Gdy Bożena weszła do mieszkania, od razu zauważyła buty teściowej stojące na środku przedpokoju. Odpoczynek nie wchodził w grę.
Faustyna Bolesławówna wynurzyła się z kuchni z miną sędziego wydającego wyrok.
Znowu byłaś u tej niedorajdy babci? zapytała. A dom, mąż, dziecko wszystko to na boku. Dobrze, iż wpadłam. Inaczej siedzieliby głodni jak wilki.
Faustyno Bolesławno, Mikołaj wiedział, iż dziś się spóźnię. Kolację przygotowałam, wystarczy podgrzać. Dałby sobie radę bez waszej pomocy odparła Bożena.
Przez te dziesięć lat małżeństwa z Mikołajem przywykła już, iż teściowa zawsze ma coś do narzekania, i niemal nie reagowała na jej słowa, traktując je jak radio grające od rana do wieczora.
A na początku było ciężko. Faustyna Bolesławówna była drugą teściową Bożeny. Pierwsza Wanda Stanisławówna była kobietą taktowną. Nigdy nie wtrącała się do rodziny syna, nie dawała nieproszonych rad, nie narzucała się.
Ale gdy była potrzebna, zawsze stała na posterunku. Bożena pamiętała, jak teściowa nocami czuwała przy trzymiesięcznej Agnieszce, gdy ta pomyliła dzień z nocą, jak przychodziła i zabierała wnuczkę na spacer, mówiąc:
Ty teraz nic nie rób, po prostu śpij. Leszek wróci, sam zrobi obiad.
Gdy Agnieszka skończyła pięć lat, w fabryce Leszka doszło do wypadku, i Bożena została wdową.
Wanda Stanisławówna, która straciła jedynego syna, choćby wtedy nie zostawiła synowej i wnuczki samych. Przez pierwsze trzy miesiące po stracie mieszkały razem, wspierając się nawzajem.
Bożena zaproponowała Wandzie Stanisławównie, by zostały razem na stałe, ale ta wróciła do swojego mieszkania:
Bożeno, masz dopiero dwadzieścia osiem lat. Jesteś młodą kobietą, jeszcze znajdziesz swoje szczęście. Po co mam ci zawadzać?
Bożena wyszła za Mikołaja po trzech latach. Ale Wandy Stanisławówny nie porzuciła. Jej rodzice mieszkali daleko, więc pierwsza teściowa stała się dla niej niemal matką, a w Agnieszce babcia nie widziała świata.
Dlatego zachowanie Faustyny Bolesławówny, która uznała, iż ma prawo rozporządzać się w mieszkaniu synowej jak u siebie, mocno zszokowało Bożenę.
Po pierwszej wizycie drugiej teściowej poprosiła męża, by wytłumaczył matce, iż przychodzi tu tylko w gości. A zatem wizyty należy uzgadniać i zachowywać się odpowiednio.
Na słowa Faustyny Bolesławówny, iż chce tylko pomóc i działa w dobrej wierze, Bożena odpowiedziała:
Nie mam już osiemnastu lat. choćby gdy wyjeżdżałam od rodziców na studia, byłam dość samodzielna.
A po ślubie, po siedmiu latach małżeństwa, nie trzeba mnie uczyć gotować ani sprzątać. Sama mogłabym niejednego nauczyć.
Przyjdę kiedyś do was, Faustyno Bolesławno, i przejdę się po kątach z białą szmatką zrobię wam rewizję.
Mikołaj, na szczęście, wspierał żonę i gdy matka gubiła brzegi, sam się z nią rozliczał.
Z czasem Bożena odzwyczaiła drugą teściową od wtrącania się w gospodarstwo i wychowanie dzieci. Gdy rok po drugim ślubie urodziła syna, Faustyna Bolesławówna nie narzucała się już z radami. Choć bardzo chciała!
Rzecz w tym, iż teściowa miała przyjaciółkę, która ciągle opowiadała, jak wychowuje żonę młodszego syna.
Faustynie też chciało się czymś pochwalić, ale nie miała czym. Jedyną pociechą było wyrażanie niezadowolenia, iż Bożena wciąż odwiedza Wandę Stanisławównę i jej pomaga.
Dobrze, iż ta stara była jej bliską krewną! Gdy Agnieszka była mała, Bożena wysyłała ją latem na działkę do babci choćby się cieszyłam.
Ale teraz dziewczyna już studiuje, a Bożena wciąż tam jeździ. Minęło tyle lat! A ona dwa-trzy razy w tygodniu się tam włóczy mówiła przyjaciółce.
Ostatni rok Bożena rzeczywiście spędzała więcej czasu u pierwszej teściowej. Faustyna nazywała Wandę starą, choć ta była tylko siedem lat starsza.
Lecz smutek nie odmładza, a choroba nie upiększa Wanda Stanisławówna bardzo podupadła. Bożena odwiedzała ją w szpitalu i w domu.
Cudzym ludziom rodzinne pieniądze wydajesz strofowała ją teściowa.
Nie martwcie się, Faustyno Bolesławno, Wanda Stanisławówna, gdy zachorowała, sprzedała działkę. Ma z czego się leczyć, nie będzie was prosić o pożyczkę odpowiedziała synowa.
Gdy Wandzie Stanisławównie zrobiło się naprawdę źle, Bożena wynajęła opiekunkę i wzięła urlop, by spędzać z nią pół dnia, gdy mąż był w pracy, a syn w szkole.
Ale choćby to tylko odsunęło nieuniknione po pewnym czasie Wandy Stanisławówny nie стало.
I wtedy Faustyna Bolesławówna nagle zainteresowała się spadkiem po pierwszej teściowej.
Działkę sprzedała, ale przecież nie wydała wszystkiego w rok. I emeryturę miała dobrą pewnie jakieś oszczędności zostały.
A dwupokojowe mieszkanie na pewno przejdzie na spadkobierców rozważała, ale Bożeny jeszcze nie pytała bała się.
Zamiast tego zadała pytanie synowi, a odpowiedź jej nie ucieszyła.
Na kogo testament? Oczywiście na Agnieszkę to jej rod













