Drożeją w zastraszającym tempie. Każdy kupuje, a za chwilę w sklepach może ich już nie być [25.11.2025]

warszawawpigulce.pl 1 godzina temu

Poranne espresso, jajecznica na śniadanie i kurczak na obiad – ten zestaw wydaje się tak polskim, jak schabowy z kapustą. Tymczasem właśnie te trzy produkty przeżywają najcięższy kryzys od dekad. Kawa mielona podrożała o 32 procent i może jej zwyczajnie zabraknąć w sklepach, za dziesięć jaj płacisz dwukrotnie więcej, a eksperci ostrzegają, iż już wczesną wiosną 2026 roku półki z drobiem będą świecić pustkami. Sprawdziliśmy, co się dzieje z produktami, bez których Polacy nie wyobrażają sobie życia i dlaczego grozi nam ich całkowity brak.

Fot. Shutterstock / Warszawa w Pigułce

Kawa – rekordowe ceny od prawie pół wieku

Kilogram popularnej kawy mielonej kosztował pół roku temu niecałe 40 złotych. Dziś w internecie zapłacisz ponad 50 złotych, a w sklepach stacjonarnych choćby więcej. Według najnowszych danych z października 2025 roku kawa mielona zdrożała rok do roku o 32,3 procent, a rozpuszczalna o 12,6 procent. Dla porównania – rok wcześniej wzrosty wynosiły zaledwie 5,4 i 1 procent.

Analiza UCE Research i Uniwersytetów WSB Merito obejmująca prawie 32 tysiące cen z 15 tysięcy sklepów w całej Polsce nie pozostawia złudzeń. Od stycznia do września 2025 roku średnie ceny kawy wzrosły o 22,6 procent w ujęciu rocznym. Kawa wyprzedziła choćby czekoladę jako najszybciej drożejący produkt spożywczy w Polsce.

Prognozowana średnia cena kilograma popularnych marek waha się w tej chwili od 65 do 120 złotych. Kawy specialty osiągają już zawrotne 130 do 250 złotych za kilogram ziaren. W warszawskich kawiarniach espresso kosztuje średnio 9 złotych, a cappuccino często przekracza 15 złotych. We Włoszech ta sama kawa przy barze to równowartość około 5 złotych. Polacy płacą za kawę dwa, a czasem trzy razy więcej niż Włosi.

Na nowojorskiej giełdzie ICE cena arabiki osiągnęła w lutym 2025 roku historyczny rekord przekraczając 440 centów za funt, czyli około 9,7 dolara za kilogram. To wzrost o ponad 100 procent w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Tak wysokich notowań nie widziano od prawie 50 lat. Robusta pobiła własne rekordy, osiągając blisko 6 tysięcy dolarów za tonę.

Za rekordowymi cenami stoi katastrofa klimatyczna w krajach produkujących kawę. Brazylia, największy producent świata dostarczający prawie połowę światowej arabiki, przeszła przez brutalną suszę i ekstremalne temperatury. Dealerzy szacują, iż obecne zbiory brazylijskiej arabiki są wyprzedane w 70 do 80 procent. Brazylijska agencja rządowa Conab prognozuje, iż tegoroczne zbiory arabiki spadną o ponad 12 procent w porównaniu do ubiegłego roku.

Problem dotyka także innych kluczowych producentów. Wietnam, największy producent robusty, walczy z podobnymi wyzwaniami pogodowymi. Indie odnotują w 2025 roku spadek eksportu o ponad 10 procent z powodu niższej produkcji. Rolnicy w tych krajach wstrzymują się ze sprzedażą w oczekiwaniu na dalszy wzrost cen, co dodatkowo pogłębia problemy z dostępnością ziarna na światowych rynkach.

Amerykański Departament Rolnictwa obniżył prognozy globalnych zapasów kawy na sezon 2024/2025 do najniższego poziomu od lat. Eksperci z branży kawowej coraz częściej mówią o spekulacjach – plantatorzy celowo wstrzymują sprzedaż, czekając na jeszcze wyższe ceny, a zapasy na giełdach topnieją z tygodnia na tydzień.

