem ciąg limeryków na konkurs wielkiego browaru i jak niewielkim okazało się osiągnięte tam wyróżnienie.
1
Napisz limeryk. Napisz limeryk. Minimum jeden, najlepiej cztery, a jeżeli wena możesz i więcej. Potem go wyślij tutaj, czym prędzej i czekaj z wiarą, na werdykt Jury. Będą nagrody i koncert, który zakończy wszystko na Rynku w Brzesku. Tylko po polsku napisz, nie czesku.
I tak zwiedziony anonsem, który, nie ukrywam, trochę podbarwiłem i przerobiłem na niby wierszyk, zacząłem kombinować, żeby coś napisać. Podobnie Znajomi, którzy pisaniem limeryków się parają, choć jakoś nie było gremialnego przyznawania się, iż udział wezmą. Wiadomo, konkurencja. Nie chcąc być jak ten Kazimierz z mojego limeryku, napisałem po polsku taki::
Gdy doczytał Kazimierz, iż w Brzesku
tajny przepis na piwo, we fresku
spisał stary browarnik,
kupił chmielu i parnik
lecz nie wyszło, bo tekst był po czesku.
2
Napisz limeryk. Napisz limeryk. Minimum jeden, najlepiej cztery…, więc nie poprzestałem na jednym. Ostatecznie wena była, a piwo lubię, bo pędzi mocz, burzy krew i pobudza do szlachetnych uczynków jak, nie przymierzając, Okrutny Jan z kolejnego limeryku, który co prawda Brzesko splądrował, ale przepis powiózł aż do Reska na Pomorze, gdzie podówczas kiepskie piwo miejscowi warzyli.
Raz nawiedził Okrutny Jan Brzesko
i je podbił, podobnie jak Lesko.
Browar brzeski splądrował,
jeno przepis zachował
i z ordynkiem pociągnął na Resko.
3
Napisz limeryk. Napisz limeryk. Minimum jeden, najlepiej cztery…, więc tak rozpędzony dopisałem kolejną część opowieści o Janie. Tym razem nasz amator piwa, w rzadkich chwilach trzeźwości, z rozrzewnieniem wspominał trunek warzony w Brzesku-Okocimiu, bo te w Resku warzony, choć niby na brzeskiej recepturze, to nijak tamtego mu nie przypominał.
Gdy wspominał na trzeźwo, Jan, Brzesko,
do małżonki się zwracał: „Teresko,
Dobre piwo tam dają.
Na dodatek podają,
całkiem chłodne, jak wzrok Twój, princesko”.
4
Napisz limeryk. Napisz limeryk. Minimum jeden, najlepiej cztery…, więc kontynuowałem historię, o jakości piwa z brzeskiego browaru, z nadzieją, iż może i mnie się przytrafi dobrego Okocimia w nagrodę spróbować. Nie żebym był jakoś specjalnie spragniony, ale zwilżyłbym usta, szczególnie, iż w poniedziałki, ze szczególnym zrozumieniem pochylam się nad dylematem brzeskiego szewca.
Donoszono, iż Zygfryd, szewc brzeski,
w poniedziałki ma zakład swój, szewski,
dla klientów otwarty,
gdy przyniosą pół kwarty.
Byle browar był z Brzeska, nie czeski.
5
Napisz limeryk. Napisz limeryk. Minimum jeden, najlepiej cztery…, a kiedy tak kontynuowałem tę pisaninę, nagle zatrzymało mnie coś u bram Brzeska, Podobnie jak Tomasza z tego limeryku. Czy to był aromat piwa, czy może jednak stan uniemożliwiający dalsze podróżowanie, nie wiadomo i nie będziemy tutaj tego dociekać.
Raz zatrzymał się Tomasz pod Brzeskiem
z dwójką dzieci, małżonką i pieskiem.
Miał ochotę na browar
i tak długo próbował,
że znaleźli go rano. Pod Reskiem.
6
Napisz limeryk. Napisz limeryk. Minimum jeden, najlepiej cztery…, w końcu, z całej tej pisaniny, uwarzyłem limeryk ostatni, jakby zupełnie nie przeczuwając, iż przywołany w nim OKOCIM odnajdzie swoje znaczenie znacznie później i znacznie głębiej, w oczach pewnej hostessy.
Warzył piwo przez lata Jan w Brzesku.
Tyle wiedział, iż przepis, po czesku,
coś wspominał o kocim
ale czym? Dziś OKOCIM
jest na chmielu i słodzie z owiesku.
