Dziewczyny, wybaczcie mi”, mówiła. „Narobiłam takiego skandalu! Oskarżyłam was!

twojacena.pl 16 godzin temu

Dziewczyny, wybaczcie mi powiedziała cicho. Zrobiłam taką awanturę! Oskarżyłam was bez powodu!

Gdzie mój koc?! Gdzie on jest?! głos Haliny Kowalskiej rozlegał się po całym mieszkaniu, aż odbijał się echem od starych tapet w przedpokoju. Wiesiu! Wiesława Stanisławowna! Natychmiast oddaj mój koc!

Jaki znowu twój koc, Halino? z kuchni wyjrzała sąsiadka, wycierając mokre ręce w fartuch. Oszalałaś? O czym mówisz?

Nie udawaj! Mój wełniany koc w kratę, ten, który mama mi zostawiła! Wiem na pewno, iż go wzięłaś!

Wiesława ciężko westchnęła i wyszła do korytarza, gdzie już zebrali się pozostali mieszkańcy komunalki. Stary Henryk Zawadzki wyjrzał ze swojego pokoju w kapciach, a młoda Kasia z niemowlęciem na rękach zastygła w drzwiach, kołysząc dziecko.

Halino, uspokój się! próbował uciszyć ją emeryt. Taki hałas robisz, dziecko się boi!

A mnie czyjeś dziecko nie obchodzi! pisnęła Halina, wymachując rękami. Ukradli mój koc! Jedyna pamiątka po mamie!

No już dosyć! nie wytrzymała Wiesława. Co za histeria? Jakiego koca? Nigdy go choćby nie widziałam!

Kłamiesz! Wczoraj go prałam i powiesiłam w łazience do suszenia. A dziś rano go nie ma! Zniknął! Kto inny mógł go wziąć, jak nie ty?

Kasia cicho wróciła do swojego pokoju, nie chcąc uczestniczyć w awanturze. Henryk pokiwał głową i też zamknął się u siebie.

Halino Wiesława wzięła głęboki oddech rozumiem, iż jesteś zdenerwowana. Ale oskarżać mnie o kradzież… To już przesada!

A kto inny? Halina założyła ręce na biodra. Henryk? W jego wieku koc mu niepotrzebny! Kasia? Ma swoje rzeczy! Zostajesz tylko ty!

A idźże ty z tymi oskarżeniami! Wiesława machnęła ręką. Najpierw cukier ci ginie, potem mleko, teraz koc! Może sama go gdzieś schowałaś?

Jak śmiesz! Halina poczerwieniała. Mam kraść własny koc?

A skąd mam wiedzieć! Może zapomniałaś, gdzie go położyłaś. Wiek nie ten.

Nie waż się sugerować, iż tracę pamięć! Halina uderzyła pięścią w ścianę. Pamięć mam doskonałą! I doskonale pamiętam, iż powiesiłam go w łazience!

Wiesława opadła na krzesło w korytarzu. Życie z Haliną stawało się coraz trudniejsze. Kiedyś była tylko marudną sąsiadką, teraz zmieniła się w domowego tyrana.

Opisz ten koc powiedziała cicho. Jaki był?

Wełniany, szary w kratę, z frędzlami. Mama go własnoręcznie zrobiła.

Kiedy ostatnio go widziałaś?

Wczoraj wieczorem powiesiłam w łazience. Rano go nie było!

Wiesława zamyśliła się. W ich komunalka wszyscy znali się od lat. Henryk uczciwy jak rzadko kto, były wojskowy. Kasia młoda matka, zajęta dzieckiem. Zostawała tylko ona, ale po co miałaby brać cudzy koc?

Może spadł? zasugerowała.

Wszędzie szukałam! Nigdzie go nie ma!

Z kuchni dobiegło syczenie obiad się przypalał. Wiesława zerwała się.

O rany, ziemniaki! pobiegła ratować garnek.

Halina została sama. Przeszukała mieszkanie jeszcze raz. Koc przepadł jak kamień w wodę. A przecież to nie była zwykła rzecz to jedyna pamiątka po matce, która odeszła rok temu.

Henryku zapukała do drzwi emeryta. Mogę wejść?

Staruszek wpuścił ją do środka. W jego pokoju panował spokój na ścianach wisiały zdjęcia z wojska, na stole leżała gazeta.

Opowiedz mi jeszcze raz o tym kocie poprosił, nalewając herbatę.

Halina powtórzyła historię. Henryk słuchał uważnie.

W naszej komunalka nikt by nie ukradł powiedział w końcu. To przecież nie pieniądze.

Więc gdzie on jest?!

Może gdzieś się zawieruszył? Za szafą, pod łóżkiem?

Wszędzie szukałam! Halina rozpłakała się. To jedyne, co mi po mamie zostało!

Wieczorem Halina znów wyszła do kuchni. Kasia karmiła dziecko, Wiesława zmywała naczynia.

Wiesiu, przepraszam za dziś rano powiedziała cicho.

Już dobrze mruknęła Wiesława. Przywykłam.

Ale koc naprawdę zniknął.

No to kupisz nowy.

Jak nowy?! Halinie zabrakło głosu. Przecież to pamiątka!

Wiesława spojrzała na jej zrozpaczoną twarz i złagodniała.

No dobra, poszukamy jeszcze raz jutro.

Nazajutrz przeszukali całe mieszkanie. Bez skutku.

Może ktoś z klatki wziął? zastanowiła się Wiesława.

Komu by się przydał? Stary, wyblakły…

Dla ciebie był cenny.

Wtedy Kasia nagle uderzyła się w czoło.

Widziałam go! Tamtej nocy leżał na podłodze w łazience! Podniosłam i powiesiłam!

Jak to?! Halina podskoczyła.

Zawisł w szczelinie między wanną a ścianą! Kasia wyciągnęła zakurzoną tkaninę.

Mój koc! Halina przytuliła go, płacząc. Znalazł się!

No i dobrze uśmiechnęła się Wiesława. Teraz możemy spokojnie napić się herbaty.

Wieczorem siedzieli razem w kuchni, śmiejąc się z całej sytuacji.

Ważne, żeby najpierw dobrze poszukać, zanim się kogoś oskarży powiedziała Halina, gładząc odzyskany koc.

Zgadza się skinął Henryk. Bo czasem to, co najcenniejsze, wcale nie ginie. Tylko czeka, by je odnaleźć.

I właśnie taką lekcję Halina zapamiętała na zawsze iż prawdziwe wartości nigdy nie znikają. Trzeba tylko umieć je dostrzec.

Idź do oryginalnego materiału