Do tego dochodzą koszty logistyczne, cła i unijne rozporządzenie EUDR, które od końca grudnia 2025 roku wymaga od importerów udowodnienia, iż kawa nie pochodzi z terenów wylesionych po 2020 roku. To kolejne koszty administracyjne, audyty i systemy śledzenia pochodzenia surowca, które nieuchronnie przełożą się na jeszcze wyższe ceny w sklepach.

Bank Światowy w raporcie z kwietnia 2025 roku przewiduje, iż dopiero w 2026 roku ceny powinny zacząć spadać. Arabica może potanieć o około 15 procent, a robusta o około 9 procent. Ale to tylko prognozy – wystarczy kolejna susza w Brazylii lub problemy w Wietnamie, żeby scenariusz się zmienił. Eksperci przewidują, iż do końca 2025 roku ceny kawy mielonej mogą wzrosnąć o kolejne 4 do 7 procent, a kawy rozpuszczalnej o 3 do 6 procent.

Czy kawa może zniknąć ze sklepów?

Choć kawa nie zniknie z półek w sensie dosłownym, to dla wielu Polaków stanie się produktem niedostępnym cenowo. Przy obecnych wzrostach cen kilogram przyzwoitej kawy zbliża się do 100 złotych. To cena, którą jeszcze dwa lata temu płaciliśmy za kilka kilogramów.

Zapasy ziarna kawowego na giełdach topnieją z miesiąca na miesiąc. Dealerzy potwierdzają, iż brazylijskie zbiory są wyprzedane w 70-80 procent, a to dopiero początek sezonu. jeżeli w najbliższych miesiącach nastąpi kolejna fala upałów lub susz w kluczowych regionach produkcyjnych, niedobory mogą być tak duże, iż niektóre marki kawy rzeczywiście znikną z oferty sklepów.

W Niemczech problem jest tak poważny, iż supermarkety zaczęły zabezpieczać kawę za szklanymi witrynami, tak jak kiedyś alkohol. W niektórych sklepach trzeba zgłaszać chęć zakupu przy kasie. Kradzieże kawy wzrosły o setki procent – całe palety znikają z magazynów. To pokazuje, jak cennym towarem stała się kawa w przeciągu zaledwie roku.

Jaja – świąteczna katastrofa i puste stada

Dziesięć jaj kosztuje Polaków około czternastu złotych. Jeszcze latem płaciliśmy siedem. Świąteczne pieczenie makowca, sernika i pierników nagle stało się luksusem. Podstawowy produkt osiągnął ceny nieznane od lat, a eksperci ostrzegają – to jeszcze nie koniec drożyzny.

Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz przekazała dane, które tłumaczą obecny kryzys. W okresie od października 2024 do marca 2025 roku z polskiego rynku zniknęło około sześciu milionów kur niosek. Ptaki padły ofiarą wysoce zjadliwej grypy ptaków, która zaatakowała polskie fermy ze śmiertelną skutecznością. To oznacza, iż z rynku nagle znika ponad milion jaj dziennie.

Katarzyna Gawrońska, dyrektor Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, nie pozostawia złudzeń. Jaj po prostu nie ma. Branża nie zdołała odbudować stad po chorobach zakaźnych, które je wcześniej zdziesiątkowały. W rolnictwie odtworzenie potencjału produkcyjnego zajmuje długie miesiące, a proces został dodatkowo przerwany przez nowe ogniska chorób. Konsumenci nie powinni także liczyć na import, bo cała Europa jest w podobnej sytuacji.

Główny Lekarz Weterynarii potwierdził – do października 2025 roku stwierdzono już dziewięćdziesiąt sześć ognisk choroby u drobiu. To plasuje Polskę na niechlubnym pierwszym miejscu w całej Unii Europejskiej. Do listopada liczba ta wzrosła już do 105 potwierdzonych ognisk. Wirus zaatakował dwa największe polskie zagłębia produkcji jaj – środkową i zachodnią Wielkopolskę oraz północne Mazowsze.

