Dzisiaj chcę opisać pewne zdarzenie, które wiele mnie nauczyło. Zdarza się, iż choćby bliscy potrafią nas boleśnie zranić.
“Mamo, nie chcę iść do babci!” – krzyczała siedmioletnia Weronika, wyrywając się z rąk matki. – “Ona mnie nie kocha! Kocha tylko ciocię Kasię!”
“Weroniko, nie wymyślaj głupstw” – zmęczonym głosem odpowiedziała Beata, zapinając córce kurtkę. – “Babcia kocha wszystkie wnuki tak samo.”
“Nieprawda!” – dziewczynka tupnęła nóżką. – “Wczoraj dała Krzysiowi lody, a mnie nie!”
“A może bolało cię gardło?” – próbowała znaleźć wytłumaczenie Beata.
“Nie! Po prostu mnie nie lubi, bo nie jestem córką jej syna!”
Beata zamarła z grzebieniem w ręku. Skąd siedmioletnie dziecko wie takie rzeczy? Kto jej to powiedział?
“Weronika, kto ci to mówił?”
“Nikt. Ja sama to wiem. Krzysio mówi, iż jego tata i mój tata to bracia. A ja wiem, iż mój tata nie jest moim prawdziwym tatą. Prawdziwy tata mieszka gdzieś daleko.”
Serce Beaty ścisnęło się. Usiadła obok córki na kanapie.
“Weroniko, posłuchaj mnie uważnie. Tata Marek to twój prawdziwy tata. Kocha cię od zawsze, wychowuje cię od dwóch lat. Babcia Danuta też cię kocha.”
“To dlaczego zawsze chwali Krzysia, a na mnie się gnijewa?” – w oczach dziewczynki błyszczały łzy.
Beata nie wiedziała, co odpowiedzieć. Bo Weronika miała rację. Świekra naprawdę traktowała ją inaczej niż wnuka od starszego syna.
“Kochanie, spóźniamy się” – zerknął do pokoju Marek. – “Wera, ubieraj się, bo babcia będzie czekać.”
“Nie chcę do babci!” – znów rozpłakała się Weronika. – “Ona mnie nie kocha!”
Marek zmieszany spojrzał na żonę.
“Co się stało?”
“Wytłumaczę ci później” – cicho powiedziała Beata. – “Wera, ubieraj się. Idziemy razem.”
Szli przez park miejski w milczeniu. Weronika wlokła się z tyłu, raz po raz chlipiąc. Marek niósł siatkę z zakupami dla matki, a Beata zastanawiała się, jak przebiegnie ta wizyta.
Danuta zawsze była trudną kobietą. Gdy Marek przyprowadził do domu Beatę z dwuletnią córką, teściowa przyjęła ich chłodno.
“Po co ci cudze dziecko? Znajdź sobie porządną dziewczynę, urodzicie swoje.”
Ale Marek był uparty. Pokochał Beatę i Weronikę jak własną córkę. Ożenił się, adoptował dziewczynkę, dał jej swoje nazwisko.
Danuta pogodziła się z faktami, ale nigdy nie pokochała wnuczki. Zwłaszcza gdy starszy syn Przemek dał jej “prawdziwego” wnuka – Krzysia.
“Mama jest w domu?” – zapytał Marek, dzwoniąc do drzwi.
“W domu, w domu” – rozległ się głos zza drzwi. – “Wchodźcie.”
Danuta otworzyła drzwi i natychmiast objęła syna.
“Marku, jak ja za tobą tęskniłam!” – pocałowała go w policzek, po czym skinęła głową Beacie. – “Witaj, Basiu.”
“Dzień dobry, pani Danuto.”
“A gdzie moja wnuczka?” – w końcu teściowa zauważyła Weronikę, chowającą się za ojcem.
“Jestem tutaj” – cicho powiedziała dziewczynka.
“No wejdźcie, wejdźcie” – Danuta poprowadziła ich do salonu. – “Jak wam się wiedzie? Marku, schudłeś?”
“Nie, mamo, wszystko w porządku” – zaśmiał się Marek. – “Basia dobrze gotuje.”
“To dobrze. A Weronika jak w szkole? Dobrze się uczy?”
“Uczy się” – burknęła dziewczynka.
“Weroniko, odpowiadaj babci grzecznie” – skarciła ją Beata.
“E, daj spokój” – machnęła ręką Danuta. – “Dzieci to dzieci. Krzysiek wczoraj przyniósł pałę z matmy! Przemek z nim siedział do wieczora, rozwiązywali zadania.”
“A Weronika dostaje same piątki” – z dumą powiedział Marek.
“No brawo” – sucho pochwaliła teściowa. – “Przemek obiecał dzisiaj przyjść z Krzysiem. Stęsknił się za wujkiem.”
Beata zauważyła, jak twarz Weroniki smutnieje. Dziewczynka doskonale rozumiała, iż babcia bardziej cieszy się na jednego wnuka niż na drugiego.
“Mamo, pamiętasz, jak byliśmy u ciebie w zeszłym miesiącu?” – zapytał Marek. – “Wera recytowała ci wiersz.”
“Tak, pamiętam” – przytaknęła Danuta. – “Ładny wierszyk.”
“Chcesz, żebym powiedziała kolejny?” – nieśmiało zaproponowała Weronika.
“No, powiedz.”
Dziewczynka stanęła na środku pokoju i czystym głosikiem zaczęła recytować wiersz o wiośnie. Beata widziała, jak córka się stara, jak bardzo chce się babci podobać.
“Brawo” – pochwaliła Danuta, gdy Weronika skończyła. – “A teraz idź umyć ręce, będziemy jeść.”
Weronika posłusznie poszła do łazienki, a Beata została w kuchni, by pomóc teściowej nakrywać do stołu.
“Pani Danuto, mogę z panią porozmawiać?” – cicho zapytała.
“O czym?”
“O Weronice. Ona czuje, iż pani traktuje ją inaczej.”
Teściowa postawiła talerz na stół z brzękiem.
“Nie wiem, o czym mówisz.”
“Wie pani. Dzieci wszystko czują. Dzisiaj płakała, iż nie chce do pani iść.”
“A co ja takiego robię?” – Danuta odwróciła się do synowej. – “Karmię, zapraszam.”
“Ale pani widzi różnicę. Kiedy przychodzi Krzyś, pani go całuje, przytula, daje prezenty. A do Wery ma pani dystans.”
“Bo ona jest obca!” – wybuchnęła teściowa. – “Nie ja ją rodziłam! Ma własną babcię, niech się z nią bawi!”
“Pani Danuto, ale Weronika nie jest temu winna. Jest pani wnuczką od pięciu lat. Marek ją adoptował, dał swoje nazwisko.”
“To tylko papiery” – machnęła ręką teściowa. – “Krew to nie woda. Krzyś to mój wnuk, a ta… wychowanka.”
Beata poczuła, jak coś ściska ją w gardle.
“Wiec nigdy pani nie pokocha mojej córki?”
“Po co mam ją kochać? Niech rodzą swoje dzieci, wtedy pogadamy.”
W tej chwili do kuchni wbiegła Weronika.
“Mamo, dlaczego babcia mówi, iż jestem wychowanką?” – zapytała drżącym głosem. – “Jestem wnuczką!”
Beata zWeronika spojrzała na babcię szeroko otwartymi oczami, a Danuta nagle zrozumiała, jak bardzo skrzywdziła to dziecko, i po raz pierwszy w życiu szczerze je przytuliła.