7
Napisz limeryk. Napisz limeryk. Minimum jeden, najlepiej cztery…
Kiedy zakończyłem pisanie limeryków, wysłałem wszystko poleconym e-mail’em na poste restante albo może i restaurante, sam nie wiem gdzie, ale doszło. Minęło kilka tygodni, aż gruchnęła wieść, iż konkurs rozstrzygnięto a pocztą zwrotną dostałem zaproszenie do Brzeska. Na wielką galę z wręczeniem nagród na brzeskim rynku. Sprawa poważna, oficjalna więc każdy by się spodziewał najlepszego, a przynajmniej po kuflu piwa co najmniej. Dla podkręcenia atmosfery nikogo nie poinformowano o tym, na jaką nagrodę zasłużył, jakby licząc na to, iż jednak się wszyscy na gali pojawimy. Na wieść, iż jestem w gronie laureatów konkursu w Brzesku, wiedziony mirażem stosownej nagrody napisałem poniższy limeryk:
O kocim spojrzeniu hostessa z Brzeska,
dała Okocim i list od prezeska:
„W nagrodę za limeryk
piwa otrzymasz cztery.”
Nie ma to tamo, wręcz pełna profeska.
8
Napisz limeryk. Napisz limeryk. Minimum jeden, najlepiej cztery…
Wiedziony doświadczeniem tudzież z obawą o zdrowie i portfel, które takiej wyprawy z Bydgoszczy do Brzeska-Okocimia mogłyby nie wytrzymać, wyraziłem swoje obawy wierszo-limerykiem:
Dostałem anonsik, iż w Brzesku
nas będą nagradzać. „Po kiesku?”
Skądże! Po piwku może.
Jednym lub dwa, daj Boże.
Szmat drogi, choć bliżej niż w Lesku.
Czy jechać z Adamem na Brzesko?
Tak szczerze, to widzę to kiepsko.
Z Hornówka drogi kawał.
Z Bydgoszczy, pewny zawał.
I trzeba potrząsnąć by kieską.
9
Napisz limeryk. Napisz limeryk. Minimum jeden, najlepiej cztery…
Pomyślałem i znalazłem sposób na to, by wilk był syty i owca cała i z nadzieją na porządne nagrody, z było-nie było bogatego browaru, który organizował i sponsorował konkurs i obchody swojej długoletniej działalności, wysłałem brata z Krakowa po odbiór worka z nagrodami. Raz, bo miał bliżej, po drugie brat i piwa mnie należnego nie wypije, a jeżeli wypije to przynajmniej powie, iż było dobre, a nie skłamie, iż nie dawali.
Wysłałem Maciej, posłańca do Brzeska.
Wór nagród odebrał, bo blisko wszak mieszka,
w wielkim mieście Krakowie.
Miał piwo wypić za zdrowie…
A wyszło… Już wiecie! Ot, brzeska profeska…
10
Napisz limeryk. Napisz limeryk. Minimum jeden, najlepiej cztery…
Chcąc być w zgodzie z ostatnim zdaniem limeryku, postanowiłem oddać co cesarskie cesarzowi i ujawnić zestaw worka z nagrodami, które przypadły wyróżnionemu. Co przypadło zwycięzcy nie wiem, ale może się ktoś informacją podzieli. Tymczasem w worku z nagrodami znalazłem i takie temu dałem przeznaczenie:
Dyplom – wiadomo, ten być musi.
Breloczek do dowolnych kluczy.
Czapeczka z logo, na upały.
Kufel do piwa. Pusty. Mały.
Kalendarz, przeterminowany,
bo lipiec przecież już u bramy.
Koszulka z logo, na szczuplaka.
Torba z nadrukiem. Bylejaka.
I voucher na zwiedzanie, jeden.
Na dwie osoby, nie na siedem.
Ważny do końca lipca. Tylko.
A czas zapieprza nader szybko
i nijak nie mam szans, by zdążyć.
A koszt wielkie – chcą pogrążyć.
Żeby dojechać, zanocować,
na trzeźwo wrócić i żałować,
to jednak nie na moje zdrowie.
Dyplom? Ten biorę, resztę sobie
brat spożytkuje jak uważa.
To za fatygę jego gaża.
I taka mnie refleksja naszła.
Wyżyć z poezji, to nie fraszka.
Może z bezbożnej, obscenicznej,
Nigdy z klasyki, czy lirycznej.
Biedni są twórcy limeryków.
Brak finansowych w tym wyników.
Choć budzą czasem śmiech lub rechot,
w opinii, żaden z nich poetą.
Bydgoszcz, 30 czerwca, 2025 r.,
© Wojciech Majkowski