W jednej tylko fermie w powiecie średzkim wykryto ognisko obejmujące prawie 1,4 miliona kur niosek. Tak masowe zarażenie w pojedynczym gospodarstwie było do tej pory bezprecedensowe. Ostatnie ogniska potwierdzone w listopadzie 2025 roku dotyczą między innymi fermy w Parkoszewie w powiecie bartoszyckim w województwie warmińsko-mazurskim z prawie 26 tysiącami indyków, gospodarstwa w Muszkowie w powiecie sulęcińskim w województwie lubuskim z prawie 30 tysiącami indyków oraz fermy w Siemiradzach na Mazowszu z prawie 4 tysiącami gęsi.

Gdyby ptasia grypa była jedynym problemem, sytuacja byłaby trudna, ale jeszcze do opanowania. Niestety w 2024 roku producenci zakupili o 3,8 miliona mniej piskląt kur niosek niż rok wcześniej. To spadek o 12,4 procent. Młode kury, które powinny teraz wchodzić w okres najwyższej produktywności, po prostu nie istnieją.

Dlaczego farmerzy zdecydowali się na tak drastyczne ograniczenie wylęgów? Gawrońska tłumaczy, iż producenci bali się odważniej inwestować z powodu niestabilności przepisów i wielu nowych obostrzeń związanych z produkcją. Ironią losu właśnie te obawy, które powstrzymały farmerów przed inwestycjami, ziściły się w najgorszej możliwej formie.

Według danych Zintegrowanego Systemu Rolniczej Informacji Rynkowej w ostatnim tygodniu grudnia 2024 roku średnie ceny sprzedaży w zakładach pakowania wynosiły dla klasy L 71,63 złotych za sto sztuk w chowie klatkowym. W styczniu i lutym 2025 roku ceny ostro poszły w górę, a jaja zdrożały choćby o kilkadziesiąt procent.

Dla konsumenta oznacza to, iż jedno jajo klasy L może kosztować w tej chwili od 80 groszy do ponad złotówki w zależności od systemu chowu. Wbrew powszechnemu przekonaniu to nie Wielkanoc, ale Boże Narodzenie generuje największe zapotrzebowanie na jaja w Polsce. Makowce pochłaniają po kilkanaście jaj na ciasto, serniki wymagają minimum sześciu, pieczyste ciasta drożdżowe kolejnych kilku. Przeciętna czteroosobowa rodzina zużywa w grudniu choćby trzy do czterech razy więcej jaj niż w zwykłym miesiącu.

Drób – paniczna wyprzedaż przed katastrofą

Rynek drobiu przeżywa w listopadzie 2025 roku sytuację absurdalną. W ciągu kilku tygodni ceny skupu żywca drobiowego spadły niemal o 30 procent. Dane z 10 listopada pokazują, iż na wolnym rynku płacono już tylko 4,00-4,80 złotych za kilogram przy średniej 4,29 złotych. Dla porównania – jeszcze na początku jesieni producenci otrzymywali ponad 6 złotych za kilogram.

Taka dynamika spadku nie jest efektem normalnych mechanizmów rynkowych. To reakcja na rozprzestrzeniającą się po Polsce ptasią grypę i związaną z nią panikę w branży. Hodowcy drobiu, obawiając się rozprzestrzenienia wirusa na ich fermy, zaczęli masowo i w pośpiechu wyprzedawać swoje stada. Woleli zarobić mniej, niż ryzykować całkowitą utratę ptaków bez żadnego wynagrodzenia. W efekcie na rynku pojawiła się ogromna nadpodaż mięsa drobiowego, która błyskawicznie pociągnęła ceny w dół.

Skala epidemii HPAI w Polsce jest rzeczywiście przerażająca. Od początku 2025 roku potwierdzono już 105 ognisk wysoce zjadliwej grypy ptaków u drobiu – to dwukrotnie więcej niż w całym 2024 roku, kiedy stwierdzono 50 ognisk. Łączna liczba drobiu w ogniskach od stycznia 2025 roku przekroczyła 8 milionów sztuk. Dodatkowo potwierdzono 21 ognisk u ptaków utrzymywanych w niewoli oraz 43 ogniska u ptaków dzikich.

