Drzewo życia
Październik nieuchronnie
pochylał się ku listopadowi.
W szumie uschniętych liści
gnanych niecierpliwym wiatrem
podnosił się jakiś gwar, jakiś szelest,
jakby goniąc za sensem życia
prowadziły jeszcze dysputy,
a przecież już martwe.
W jesieni życia nieuchronnie
pochylamy się ku zimie.
W natłoku nieodpartych myśli
popędzanych uciekającym czasem
zadajemy sobie pytania o sens życia
jakbyśmy próbowali uciec
przed aktem będący odpowiedzią,
a przecież nie mamy dokąd.
Pod rękę z październikiem
brniemy w listopadowe przedzimie.
Martwe liście w zadymionych alejkach
szeleszczą naszym znoszonym butom
historię swego krótkiego życia
jakby usprawiedliwiając swą
wszechobecną kruchą obfitość,
a przecież niepotrzebnie.
Nasze drzewo życia
też zrzuca liście.
Bydgoszcz, 25 października 2025 r.,
© Wojciech Majkowski









