Dzieci rozliczyły ją z macierzyństwa. Tego błędu Gessler do dziś nie może sobie wybaczyć

viva.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: Zdjęcia Mateusz Stankiewicz/Feed Me Lab


Magda Gessler w szczerej rozmowie z VIVĄ! odsłania przed nami najczulsze zakamarki swojego serca. Opowiada o życiowych lekcjach, o własnych błędach, których nie cofa czas, i o wewnętrznej przemianie, która nastąpiła dzięki dzieciom. To one nauczyły ją pokory, miłości bezwarunkowej i siły ukrytej w codziennych gestach. Dziś z dumą patrzy, jak Lara i Tadeusz stają się rodzicami, a ona – babcią, która wzrusza się na widok najmniejszych uśmiechów wnuków. „Dziś udało nam się stworzyć rodzinę taką, o jakiej choćby nie marzyłam” – mówi wzruszona Magda Gessler w rozmowie z Wiktorem Krajewskim.

Magda Gessler o dzieciach w wywiadzie VIVY!. A jaką jest babcią?

– Zdarzyło Ci się tak rzucić talerzem o ścianę w zaciszu własnego domu?

Nie. Moi rodzice nauczyli mnie, żeby to się w moim domu nie działo. Gdy mieszkaliśmy w Hawanie, mieliśmy najpiękniejszy serwis z Chodzieży. Jakieś 72 sztuki. Wytłukli wszystko przy jednej awanturze. choćby nie pamiętam, o co poszło. Ta awantura była dla mnie naprawdę dobrą lekcją życia. Potem oczywiście się pogodzili, ale pamiętam, iż to była energia, która trzaskała prosto w niebo i w palmy wokół nas. Powiem, iż jeżeli chodzi o moją rodzinę, to nauczyłam się bardzo ważnej rzeczy – iż nigdy w życiu żadnym krzykiem, przemocą czy autorytatywną postawą nic nie zdziałam wobec moich dzieci.

– Masz mój szacunek za takie podejście do swoich dzieci.

Jeśli one nie chcą mówić, nie mam zamiaru ich przesłuchiwać. Wiem, iż przyjdzie taki czas, kiedy one same przyjdą z tym, a jak widzę, iż jest źle, to dzwonię i po prostu pytam, ale nie ma tego przymusu spowiedzi czy też opowiadania mi o każdym detalu ich życia. Jestem ich matką. Wszystko widzę, wszystko czuję. Słowa nie są mi do niczego potrzebne.

– A Twoja mama tak samo postępowała?

Nie, byłam wychowana w bardzo autorytatywnym domu. Gdzie mi kazano zrobić jedno lub drugie, uczyć się jednego lub drugiego, być najlepszą uczennicą, co mi się nie udawało. Nie byłam najlepszą z najlepszych. Udawało mi się to, co chciałam, żeby mi się udawało. Miałam ogromny kompleks, iż temu nie mogę sprostać. Szczególnie źle wypadałam przy moim bracie, który akurat intelektualnie był bardzo mocny. A mnie fascynowały malarstwo, historia, biologia, sztuka. Już wtedy interesowałam się Picassem i podróżowałam palcem po mapie. Zawsze kochałam podróże, poznawanie nowych kultur, ludzi. Tak, byłam zupełnie inna niż reszta mojej rodziny, miałam inną wrażliwość, ciekawiły mnie inne rzeczy. Bardzo interesowały mnie też uczucia, bo byłam zawsze zakochana. [...]

– Tyle miłości, którą otrzymujesz od ludzi, może trochę sprawić, iż może się człowiekowi w głowie pomieszać?
Mnie się nic nie miesza. Mam bardzo zdrowo myślące dzieci i wydaje mi się, iż bardzo dużo mnie nauczyły w ostatnich 20 latach. To jest bardzo fajna nauka. W życiu nie przypuszczałam, iż ich krytyka mnie postawi na moim miejscu.

– Za co byłaś przez nie krytykowana?
Za brak czasu dla nich, za pewien rodzaj egoizmu emocjonalnego. Że postawiłam miłość, pracę i dzieci na równi, a dzieci powinny być na pierwszym miejscu. Nie miałam doświadczenia, ale też wszystko robiłam z myślą o nich. Dziś nie cofnę czasu, ale mamy to przepracowane i idziemy dalej. Już nie odwracamy się od tego, co było. Od wielu lat mamy nasz wspaniały moment. Od kiedy zostałam babcią, widzę też Larę i Tadka w nowych rolach – rodziców. Niezwykle mnie to wzrusza. A na widok moich wnuków to już w ogóle się rozklejam. Jak pracuję np. przy „Kuchennych rewolucjach” i nie widzę ich przez dłuższy czas, proszę Larę i Tadka o jak najwięcej zdjęć, wideo, żeby tylko móc napawać się widokiem moich maluchów. Jestem z nich najbardziej dumna na świecie. Dziś udało nam się stworzyć rodzinę taką, o jakiej choćby nie marzyłam. Wspieramy się, rozmawiamy, dyskutujemy. Jestem dumna i szczęśliwa. To moja baza. Moje korzenie, na których rosnę.

– À propos wnuków. Dajesz im tego cukierka, którego pozornie nie wolno jeść?
Czasami daję. Gdy rodziców nie ma w pobliżu (śmiech). Powiem szczerze: Lara jest bardzo zorganizowanym rodzicem, Tadeusz też. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, iż moje dzieci będą tak poświęcone swoim dzieciom i będą prowadziły tak ogromną dyscyplinę, ale z ogromną miłością i poświęceniem dla ich wspaniałych rodzin. Oczywiście patrzę na to z zachwytem.

– A Ty nie byłaś taką rygorystyczną mamą?
Byłam. Wydaje mi się, iż w momencie, kiedy Tadek się urodził i miałam taki spokój absolutny w domu, iż miałam męża, który był odpowiedzialny za wszystko, za finanse, za mój dobrobyt, za moje dobre myśli, a jego myśli były dla mnie bardzo bliskie, jego postępowanie, filozofia, poglądy, jego sukces. Też był częścią mojej rodziny, był przyjacielem mojego ojca. To wszystko razem było bardzo spójne i Tadeusz jednak miał mamę na okrągło w domu. Gotowałam, robiłam obiady, śniadania. Malowałam. Dla mnie to było zbawienne. Wtedy żyłam w poczuciu bezpieczeństwa po raz pierwszy. To była największa przyjemność, jaką mogłam mieć. Nigdy w życiu nikt nie dostarczył mi takiej przyjemności jak mój syn, a potem Lara. To było coś nieprawdopodobnego. Taki prawdziwy dom, cudowne.

Sprawdź też: Cała Polska mówiła o jego relacji z Kaczorowską, gorzko rozlicza się z plotkami. Te słowa mówią wszystko

Za pomoc w realizacji serdecznie dziękujemy Restauracji Fuma w Krakowie.

Magazyn dostępny w punktach sprzedaży od środy, 18 czerwca. Cały wywiad do przeczytania w nowym numerze VIVY!

Idź do oryginalnego materiału