Choroba najbardziej dotknęła Wielkopolskę, Mazowsze oraz Warmię i Mazury – trzy najważniejsze regiony dla polskiego drobiarstwa. W rezultacie Polska utraciła status kraju wolnego od wysoce zjadliwej grypy ptaków. To nie tylko prestiżowa strata – to również konkretne ograniczenia w handlu i dodatkowe obostrzenia sanitarne, które podnoszą koszty produkcji.

Tylko w ciągu ostatnich kilku dni stwierdzono trzy nowe ogniska HPAI. Ognisko nr 103 wykryto w Parkoszewie, w gminie Bartoszyce (woj. warmińsko-mazurskie), w gospodarstwie z 25 851 indykami. Próbki pobrano 8 listopada 2025 r. Ognisko nr 104 potwierdzono w Muszkowie, w gminie Krzeszyce (woj. lubuskie), w stadzie 29 725 indyków. Próbki pobrano 9 listopada. Ognisko nr 105 wykryto w Siemiradzu, w gminie Stara Błotnica (woj. mazowieckie), w gospodarstwie z 3 699 gęsiami. Próbki pobrano 10 listopada. Inspekcja Weterynaryjna wdraża pełny zestaw działań: likwidację stad, utylizację, dezynfekcję, dochodzenia epidemiologiczne oraz wyznaczenie stref zapowietrzonej i zagrożonej.

Przy cenach skupu na poziomie 4 złotych za kilogram i rosnących kosztach produkcji – paszy, energii elektrycznej, gazu do ogrzewania kurników czy wyższych płac minimalnych – hodowla brojlerów stała się biznesem deficytowym. Producent, który jeszcze kilka miesięcy temu liczył na przyzwoity zysk, dziś musi dopłacać do każdego wyprodukowanego kilograma mięsa.

Kluczowe pytanie brzmi – czy hodowcy wznowią produkcję po wyczerpaniu obecnych zapasów? Odpowiedź większości z nich brzmi zdecydowanie nie. Ptasia grypa wciąż szaleje w Polsce i może zaatakować w każdej chwili. Hodowca, który dziś wstawi nowe stado, już jutro może być zmuszony do jego całkowitej likwidacji bez jakiejkolwiek rekompensaty.

Nawet w hipotetycznej sytuacji, gdy wszyscy hodowcy zdecydowaliby się na wznowienie produkcji, efekty zobaczylibyśmy najwcześniej za kilka miesięcy. Odbudowa potencjału produkcyjnego w drobiarstwie to złożony proces. Od momentu wstawienia jaj do wylęgu do momentu, gdy kurczaki będą gotowe do uboju, musi minąć przynajmniej 7 tygodni. Cały proces, od decyzji o wznowieniu produkcji do momentu, gdy mięso pojawi się w sklepowych chłodniach, trwa minimum 20 tygodni. To niemal pół roku.

Tymczasem zapasy z obecnej panicznej nadpodaży gwałtownie się wyczerpią. Grudniowy szczyt świątecznego popytu dodatkowo przyspieszy ten proces. Prawdopodobnie już na początku 2026 roku konsumenci mogą stanąć przed pustymi półkami w działach z drobiem.

Minister rolnictwa Stefan Krajewski publicznie przyznaje, iż sytuacja jest trudna. Zapowiedział rozmowy z głównym lekarzem weterynarii oraz wprowadzenie zmian w systemie szczepień i bioasekuracji. Ale to działania, które przyniosą efekty dopiero za wiele miesięcy. Na razie branża drobiarska jest w trybie czuwania, a nie odbudowy.

Co to oznacza dla ciebie

Jeśli planujesz tradycyjne świąteczne wypieki, nie odkładaj zakupu jaj na ostatnią chwilę. Ceny mogą wzrosnąć jeszcze o 10 do 20 procent w ciągu najbliższych tygodni. Eksperci wskazują, iż sytuacja nie poprawi się gwałtownie – odbudowa pogłowia kur niosek trwa minimum kilka miesięcy, a nowe ogniska ptasiej grypy pojawiają się co kilka dni.

Rozważ kupno jaj w większej ilości i przechowywanie w lodówce. Świeże jaja mogą pozostać jadalne choćby przez miesiąc w temperaturze poniżej 8 stopni. Nie przechowuj ich w drzwiczkach lodówki, gdzie temperatura waha się przy każdym otwarciu. Najlepsze miejsce to środkowa półka z tyłu.

Jeśli ceny przekroczą twoje możliwości finansowe, poszukaj alternatyw dla niektórych przepisów. Część ciast można upiec bez jaj, zastępując je bananem, mąką lnianą z wodą czy gotowym zamiennikiem dostępnym w sklepach ekologicznych. Dla rodzin z ograniczonym budżetem dobrą strategią może być ograniczenie liczby różnych ciast na rzecz jednego lub dwóch ulubionych.

Kawę kupuj z rozsądkiem, ale nie rób wielkich zapasów. Ziarna kawowe zachowują świeżość maksymalnie kilka miesięcy po otwarciu opakowania, a mielona jeszcze krócej. Lepiej kupować częściej w mniejszych ilościach niż magazynować produkt, który straci aromat. jeżeli masz możliwość, kupuj kawę w promocjach – sieci handlowe starają się łagodzić sytuację punktowymi akcjami, choć ich liczba nie wzrosła znacząco.

Jeśli w najbliższych tygodniach zauważysz w sklepach niższe ceny drobiu, nie daj się zwieść pozornej okazji. To efekt chwilowej nadpodaży, która gwałtownie się wyczerpie. Świeże mięso drobiowe nie nadaje się do kilkumiesięcznego przechowywania w zwykłej domowej zamrażarce. Jakość takiego mięsa po rozmrożeniu będzie znacznie gorsza, a ryzyko zakażenia salmonellą wzrasta.

Przygotuj się na to, iż już wczesną wiosną 2026 roku kurczak może być trudno dostępny w sklepach. A jeżeli już się pojawi, jego cena prawdopodobnie będzie wielokrotnie wyższa niż obecnie. Dotyczy to zarówno całych kurczaków, jak i produktów przetworzonych – filetów, piersi, udek czy skrzydełek.

Problem z dostępnością i ceną dotyczy również jaj przez całą pierwszą połowę 2026 roku. Cała Europa walczy z podobnymi problemami, więc import tańszych produktów z innych państw Unii nie będzie rozwiązaniem. Polska teoretycznie produkuje około 30 procent więcej jaj niż wynosi krajowe zapotrzebowanie, ale epidemie chorób sprawiają, iż ta nadwyżka systematycznie topnieje. Co więcej, Stany Zjednoczone zwróciły się do Polski z prośbą o eksport jaj, co może jeszcze bardziej ograniczyć dostępność na krajowym rynku.

W przypadku kawy przygotuj się na to, iż wysokie ceny to nowa normalność przynajmniej do połowy 2026 roku. Bank Światowy przewiduje spadki dopiero wtedy, ale tylko jeżeli pogoda w Brazylii i Wietnamie będzie sprzyjająca. Każda kolejna susza lub anomalia klimatyczna może oznaczać, iż ceny pójdą jeszcze wyżej. Zmiana klimatu pogłębia się, a prognozy wskazują, iż do 2050 roku powierzchnia upraw kawy będzie dwukrotnie mniejsza niż obecnie.

Najbliższe miesiące będą trudne dla milionów polskich gospodarstw domowych. Trzy podstawowe produkty, które były symbolem codzienności i normalności, nagle stają się luksusem. Kawa, jaja i kurczak – rzeczy tak prozaiczne, iż nikt nie wyobrażał sobie ich braku. A jednak właśnie to może stać się rzeczywistością wiosną 2026 roku.

Idź do oryginalnego materiału